Wszystkich Świętych już za nieco ponad tydzień. Obecnie w Polsce epidemia koronawirusa niemal codziennie bije rekordy nowych zakażeń. Wszyscy zadajemy sobie pytanie: czy będą wtedy otwarte kościoły i cmentarze? Premier Mateusz Morawiecki jeszcze tego nie wie. Na co oni właściwie czekają?
Rząd jeszcze nie wie czy w święto Wszystkich Świętych będą otwarte kościoły i cmentarze
Sytuacja epidemiologiczna w Polsce zauważalnie się pogarsza. Rządzący już uprzedzają Polaków by nastawić się na 20-25 tysięcy nowych zakażeń koronawirusem dziennie. Tych potwierdzonych testami, bo rzeczywistą skalę epidemii trudno oszacować.
Dlatego właśnie rząd wprowadza surowe obostrzenia. Cała Polska stanie się czerwoną strefą, seniorzy w wieku ponad 70 lat nie powinni wychodzić z domu. Nawet bastion z trudem budowanej iluzji normalności w postaci szkół podstawowych na naszych oczach upada i dzieci klas wyższych szkoły podstawowej będą jednak uczyć się zdalnie.
Tymczasem 1 listopada święto Wszystkich Świętych. W dniu pisania niniejszego tekstu to jeszcze dziewięć dni. Już w tym momencie bardzo uzasadnione jest postawienie sobie pytania: czy pozostaną wtedy otwarte kościoły i cmentarze? Ich zamknięcie byłoby uzasadnionym posunięciem w trakcie faktycznego drugiego lockdownu. Nie ma w tym momencie sensu ryzykować dalszego rozprzestrzeniania koronawirusa.
Premier Mateusz Morawiecki nie ma jednak w tym momencie dla Polaków konkretnej odpowiedzi:
Decyzję zostawiamy na przyszły tydzień. Wtedy będziemy widzieli, jak wygląda krzywa przyrostu zakażeń i wówczas zostaną podjęte decyzje. Powtarzam apel o odwiedzenie grobów bliskich parę dni wcześniej lub później. Najważniejsze, aby nie było wielkiej kumulacji osób w jednym miejscu, również na obszarach, gdzie kupuje się znicze lub kwiaty. Zostańmy w domach.
Otwarte kościoły i cmentarze to wcale nie mniejsze zagrożenie niż otwarte siłownie i restauracje – różnica tkwi w ich znaczeniu dla Polaków
Póki co mamy otwarte kościoły i cmentarze, na dotychczasowych zasadach. Rząd zobaczy jak się rozwinie sytuacja i ewentualnie podejmie decyzję w przyszłym tygodniu. Wbrew pozorom, można zrozumieć taką postawę ze strony rządu. Nie da się ukryć, że dla konserwatywnej Zjednoczonej Prawicy przywiązanie do tradycji i religii jest jednym z nadrzędnych priorytetów. Stąd właśnie lepsze traktowanie kultu religijnego niż na przykład gastronomii czy branży fitness.
Nie da się także ukryć, że święto Wszystkich Świętych rzeczywiście jest jednym z ważniejszych dni dla Polaków. Zmuszenie społeczeństwa do rezygnacji z wizyty na grobach najbliższych byłoby decyzją bardzo drastyczną. Kogoś dziwi, że rząd stara się jej uniknąć jeśli będzie mógł?
Warto także pamiętać, że kwestia obostrzeń względem kościołów i cmentarzy była przedmiotem rozmów pomiędzy rządem a Episkopatem. Biskupi przekonali władze by na razie nic w tej kwestii nie zmieniać. Jednocześnie duchowni mieli przekonywać Polaków, by ci odwiedzili groby bliskich przed 1 listopada albo już po Wszystkich Świętych.
Rząd ma niepokojącą tendencję do zwlekania z trudnymi decyzjami – w przypadku cmentarzy ta mogła jednak już zapaść
Być może zresztą decyzję o zamknięciu cmentarzy już podjęto a Mateusz Morawiecki przygotowuje sobie powoli grunt do jej przekazania społeczeństwu. Przekaz jest w tej chwili jasny. Otwarte kościoły i cmentarze to stan z całego serca pożądany przez rząd. Może się jednak zdarzyć, że trzeba je będzie zamknąć. Warto przypomnieć: rządzący spodziewają się znacznego pogorszenia sytuacji w następnym tygodniu i mówią to wprost.
Niestety, to oznacza także zmarnowanie przynajmniej kilku dni. Otwarte kościoły i cmentarze, zwłaszcza w dniu 1 listopada, nie stanowią mniejszego zagrożenia zakażeniem niż inne miejsca, w których gromadzą się ludzie. Pod tym względem nie różnią się bardzo od kin, restauracji, teatrów czy siłowni. Te same trudne decyzje w przypadku szkół należało podjąć nie teraz a w sierpniu.
Podjęcie decyzji o zamknięciu nekropolii i kościołów tuż przed 1 listopada nie przyniesie żadnych pozytywnych skutków z punktu widzenia walki z koronawirusem. Nie oszczędzi rządzącym także irytacji ze strony społeczeństwa. Jeśli więc w gruncie rzeczy nie ma większych korzyści, to na co tu czekać?