Co tu zrobić żeby się z tego wyplątać? Takie pytanie zdają się zadawać sobie obecnie rządzący, którzy zadeklarowali oskładkowanie umów cywilnoprawnych już od 2023 roku. Problem w tym, że władza wcale nie chce wykonywać kamieni milowych zapisanych w Krajowym Planie Odbudowy.
Oskładkowanie umów cywilnoprawnych to drażliwy temat
Pomysł odprowadzania wszystkich składek od umów cywilnoprawnych wisi w powietrzu od wielu lat. Tak naprawdę pierwsze wzmianki w tym temacie pojawiły się już 10 lat temu przy okazji gruntownej analizy schematu emerytur. Rozwiązanie forsuje przede wszystkim ZUS, który w dodatkowych składkach upatruje ratunku dla przeciążonego systemu ubezpieczeń. Pełne oskładkowanie umów cywilnoprawnych i to już od 2023 roku wróciło na tapetę przy okazji zamieszania z Krajowym Planem Odbudowy.
Jak się bowiem okazuje, rząd z tego pomysłu uczynił jeden z kamieni milowych warunkujących odblokowanie unijnych środków. Co więcej, w zobowiązaniu wymienia się wszelkie składki, włącznie ze składką chorobową, która do tej pory była w większości dobrowolna. Oznacza to, że od wszystkich umów funkcjonujących na rynku, trzeba będzie odprowadzać takie same składki. Przynajmniej w teorii.
Rządzący nie mają pojęcia jak spełnić warunki narzucone przez nich samych
Jak doskonale wiemy, rząd Zjednoczonej Prawicy unijnymi zobowiązaniami nie do końca się przejmuje. Tym samym od początku stoi na on stanowisku, że z kamieni milowych wcale nie wynika konieczność płacenia wszystkich składek od umowy o dzieło. Problem w tym, że zaproponowane przez Polskę kamienie milowe stanowią coś zupełnie innego.
Wygląda więc na to, że po raz kolejny jesteśmy świadkami sytuacji, w której najpierw ktoś coś zaproponował, inny zatwierdził, a teraz trzeba się zastanawiać jak to odkręcić. W momencie składania deklaracji nikt chyba nie pomyślał o konsekwencjach. Pełne oskładkowanie umów o dzieło w praktyce pozbawi ich racji bytu na rynku.
Problemem jest też wyłączenie spod regulacji osób poniżej 26 roku życia. Po pierwsze zupełnie bez powodu zostaną oni pozbawieni możliwości uczestnictwa w systemie ubezpieczeń, co odbije się chociażby na wysokości ich emerytur. Co więcej, w połączeniu ze zwolnieniem od podatku dochodowego, wypłata takich osób po ukończeniu wskazanego wieku, drastycznie spadnie.
Czas płynie, a o reformie nikt nie chce mówić
O wszystkich tych problemach w interpelacji do premiera wspominali posłowie Platformy Obywatelskiej, prosząc o wyjaśnienie planów rządu. Odpowiedź przyszła z Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, lecz jest tak enigmatyczna, że właściwie nic z niej nie wynika. Sekretarz stanu Stanisław Szwed wspomina jedynie o trwających analizach. Problem w tym, że początek 2023 już za rogiem, a dalej nie wiadomo właściwie nic.
W medialnych wypowiedziach przedstawiciele partii rządzącej próbują forsować pomysł z pominięciem w reformie umowy o dzieło. W praktyce oznaczałoby to, że nie zmieniłoby się nic. Cała „reforma” polegałyby jedynie na zmianie przy umowie zlecenia składki chorobowej z dobrowolnej na obowiązkową. Tym samym rząd zagrałby z Komisją Europejską w przysłowiowego kotka i myszkę. Nie pierwszy z resztą raz.
Oskładkowanie umów cywilnoprawnych od 2023 r. jest praktycznie niemożliwe
Od samego początku przedostania się informacji o składkach do publicznej wiadomości na alarm biją przedsiębiorcy. Choć wcale nie zaprzeczają oni konieczności zmian, to wskazują, że czasu jest zdecydowanie za mało. Skoro dalej nie jest nawet jasne, które umowy zostaną objęte reformą, to trudno oczekiwać, by przedsiębiorcy z dnia na dzień dopasowali się do zmian.
Poza tym tego typu rewolucje niosą za sobą spore koszty. W dobie szalejącej inflacji wywołanej epidemią i wojną na Ukrainie, wszyscy zastanawiają się raczej jak zmniejszać wydatki, a nie je potęgować. Tym samym z punktu widzenia gospodarczego, pomysł powinien być przesunięty co najmniej do 2024 roku. Jak będzie w rzeczywistości? Znając polskie realia, tego dowiemy się tuż przed końcem roku w ramach „gwiazdkowego” prezentu.