Monster, Red Bull, Burn, Tiger, Black i tysiąc innych mienią się we wszystkich kolorach tęczy.
Nigdy przesadnie nie kryłem, że jestem koneserem-entuzjastą kolorowych napojów gazowanych light. Dzięki temu czasem wrzucałem na Bezprawnika takie głupotki: Kto z was zgadnie, czyj jest Dr Pepper – PepsiCo czy Coca-Cola Company?. Chciałbym też od razu nadmienić, że w pełni popieram ograniczenie sprzedaży napojów energetycznych osobom niepełnoletnim. Spożywam ich w skali roku przynajmniej kilkanaście litrów i z pełną świadomością uważam, że to niezły gniot. Jeśli są w stanie zrobić wrażenie na stukilowym chłopie, to boję się pomyśleć, jak wpływają na organizm dziecka. Wiedzy medycznej w temacie nie posiadam, choć z tego co się orientuję, to wpływ ten delikatnie mówiąc zbawienny nie jest, a do tego mnoży szereg różnego rodzaju ryzyk.
Chciałbym jednak zwrócić pewną uwagę na kwestię, której może nie dostrzegają politycy czy lekarze, za to nieco łatwiej przychodzą one do głowy koneserom-entuzjastom kolorowych napojów gazowanych.
Oferta smakowych napojów gazowanych w Polsce jest bardzo uboga
Rynek smakowych napojów gazowanych w Polsce praktycznie zdominowały dwa koncerny, skupione wokół marki Coca-Cola i Pepsi. Wydawnictwa innych firm albo upchnięte są gdzieś głęboko, albo trzeba ich szukać w delikatesach, albo ewentualnie mniej lub bardziej zasłużenie cieszą się naprawdę kiepską renomą, bo przez lata silili się na kiepskie podróbki amerykańskich koncernów. A w przypadku Coca-Coli i Pepsi linia produktów jest dość konserwatywna. Co więcej, często limitowana czasowo. Gdzie się podziała klasyczna Cherry Coke? Dlaczego Polakom zabrano Pepsi Lime? Pamiętacie zamieszanie ze znakiem towarowym Nestea? Mało osób wzdycha za Liftem? Tymi tematami żyła ulica, o nich się rozmawiało. Ze wszystkich rzeczy nieważnych, napoje gazowane są najważniejsze, oczywiście zaraz po piłce nożnej. Co gorsza, zabierają nam też napoje typu light, które są jedynym światełkiem w życiu ludzi będących na diecie. Tymczasem słynny podatek cukrowy zamiast promować takie rozwiązania, je również karze.
Producenci energetyków są zdecydowanie najbardziej aktywnym i kreatywnym podmiotem w sektorze kolorowych napojów gazowanych. Przecież tam nie ma tygodnia, by nie eksperymentowano z nowymi smakami, często fantastycznymi. Monster Ultra Violet delikatnie muska kubki smakowe. Poziomkowowy Black z pasją polskich kniei pieści podniebienie. Monster, Tiger, Black, każdy jeden staje na głowie, by skusić czymś nowym potencjalnego klienta. Przypominają mi pod tym względem Żabkę, która pomimo swoich wad, jest dziś jedną z najbardziej innowacyjnych firm działających w Polsce.
Młodym może wcale nie chodzić o taurynę i kofeinę
Owszem, Red Bull przez lata robił karierę na tym, że dodawał skrzydeł, jednak kiedy czytam badania instytutu „tak się wydaje Kralce”, młodzież wcale nie poszukuje w napojach energetyzujących kolosalnej dawki kofeiny i tauryny, a raczej doznań smakowych.
Nie bardzo wiem do kogo mam tutaj pretensje, bo akurat lekarze alarmują, a politycy forsując zakaz zachowują się w porządku. Jeśli trzydziestoletni kretyn lubi się rano raczyć do pisanego na Bezprawniku tekstu energetykiem, to jest to jego głupota, ale jest świadomy konsekwencji. Dwunastolatek, który lubi cytrynę, nie wie, że Monster może zrobić mu krzywdę. I w takim wypadku ustawodawca słusznie ingeruje w prawa jednostki.
Natomiast może w obliczu nowego prawa branża napojów gazowanych jednak nieco się ukierunkuje – za moją radą – na zrozumienie, że nie o pobudzenie chodzi, a często o lifestyle, smak i po prostu orzeźwienie. Od lat czekam aż ktoś z branży zacznie wreszcie dystrybuować w Polsce na poważnie Almdudlera. Ale jestem pewien, że świetnych smaków dla młodzieży jest na rynku więcej. I tylko wystarczy, by sięgnął po nie ktoś z sensownym kanałem dystrybucji.