Media regularnie obiegają artykuły z sensacyjnymi nagłówkami
Mowa w nich jest o dobrze zarabiających nauczycielach. Zwykle towarzyszy temu lawina komentarzy. Wypowiadają się w nich doświadczeni pedagodzy.
Przeważnie mówią, że nigdy nie zobaczyli na swoim koncie kwoty wyższej niż np. 5000 zł. Postanowiłam więc dotrzeć do nauczycieli wypracowujących dwukrotność tej sumy i zapytać ich, jak to robią.
Historia Anny
Anna (imię zmienione) jest polonistką z ponad 20-letnim stażem pracy. W wiejskiej szkole średniej, w której rozpoczęła zatrudnienie, dyrektor był w stanie zapewnić każdemu nauczycielowi co najwyżej etat. Wraz z dorastaniem jej dzieci polonistce zależało na zwiększeniu poborów, aby pomóc im finansowo na studiach.
Sprawdź polecane oferty
Nawet 1200 zł w tym 300 zł na Mikołajki
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYRRSO 19,91%
Podjęła więc równocześnie zatrudnienie na część etatu w kolejnej szkole, również na wsi, choć spory kawałek dalej. A potem jeszcze w innej wiosce.
W chwili obecnej pod względem liczby godzin pracuje mniej więcej na dwa etaty, przeprowadzając z uczniami w trzech szkołach 35 lekcji tygodniowo.
Jej dochody jako nauczyciela dyplomowanego, uwzględniając wszelkie dodatki: wiejski, stażowy i za wychowawstwo, to ok. 10 tys. zł netto miesięcznie. Anny nie ma jednak w domu całymi dniami. Szacuje, że pracuje ok. 70 godzin tygodniowo.
Niemało pieniędzy wydaje też na paliwo i utrzymanie samochodu, który w takiej sytuacji, przy rozrzucie prowincjonalnych szkół, jest niezbędny.
Ale nie każdy nauczyciel może powtórzyć jej przykład. Podstawa to dobra współpraca z dyrektorami. Jeśli nie pójdą oni pedagogowi na rękę z harmonogramem, wszystko się posypie.
Historia Katarzyny
Nieco inaczej podobny cel osiąga Katarzyna (imię zmienione). Wiele elementów historii jest zbieżnych. Wskażmy więc tylko to, co ją różni.
Katarzyna uczy niemieckiego. W przeciwieństwie do polskiego nie jest to przedmiot, z którego można łatwo uzbierać 2 etaty w paru szkołach.
Nauczycielka zdobyła więc dodatkowe uprawnienia na studiach podyplomowych. Sytuują się one na antypodach jej głównego wykształcenia. Uczy więc jeszcze WF-u i geografii. Ale brak pogłębionej wiedzy nie stanowi większego problemu, bo zatrudniona jest wyłącznie w podstawówkach.
W obu przypadkach ekstremalnie ciężka praca za 10 tys. zł miesięcznie to wybór
Podyktowany jest on chęcią czy może raczej koniecznością otrzymania podwójnej wypłaty. Żadna z nauczycielek nie narzeka. Każda z nich może zrezygnować z połowy wynagrodzenia, mieć więcej wolnego i uzyskiwać znacznie mniej.
Obie podkreślają jednak, że celowanie w taką wypłatę to ścieżka dla nielicznych, wymagająca przecierania szlaków latami. Żaden młody nauczyciel od niej nie zaczyna.
Ich wynagrodzenia stanowią rzadkość na tle ogółu pedagogów i w niepomyślnych okolicznościach sytuacja może się nagle zmienić. W dużej mierze wypracowały przecież sposób na obejście systemu.