Najnowsze dane Biura Informacji Kredytowej pokazują jasno: mamy w Polsce ogromny popyt na kredyty mieszkaniowe. Wszystko wystrzeliło w lipcu, kiedy ludzie zaczęli masowo składać zapytania w związku z programem Bezpieczny Kredyt 2%. Czy jest się z czego cieszyć? Niestety są spore obawy przed tym, co może wkrótce zadziać się na rynku mieszkaniowym.
Ogromny popyt na kredyty mieszkaniowe
Jak podaje BIK, w lipcu o kredyt mieszkaniowy zawnioskowało ponad 43 tysięcy osób. W lipcu poprzedniego roku było to jedynie 14 tysięcy. To pokazuje ewidentny efekt programu Bezpieczny Kredyt 2%, będącego częścią projektu nazwanego przez rząd Pierwszym Mieszkaniem. I choć minister rozwoju Waldemar Buda przekonuje, że zapowiedź Bezpiecznego Kredytu nie podniosła cen mieszkań, to w tym momencie efekty na rynku już widać, a za kilka miesięcy może się zrobić naprawdę gorąco. Dlaczego? Bo informacja o skokowym wzroście zapytań pokazuje ogromne zainteresowanie, ale też uzasadnia to dlaczego banki tak wolno rozpatrują te wnioski. Nie były ono bowiem przygotowane na aż tak wielką liczbę polskich rodzin ubiegających się w tym samym momencie o kredyt.
– Szacuję, że ok. 60% wśród osób ubiegających się o kredyt mieszkaniowy w lipcu br. to potencjalnie osoby w wieku do 45 lat, nieposiadające wcześniej kredytu mieszkaniowego, składające wniosek o kredyt do kwoty 600 tys. zł w banku uczestniczącym w programie – mówi dr hab. Waldemar Rogowski, główny analityk Grupy BIK. Mowa tu o szacunkach, bo w statystykach nie da się rozróżnić wniosków składanych w ramach Pierwszego Mieszkania od tych składanych przez osoby nieuprawnione do atrakcyjnego kredytu. Analityk BIK zakłada, że dodatkowym czynnikiem napędzającym popyt jest wzrost zdolności kredytowej Polaków (w czerwcu po raz pierwszy od roku wynagrodzenia realnie wzrosły), dołożył się do tego także spadek WIBOR-u związany z oczekiwanymi obniżkami stóp procentowych. Warto dodać, że w ciągu roku średnia wartość wnioskowanego kredytu wzrosła o 1/5.
A zatem pierwszy miesiąc Bezpiecznego Kredytu pokazuje jak bardzo potrzebny był to program. Pytanie jednak czy nie wywoła on lawinowego wzrostu cen nieruchomości. Wczoraj pisaliśmy w Bezprawniku, że z najnowszych danych Barometru Metrohouse i Credipass za drugi kwartał tego roku wynika wzrost średniej ceny transakcyjnej za mieszkanie na rynku wtórnym o ponad 6% w Krakowie i 5,4% w Warszawie. A to może być dopiero początek. Program nie zawiera w sobie mechanizmów, które mogłyby powstrzymać obracających nieruchomościami przed windowaniem ich cen z uwagi na ogromny popyt. Wiemy przecież, że ten rynek – jak mało który – jest dla klientów bezlitosny. Oby nie okazało się, że cała sytuacja skończy się powrotem do sytuacji sprzed kilku miesięcy. Czyli paraliżu, jaki dotknął wiele polskich rodzin, nie mających możliwości nawet przymierzenia się do kupna mieszkania.