Ekspedientka miała prawo odmówić obsługi klienta bez maseczki – stwierdził Sąd Rejonowy w Suwałkach. Tym samym nie będzie musiała jednak płacić kary za odmowę obsługi.
Odmowa obsługi klienta bez maseczki – ekspedientka jednak nie zapłaci kary
Na łamach Bezprawnika opisywaliśmy już głośną sprawę ekspedientki z Suwałk. Do sklepu weszła kobieta bez maseczki, a sprzedająca odmówiła jej obsługi. Klientka wezwała policję, jednak patrol nie przyjechał na miejsce zdarzenia, w związku z czym kobieta udała się na komendę i złożyła zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia. Sprawa ostatecznie trafiła do sądu. Sąd wyrokiem nakazowym nałożył zaś na ekspedientkę karę za odmowę obsługi klienta bez maseczki na podstawie art. 135 Kodeksu wykroczeń. Grzywna była wprawdzie symboliczna (100 zł), ale cała sprawa wywołała ogromne kontrowersje. Zwłaszcza, że przecież rządzący mieli wprowadzić odpowiednie przepisy, które umożliwią pracownikom handlu bezproblemową odmowę obsługi w takim przypadku.
Na temat sprawy wypowiedział się zresztą wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł – jego zdaniem wyrok był „absurdalny”. I wskazał – z czym trudno się nie zgodzić – że sąd powołał się na przepis, który nie powinien mieć zastosowania w tej sytuacji. Art. 135 kw dotyczy bowiem odmowy obsługi bez uzasadnionych przyczyn – a jednak w tym przypadku przyczynę braku obsługi podano.
Ekspedientka nie złożyła jednak broni i sprawa ponownie trafiła na wokandę. Tym razem jednak zapadł wyrok uniewinniający. Odmowa obsługi klienta bez maseczki była zatem możliwa. Jak uzasadnił sąd, ekspedientka podała przyczynę odmowy. Ponadto o obowiązku noszenia maseczek w sklepie zdecydował kierownik, któremu ekspedientka była podległa służbowo. Tym samym ekspedientka nie dopuściła się wykroczenia.
„Ja absolutnie nie zgodzę się na to, żeby ktoś zabronił mi swobodnego oddychania”
Z uniewinniającym wyrokiem sądu nie zgodziła się oczywiście kobieta, której odmówiono obsługi. Jak stwierdziła, wyrok w jej przekonaniu jest „niesłuszny”. Jednocześnie jednak dodała, że „rozumie ekspedientkę”, bo jak podejrzewa – sprzedawczyni czerpała swoją wiedzę na podstawie wytycznych z mediów „głównego nurtu” i tym samym była przekonana, że może obsługi odmówić. Dodała też, że ekspedientka pewnie uległa „koronapanice”, ale ona „absolutnie nie zgodzi się na to, żeby ktoś zabronił jej swobodnego oddychania”.
Abstrahując jednak od wyroku sądu, należy zauważyć, że do całej sprawy nie doszłoby, gdyby możliwość odmowy obsługi w takiej sytuacji miałaby konkretne umocowanie w przepisach, a w życie już wcześniej weszłyby dodatkowe, odpowiednie regulacje. To tylko kolejny dowód na to, że przepisy projektowane w związku z sytuacją wywołaną pandemią koronawirusa często nie pozwalają na skuteczne egzekwowanie nakazów i wyciąganie konsekwencji w związku z ich łamaniem.