Szkolnictwo wyższe w Polsce stoi na wysokim poziomie, a zainteresowanie studiami i studiami podyplomowymi nie słabnie. Niestety uczelnie, które powinny cechować się wysokimi standardami funkcjonowania i respektować prawo nie raz starają się studentów oszukać. Głównie przejawia się to w niedozwolonych postanowieniach umownych w umowach zawieranych z uczelniami przez studentów. Opłaty za studia są wysokie, a uczelnie starają się bezprawnie ograniczyć studentom możliwość rezygnacji z dalszej nauki.
Uczelnie chcą, aby studenci płacili za cały semestr, bez możliwości rezygnacji
Studenci nie zawsze wiedzą, jaką drogą zawodową chcą podążać. Zapisanie się na określony kierunek nie musi być związaniem swojego życia z daną dziedziną. Stąd też masowe zapisy na studia, a następnie rezygnacje – najczęściej już w trakcie pierwszego semestru, ale zdarzają się również takie po kilku latach nauki.
Spróbować czegoś jest rzeczą ludzką. Tak samo, jak zrezygnować i odpuścić. Dotyczy to zarówno studiów licencjackich, czy magisterskich, jak i coraz bardziej popularnych ostatnio studiów podyplomowych. Zasada jest jedna – student rezygnuje i kończy się jego przygoda z uczelnią. W przypadku uczelni prywatnych, czy też zaocznego trybu edukacji, najczęściej do rezygnacji dochodzi w momencie, gdy trzeba zapłacić kolejną ratę czesnego. I wtedy pojawia się problem.
Na większości uczelni czesne jest podzielone na dwie raty w każdym semestrze. Student nie chcąc płacić kolejnej raty, rezygnuje tuż przed momentem, kiedy trzeba ją zapłacić. Uczelnie jednak usiłują ściągnąć od studenta pieniądze za cały semestr. Do rezygnujących wysyłane są wezwania do zapłaty, a podstawą do zapłaty ma być zawarta z uczelnią umowa.
Opłaty za studia – trzeba zapłacić tylko za czas, kiedy faktycznie korzystało się z zajęć
Bulwersujący w tym wszystkim jest fakt, że szkoły wyższe (w tym również uczelnie kształcące prawników – zarówno na poziomie magisterskim, jak i doktoranckim) wciąż wplatają w umowy klauzule niedozwolone. Zwykle dotyczą one konieczności odpłatności za cały semestr, jeżeli rezygnacja nastąpiła w jego trakcie. Wiele takich niedozwolonych zapisów umownych znajdziemy w rejestrze prowadzonym przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Oto przykłady:
Numer wpisu: 1260; Data wyroku: 2006-07-26; Zachodnia Wyższa Szkoła Handlu i Finansów Międzynarodowych w Zielonej Górze: „Student skreślony z trakcie semestru z listy studentów ma obowiązek wnieść należne czesne oraz pozostałe opłaty za ten semestr w pełnej wysokości”.
Numer wpisu: 835; Data wyroku: 2006-04-06; Uczelnia Zawodowa Zagłębia Miedziowego w Lubinie: „W przypadku przerwania studiów w trakcie semestru, student zobowiązany jest do zapłacenia czesnego za cały semestr, a czesne zapłacone nie podlega zwrotowi”.
Numer wpisu: 833; Data wyroku: 2006-04-06; Uczelnia Zawodowa Zagłębia Miedziowego w Lubinie: „Czesne nie podlega zwrotowi, jeżeli student w trakcie semestru przerwał studia”.
Cytowane zapisy pochodzą sprzed niespełna 20 lat, jednak takie praktyki wciąż się zdarzają. Jeszcze kilka lat temu takie zapisy w swojej umowie ze studentami miała jedna ze śląskich uczelni, oferująca m.in. eksternistyczny tryb przygotowania pracy doktorskiej, czy jedna z uczelni oferująca w pełni zdalne studia podyplomowe z zakresu mediacji. Wielu studentów wciąż boryka się z takimi praktykami szkół wyższych i wielu niestety – z braku świadomości – płaci.
Student ma obowiązek zapłacić tylko za wykorzystane zajęcia
W przypadku umowy o świadczenie usług edukacyjnych, konsument ma obowiązek zapłaty tylko i wyłącznie za zajęcia, z których skorzystał, czyli za usługę, która została już przez niego wykorzystana. Oczywiście nie dotyczy to sytuacji, kiedy uczelni poczyniła już nakłady na rzecz konkretnego studenta, czyli na przykład przygotowała zestaw książek i skryptów dla niego, lub poniosła inne koszty, związane z przygotowaniem konkretnego miejsca do studiowania. W większości przypadków uczelnie jednak tego nie robią i student płaci za możliwość uczestniczenia w zajęciach, które odbędą się niezależnie do tego, czy w grupie będzie 29, czy 30 osób.
Studenci nie powinni bać się wezwań do zapłaty. O ile zasadne jest na przykład poniesienie opłaty za miesiąc, w którym uczestniczyło się w zajęciach, to wymaganie odpłatności za cały semestr, w przypadku gdy zrezygnowaliśmy w połowie, jest bezpodstawne. Na wezwanie do zapłaty można więc odpisać, informując uczelnię, że wszelkie zapisy dotyczące konieczności ponoszenia odpłatności za cały semestr, w przypadku rezygnacji w jego trakcie, jest niezgodne z prawem. Jeżeli nawet w umowie pojawiły się cytowane wyżej (lub podobne) zapisy, są one nieważne.