REKLAMA
  1. Home -
  2. Zagranica -
  3. W Stanach Zjednoczonych pojawiły się karty "nie waż mnie", dla pacjentów stresujących się pytaniami o ich wagę
W Stanach Zjednoczonych pojawiły się karty "nie waż mnie", dla pacjentów stresujących się pytaniami o ich wagę

Internetowa grupa aktywistów ruchu "body positivity" wymyśliła karty "nie waż mnie". W założeniu mają otyłym pacjentom chronić się przed niechcianym ważeniem w trakcie wizyty u lekarza. Wszystko z powodu stresu spowodowanego "stygmatyzowaniem wagi". 

Karty "nie waż mnie" teoretycznie mogłyby pomóc osobom nieśmiałym i mało asertywnym

Jak podaje Daily Mail, pewna grupa internetowych aktywistów ruchu "body positivity" uznała, że w trakcie wizyt lekarskich niektórzy pacjenci są ważeni bez potrzeby. Tymczasem stygmatyzowanie zbyt dużej wagi w społeczeństwie powoduje u takich osób niepotrzebny stres. Zjawisko to jest znane szerzej pod angielską nazwą "fat-shaming". Pomóc w walce z takimi sytuacjami mają karty "nie waż mnie". Dla pacjentów mają być dostępne za darmo, dla partnerów biznesowych w cenie 32$ za 100 sztuk.

Taka karta zawiera z jednej strony napis z uprzejmą prośbą do lekarzy. W wolnym tłumaczeniu brzmi ona: "Nie waż mnie, jeśli nie ma to (prawdziwego) medycznego uzasadnienia". Na odwrocie znajdziemy uzasadnienie składające się z czterech punktów. Znajomość wagi pacjenta nie zawsze jest konieczna do leczenia pacjenta. Kiedy pacjent musi stanąć na wadze, to się stresuje - co nie jest dobre dla jego zdrowia. Ciągłe ważenie i rozmawianie o kwestii wagi nakręca tylko wspomnianą już stygmatyzację. I wreszcie: pacjent deklaruje, że stara się żyć zdrowo pomimo swojej wagi.

REKLAMA

Sam pomysł kart "nie waż mnie" nasuwa od razu pytanie o to, jak takie miałyby działać w praktyce. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że pacjent zachowujący przytomność szukający zwykłej porady lekarskiej będzie w stanie po prostu odmówić lekarzowi krępującego go badania. Są oczywiście osoby z natury nieśmiałe, mające problemy z asertywnością. W ich przypadku taka karta mogłaby rzeczywiście stanowić pewną pomoc. Wydaje się więc, że takie jest właśnie zamierzenie ze strony twórców kart.

Z drugiej strony, trzymanie karty na wypadek utraty przytomności mija się chyba z celem. Trudno bowiem, żeby nieprzytomny pacjent stresował się ważeniem, kiedy nie jest w ogóle świadomy tego faktu. To zaś oznacza, że nie ma większego sensu stosowanie takiego rozwiązania niczym, na przykład, trzymanej w portfelu informacji o grupie krwi, czy zgody na pobranie narządów po śmierci.

REKLAMA

Społeczeństwo nie powinno stygmatyzować osób z nadwagą, jednak współczesny ruch "body positivity" idzie o kilka kroków za daleko

Warto się także zastanowić, czy karty "nie waż mnie" to w ogóle dobry pomysł. Owszem, nie da się ukryć, że osoby otyłe mogą spotykać się z pewną formą stygmatyzacji w społeczeństwie. Są wśród nich osoby, które nie są w stanie zbić wagi pomimo najszczerszych chęci i wytężonych starań. Najczęściej takie przypadki wiążą się z poważnymi schorzeniami, chociażby tarczycy.

Dzisiejszy ruch "body positivity" opiera się jednak często na założeniu "jestem gruby, dobrze mi z tym, tobie również powinno być". Nie da się ukryć, że takie stwierdzenia są sprzeczne ze współczesną wiedzą medyczną. Walka z otyłością, jako chorobą cywilizacyjną, to zresztą poważne wyzwanie przed którymi stoją rządy na całym świecie. Kwestionowanie jej sensu z przyczyn czysto ideologicznych to zachowanie typowe raczej dla ruchów antyszczepionkowych.

REKLAMA

Daily Mail przytacza chociażby badania francuskich naukowców przeprowadzonych na 3 milionach osób. Okazało się, że nawet osoby otyłe, ale bez zaburzeń metabolizmu, wciąż obciążone są dużo większym ryzykiem wystąpienia problemów z sercem. Nawet u osób otyłych z normalnym ciśnieniem i niebędących cukrzykami cukrzykami wykazano o 34 proc. większe ryzyko zawału mięśnia serca. O tyle samo rośnie w takich prawdopodobieństwo wystąpienia zaburzeń rytmu serca.

Sama koncepcja w myśl której człowiek może być "gruby i w dobrej kondycji fizycznej" stoi więc na dość kruchych postawach. Można się więc spodziewać po lekarzach otrzymujących od pacjenta kartę "nie waż mnie" raczej sceptycyzmu i konsternacji, niż zrozumienia i aprobaty.

REKLAMA

Czy to oznacza, że powinniśmy, jako społeczeństwo, stygmatyzować osoby z nadwagą i otyłe? Absolutnie nie. Dotyczy to także codziennych sytuacji, takich jak chociażby wizyta u lekarza. Tym niemniej, waga jak najbardziej może mieć istotne znaczenie dla poprawnego ustalenia diagnozy i dalszego leczenia pacjenta. Dlatego właśnie karty "nie waż mnie" wydają się pomysłem, delikatnie mówiąc, egzotycznym. Sam ruch "body positivity" sprawia raczej wrażenie takiego, który usilnie stara się zaklinać rzeczywistość.

Dołącz do dyskusji
Najnowsze
Warte Uwagi