Zawsze to powtarzałem i cieszę się, że stanęło na moim: Polacy nie są aż takimi piratami, jak się powszechnie myśli, po prostu świat przez lata odcinał ich od światowej kultury.
Od kilku lat możemy swobodnie korzystać z bardzo dużej liczby serwisów z grami, muzyką i filmami. I co? Piractwo się zmarginalizowało. Nikomu nie chce się pobierać seriali z sieci, abonamenty za streaming opłaca się już nawet ze zwykłego lenistwa, można je znaleźć zresztą nawet w chipsach, a jak ktoś kradnie gry z torrentów, to się tym nie obnosi, tylko po cichu przemyka kanałami. Bo piractwo stało się w Polsce formą obciachu.
Netflix nie jest aż takim hegemonem?
Z dużym zaskoczeniem przyjąłem natomiast raport Just Watch, który dosłownie kilka minut temu wpłynął do mojej skrzynki e-mailowej. Okazuje się, że najpopularniejszą usługą streamingową do filmów i seriali jest w Polsce Netflix. To jeszcze nie jest zaskoczenie. Wydawałoby się jednak, że to też zdecydowanie najbardziej spopularyzowana usługa tego typu, która swoją popularnością przyćmiewa konkurentów. A tymczasem dominacja ta wcale nie jest aż taka duża. Otóż ogólny udział rynkowy Netfliksa w strumieniowaniu w Polsce wynosi według JustWatch 36 proc.
To niezły wynik, ale na drugim miejscu z rezultatem 22 proc. jest HBO GO, a podium – z wynikiem 18 proc. zamyka Prime Video. Zaskakująco wysoko znalazło się Apple TV+, które ma udział rynkowy szacowany na poziomie 9 proc., wyprzedzając w ostatnim miesiącu Playera. Usługa Apple wydaje się być mimo wszystko najbardziej ekskluzywna, a pomimo kilku świetnych seriali ma relatywnie ubogi katalog na tle konkurencji. Gdy zainteresowanie Netfliksem i Prime Video malało, tylko Apple TV+ zauważalnie rosło w ubiegłych miesiącach.
Czy badanie JustWatch można uznać za miarodajne?
Moim zdaniem jest ono ciekawe, ale kompletnie nie oddaje ogólnej sytuacji rynkowej w Polsce, jeśli chodzi o rynek strumieniowania filmów i seriali. Warto to podkreślić, bo niektóre serwisy internetowe badania JustWatch traktują w kategorii wyznacznika ogólnych trendów w internecie. Być może warto je rozpatrywać w kontekście tego, co oglądają najbardziej świadomi widzowie… ale tylko w takim kontekście.
Skąd JustWatch czerpie swoje dane? Otóż jest to serwis internetowy, który pozwala nam dowiedzieć się, w której platformie jest jakiś poszukiwany przez nas serial lub film. Świetna usługa. Mam ochotę przypomnieć sobie K-Pax i już po chwili wiem, że jedyne szanse na to znajdę w Horizon GO od UPC. Problem w tym, że z takich usług korzystają tylko najbardziej zdeterminowani, świadomi użytkownicy sieci. Można więc – oczywiście zachowując wszelkie proporcje – użyć określenia koneserzy.
Tymczasem standardowy użytkownik HBO GO, Prime Video czy w szczególności Netfliksa (z racji jego popularności) nie jest koneserem. Oczekuje szybkiego dostępu do rozrywki na możliwie godnym poziomie. W mojej ocenie Netflix jako marka streamingu jest zdecydowanie najmocniejszy w Polsce. HBO GO walczy świetnym katalogiem, a Prime Video może niebawem rozkochać Polaków śmieszną ceną 49 zł rocznie (czyt. Kurs Allegro cały czas spada, odkąd Amazon pokazał, że może podbić Polskę za 49 złotych).
Skąd wzrosty Apple TV+?
Mając już na uwadze powyższe akapity, nie znaczy oczywiście, że dane JustWatch są bezwartościowe. One też obrazują pewne tendencje, po prostu należy na nie patrzeć w odpowiedni sposób. I tak oto, wierzę na przykład, że duże wzrosty zainteresowaniem Apple TV+ w ostatnich tygodniach wynikają z tego, że w sieci coraz więcej mówi się o serialu Ted Lasso. Korzystając z piątkowej atmosfery, gorąco polecam go czytelnikom Bezprawnika. Na moją odpowiedzialność. Z rozpędu warto też odpalić The Morning Show, który dostał niedawno drugi sezon, co też mogło się przełożyć na zainteresowanie usługą.
Ps. Ted Lasso, serio.
Fot. tytułowa: Materiały promocyjne Ted Lasso/Apple