Mnóstwo artykułów porozrzucanych na paletach, tłumy klientów i każdy szpera, by wreszcie upolować „perełkę”. A miejsce akcji to wielki namiot bez klimatyzacji. Podróż w czasie do lat 90.? Trochę na pewno. Namioty wyprzedażowe Biedronki przypominają ten klimat. Pewnie też dlatego stały się wielkim, choć trochę nieopisanym hitem ostatnich sezonów.
Co można kupić namiotach, które czasem są rozkładane przy sklepach Biedronki? To dość szeroko pojęta oferta non-food. Znajdziemy tam mniejsze meble (np. szafki), ubrania, gadżety elektroniczne, zabawki, książki, artykuły gospodarstwa domowego… Słowem, wszystko, co zalega w magazynach dyskontowego giganta.
Do zakupów mają przyciągnąć rzecz jasna rabaty. Standard w namiotach to obniżka o 50 proc. w stosunku do ceny wyjściowej. Haczyk jest natomiast taki, że zwykle przy artykułach nie ma podanych cen. Można je za to sprawdzić w aplikacji sieci i potem odliczyć sobie cenę. Pewnie jest to też jakiś sposób Biedronki na promowanie swojej apki – na pewno znaczna część klientów namiotów ściąga je na miejscu.
Namioty wyprzedażowe Biedronki to chaos, który można polubić
W namiotach panuje spory chaos – tłumy ludzi, porozrzucane przedmioty, „wojny” o najbardziej atrakcyjne artykuły… Do tego dochodzi ścisk i czasem wysokie temperatury. W namiotach bowiem zwykle nie ma klimatyzacji. Ci, którzy pamiętają zakupy na targowiskach lat 90. znają ten klimat. Ma on swój urok – a w namiotach Biedronki można go znów poczuć. Choć oczywiście tym, co przyciąga do namiotów najbardziej, są rzecz jasna ceny. Gadżety elektroniczne czy książki można tam czasem dostać naprawdę za kilka czy kilkanaście zł. Pod względem cenowym Biedronka konkuruje tu z „chińskimi marketami” – a jednak oferuje zwykle zdecydowanie wyższą jakość.
Oferta namiotów wyprzedażowych Biedronki
Szkoda tylko, że chaos jest nie tylko wewnątrz namiotów. Można mieć wrażenie, że wokół projektu jest też pewien chaos komunikacyjny. Lista namiotów, publikowana przez Biedronkę, jest niepełna. I czasem podczas spaceru czy jazdy samochodem można przez przypadek po prostu trafić na „niezapowiedziany” namiot znanej sieci. Warto wstąpić – nawet po to, by przenieść się w czasie do targowiska z czasów początków polskiego kapitalizmu.