Rząd Morawieckiego uwielbia wprowadzać nowe podatki, zwłaszcza jeśli można udawać, że nie są to nowe podatki. Szykuje się właśnie nowa taka danina – niewykorzystane środki z prepaidów mają trafić do Skarbu Państwa.
Jak donosi Patryk Słowik w money.pl, rząd chce przejąć niewykorzystane pieniądze z kart od operatorów telefonicznych.
O jakie pieniądze chodzi? Chyba każdy wie, jak działają karty prepaidowe na telefony. Kupujemy kartę, która pozwala nam dzwonić czy wysyłać wiadomości przez określony czas. A jeśli się nie wyrobimy „wydzwonić” nasze środki nim upłynie termin ważności karty? Zwykle środki trafiały bezpośrednio do operatora.
W ostatnich kilku latach telekomy nieco zmodyfikowały jednak taktykę. W obawie przed UOKiK-iem zwykle zwracały klientom niewykorzystane środki z prepaidów, o ile ktoś się o to upomniał.
Nowe przepisy mają pozwolić rządowi przejąć wszystkie te pieniądze, o które klienci niewykorzystanych kart się nie upomną. Ściślej mówiąc – jeśli przez pół roku klient nie zwróci się do swojego operatora, to pieniądze przejmie Skarb Państwa, a ściślej mówiąc – Fundusz Szerokopasmowy. Cóż to za fundusz, ktoś zapyta. Otóż będzie miał on m.in. „wspierać rozwój podaży i popytu na nowoczesne usługi łączności elektronicznej”.
Niewykorzystane środki z prepaidów, czyli podatek od rozmów, które się nie odbyły
Strategia podatkowa rządu od dawna polega na tym, by wprowadzać nowe, nieduże daniny. Władza pewnie czasem liczy, że Polacy się nawet nie zorientują, że oto pojawiła się nowa opłata. Czasem natomiast rząd próbuje tłumaczyć, że nowe podatki nie są nowymi podatkami. Tak było chociażby przy podatku od napojów słodzonych. Mateusz Morawiecki przekonywał, że to wszystko dla naszego zdrowia, a problemy budżetu oczywiście nie mają tu żadnego znaczenia.
Coraz bardziej jednak rozjeżdża się narracja, że budżet jest w świetnej sytuacji. Podatek od „niezrealizowanych rozmów” może przynieść budżetowi dodatkowe kilkadziesiąt milionów zł rocznie, choć niektórzy uważają, że będzie to nawet ponad 100 mln zł. Dla budżetu nie są to jakieś gigantyczne środki, ale może Mateusz Morawiecki wpadnie jeszcze na kilka podobnych, kreatywnych pomysłów – i minipodatki będą już naprawdę w budżecie trochę ważyć.