Pamiętacie Narodowy Holding Spożywczy? To był jeden z tych rządowych, które zaistniały w przestrzeni medialnej i szybko z niej wypadły. I nic dziwnego – pomysł „repolonizacji” branży spożywczej nie każdemu się spodobał. Teraz jednak odzywają się spółdzielcy, między innymi z sieci Społem. Mówią premierowi Morawieckiemu, że chętnie dołączą do NHS.
Czym ma być Narodowy Holding Spożywczy (czy inaczej – „Warzywniak plus”)? Szkopuł w tym, że nie do końca wiadomo. Informacyjny chaos zresztą przypomina tu inne ambitne plany rządu – CPK czy polski samochód elektryczny. W każdym razie tajemnicą nie jest, że rząd chce mocniej zaistnieć w branży spożywczej i chce stworzyć narodowy holding na bazie Krajowej Spółki Cukrowej.
Pojawiły się pogłoski, że holding może mieć zakusy na przejęcie jakiejś sieci handlowej. To jednak mogłoby być dość trudne, bo żadna nie wydaje się być raczej na sprzedaż. NHS mógł może myśleć o Tesco, ale tu szybsi byli Duńczycy z Netto.
Okazuje się jednak, że są handlowcy, którzy chcieliby być częścią NHS. To chociażby część spółdzielców ze Społem.
Narodowy Holding Spożywczy przejmie Społem?
W imieniu setek spółdzielców wypowiedział się Mieczysław Grodzki, prezes Krajowej Rady Spółdzielczej. Zrzesza ona między innymi 286 spółdzielnie Społem, 924 gminne spółdzielnie Samopomoc Chłopska, 566 rolnicze spółdzielnie produkcyjne czy 120 spółdzielni mleczarskich.
Spółdzielcy zrzeszeni w tej organizacji marzą o przystąpieniu do rządowego projektu – przekonuje Grodzki w liście do Morawieckiego.
– Nie ukrywamy, że nasz udział w projekcie jest dla nas kwestią dość istotną. Upatrujemy bowiem w tym możliwość dalszego rozwoju spółdzielczości jako sektora działającego na rzecz szeroko rozumianego interesu społecznego, a także zwiększenia jego gospodarczego znaczenia w gospodarce narodowej – cytują list „Wiadomości Handlowe”.
Grodzki narzeka też, że w ostatnich latach spółdzielczość „poniosła duże straty ekonomiczne i wizerunkowe”, a narodowy holding może przywrócić jej zasłużone miejsce w polskiej gospodarce.
Spółdzielcy są więc zainteresowani, wypada teraz czekać na ruch rządu. Czy jednak państwowy koncern, zajmujący się dystrybucją „od pola do stołu” naprawdę może wypalić? Czy może pomysł jest skazany na zapomnienie, niczym prom ze Szczecina czy milion aut elektrycznych?