Podawanie numeru dowodu osobistego na wszelkiej maści pełnomocnictwach i drukach urzędowych jest równie bezsensowne, co korzystanie ze zwrotu Dz. U. przy powoływaniu ustawy. Jednak urzędnicy uważają taką informację za świętą. Mimo tego, że bardziej uwiarygadnia rozmiar buta niż numer dowodu, który zmienia się przy każdej wymianie dokumentu.
Pomagałem mojemu ojcu w załatwianiu pewnej sprawy w urzędzie. Na miejscu okazało się, że konieczne będzie upoważnienie mnie, żeby urzędnicy mieli pewność, że Laba senior rzeczywiście chce, aby Laba junior załatwiał za niego formalności. Przystąpiliśmy więc do pisania i po chwili wręczyliśmy urzędniczce piękne, spisane własnoręcznie pełnomocnictwo. Zadowolenie szybko przeszło, ponieważ pani zażądała jeszcze wpisania numeru dowodu osobistego. Podobno bez tego pełnomocnictwo jest nieważne. Nie dowiedziałem się jednak dlaczego tak jest ani do czego w ogóle ten numer jest potrzebny, skoro wskazujemy swoje numery PESEL.
Stwierdziłem jednak, że nie warto kruszyć kopii o tak błahą sprawę. W sumie to nawet powinienem być wdzięczny za liberalne podejście urzędniczki, która przyjęła taki odręcznie spisany dokument. Zawsze mogła stwierdzić, że pełnomocnictwo musi być na określonym formularzu PEL-01/A, który jest dostępny do wydrukowania na stronie i w ten sposób pokazać, kto tu rządzi. Niemniej jednak pewien lekki niesmak pozostał. Jestem wielkim zwolennikiem uczłowieczenia wszelkich formalności. Uważam, że zdecydowana większość urzędowych pism, druków i wszelkiej maści przeładowana jest zbędnymi informacjami i polami do wypełnienia. Owszem, w dużej mierze odpowiadają za to głupie przepisy, ale czynnik ludzki również ma wpływ na to, jak wyglądają pisma urzędowe.
Pełnomocnictwo – numer dowodu
Za jedną z tych rzeczy uważam właśnie obecność pola seria i numer dowodu tożsamości na 90% formularzy do wypełnienia. Najbardziej jaskrawym przykładem są różne druki pełnomocnictw. Oczywiście dokument pełnomocnictwa musi zawierać informacje kto, kogo i do czego upoważnia. To oczywiste, że w celu zweryfikowania tożsamości tych osób należy umieścić w treści dokumentu niezbędne identyfikatory. Z tym że numer dowodu osobistego takim identyfikatorem nie jest. To po prostu numer dokumentu, a nie potwierdzenie tożsamości jego posiadacza. Identyfikatorem osoby fizycznej jest jej numer PESEL, który oczywiście widnieje na dowodzie osobistym. Co istotne dla całego „problemu”, numer PESEL jest niezmienny (z pewnymi wyjątkami), natomiast numer dowodu osobistego zmienia się za każdym razem, jak wymienia się ten dokument.
Przepisy nie wymieniają niezbędnych elementów, które powinny znaleźć się w pełnomocnictwie. Oczywiste jest jednak, że dokument powinien zawierać dane, które umożliwią zidentyfikowanie pełnomocnika. W zasadzie wyłącznym elementem, który pozwoli na stuprocentową weryfikację osoby posługującej się pełnomocnictwem, jest jej numer PESEL. Seria i numer dowodu? Jestem w stanie zrozumieć argument, że to niejako dodatkowa warstwa zabezpieczenia, jednak jest zupełnie niepraktyczna. Każdy dowód osobisty ma swój numer, który jednak ulega zmianie przy każdej jego wymianie. Czy zatem pełnomocnik, który dzień po uzyskaniu pełnomocnictwa zgubi dowód i wyrobi nowy, przestanie być pełnomocnikiem? Oczywiście, że nie. Skoro podawanie tej informacji mija się z celem, to nie lepiej zrezygnować z niej w ogóle? Czy pełnomocnictwo krótkie na dwie linijki jest mniej wiążące prawnie od tego, na pół strony przeładowane zbędnymi informacjami?