Jedną z obietnic Platformy Obywatelskiej było podniesienie kwoty wolnej od podatku do poziomu 60 tys. zł. Jeśli nowemu rządowi, z udziałem PO właśnie, uda się zrealizować ten postulat, osoby, które zarabiają do 60 tys. zł rocznie, zostałyby de facto zwolnione z obowiązku płacenia podatku PIT. To dobra wiadomość zwłaszcza dla tych, którzy zarabiają najniższą krajową – ich pensja wzrośnie bowiem jeszcze mocniej, niż wynikałoby to z podwyżki płacy minimalnej wprowadzonej przez obecny rząd.
Osoby najmniej zarabiające zyskają jeszcze więcej, niż zakładano. Pod pewnym warunkiem
Od 1 stycznia 2024 r. pensja minimalna będzie wynosić 4242 zł brutto – wzrost najniższych wynagrodzeń będzie zatem spory, bo obecnie najniższa krajowa wynosi 3600 zł brutto.
Może się jednak okazać, że osoby, które zarabiają najmniej (i wszyscy, których zarobki wynoszą do 60 tys. zł rocznie) zyskają jeszcze więcej. Chodzi o obietnicę Platformy Obywatelskiej – a konkretniej, o podniesienie kwoty wolnej od podatku do kwoty 60 tys. zł (obecnie wynosi ona 30 tys. zł). Dzięki temu kwoty brutto nie zmienią się (i tym samym nie zmienią się też obciążenia pracodawców, co jest istotne z punktu widzenia firm), pracownicy otrzymają natomiast wyższe wypłaty „do ręki”. Jak oblicza „Fakt”, jeśli nowy rząd, na czele którego ma stanąć Donald Tusk (po uzyskaniu większości sejmowej, na którą nie ma szans Prawo i Sprawiedliwość) zrealizuje swoje obietnice, osoby zarabiające najniższą krajową otrzymywałyby od 1 stycznia 3331 zł na rękę, zamiast 3222 zł, natomiast od 1 lipca (gdy praca minimalna wzrośnie drugi raz, do kwoty 4300 zł brutto) – 3337 zł.
Jak wylicza dr Antoni Kolek z Instytutu Emerytalnego, tylko przez pierwsze pół roku najmniej zarabiający mogliby w ten sposób zyskać dodatkowe 642 zł; w całym 2024 r. – ponad 1300 zł. Jak spodziewa się ekspert, spore grono osób może być przez to przekonana, że tym samym to nowy rząd (z Donaldem Tuskiem na czele) podniósł zarówno minimalne wynagrodzenie, jak i minimalną stawkę godzinową – nawet jeśli w rzeczywistości dzięki niemu ich wypłata zwiększyłaby się o nieco ponad 100 zł.
Pytanie brzmi jednak, czy rząd faktycznie zdoła wprowadzić 60 tys. zł kwoty wolnej już od nowego roku
Aby nowa kwota wolna zaczęła obowiązywać jak najszybciej, budżet musi zostać przyjęty do końca stycznia. Jednocześnie Izabela Leszczyna, była wiceminister finansów w rządzie PO-PSL stwierdziła, że nowy rząd zamierza przyjąć autopoprawkę do budżetu, pozwalającą na realizację tej obietnicy (i przy okazji – podwyżek dla nauczycieli i budżetówki). Istnieje zatem spora szansa, że w przyszłym roku faktycznie pracownicy będą otrzymywali wyższe wynagrodzenie „na rękę”.