T-Mobile musi oddać pieniądze klientom, których mogły wywieść w pole ich reklamy dotyczące pakietu „Pierwszy prawdziwy no limit”. Nie zawarli w nich na przykład takiej informacji, że „no limit” ma… limit na trzy miesiące, a poza tym trzeba wyrazić zgodę na parę rzeczy.
Pomyślałby kto, że operatorzy sieci komórkowych skończyli już z wprowadzaniem klientów w błąd. Tymczasem T-Mobile, w ramach abonamentu dla Heyah, zaproponowało w spocie reklamowym swój pakiet „Pierwszy prawdziwy no limit”, który to miał dawać klientom nieograniczone rozmowy, SMS-y, MMS-y i internet za 49,98. Problem w tym, że oferta ta najeżona jest haczykami, na które dało złapać się wielu ludzi. W prawdziwej ofercie kryły się dwie pułapki:
Po pierwsze, 49,98 złotych klient płacił tylko wtedy, gdy wybrał faktury elektroniczne oraz wyraził zgody marketingowe. Każda z tych opcji dawała upust 4,99 złotych. Jeśli jednak ktoś życzył dostawać sobie papierowe rachunki albo nie w smak mu było przetwarzanie danych osobowych, płacił już 59,69.
Po drugie, obniżona cena działała tylko przez trzy miesiące, po tym czasie klient musiał jednak zacząć płacić dodatkowe 19,99 zł za dodatkowy internet.
Reklama – telewizyjna czy radiowa – nie informowała o tym należycie klienta. W przypadku tej pierwszej na ekranie pojawił się mały, biały druczek, w przypadku drugiej w ogóle nie było mowy o warunkach.
Pierwszy prawdziwy no limit – zwrot pieniędzy
Sprawą zajął się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, prędko dobierając się do skóry „sprytnemu” marketingowi. Zauważył on, że w reklamie nie przekazano informacji o kruczkach we właściwy sposób i w ten sposób mamiono klientów. Warto zwrócić na to uwagę choćby dlatego, że samo T-Mobile z emfazą podkreślało, jak to ich oferta się różni rzetelnością od tych konkurencyjnych. Do czasu.
Kiedy prezes UOKiK zakwestionował ich reklamy, natychmiast się z nich wycofali i uniknęli tym samym kary finansowej… aczkolwiek i tak nie uszło im to na sucho. Urząd zażądał oddania pieniędzy wszystkim wywiedzionym w pole klientom. Jak to wygląda w praktyce?
Osoby, które posiadają pakiet „Pierwszy prawdziwy no limit” w ramach abonamentu Heyah, będą płacić umówione 49,98 zł i ani grosza więcej. Dodatkowo, jeśli płacili więcej – bo minęły trzy miesiące lub nie zgodzili się na faktury elektroniczne bądź nie wyrazili zgód marketingowych – odzyskają swoje pieniądze.
Osoby, które posiadały w przeszłości „Pierwszy prawdziwy no limit” i po trzech miesiącach (lub po niewyrażeniu zgody) płaciły więcej, niż obiecano im w reklamie, mają prawo do odzyskania swoich pieniędzy.
Można odnieść wrażenie, że przy tym operatorze zawsze trzeba zdrowych kombinacji, żeby cokolwiek osiągnąć. Dla przykładu, jeśli planujecie pożegnać go z kretesem, dowiedzcie się od nas najpierw, jak rozwiązać umowę z T-Mobile bez płacenia kary umownej.
UOKiK murem za klientem
T-Mobile musi teraz wysłać listy polecone do wszystkich osób, które korzystały z tego pakietu – z ich treści mają się dowiedzieć, jak odzyskać nadpłacone pieniądze. Rolą klienta będzie podać tylko numer konta bankowego, na który w ciągu 21 dni odzyska całą sumę. Jeśli ktoś chce uzyskać więcej informacji na ten temat, powinien nawiązać kontakt z operatorem lub przeczytać decyzję UOKiK.
T-Mobile musi też opublikować w środkach masowego przekazu swoiste sprostowanie i przyznać, że ich reklamy mogły wprowadzić klientelę w błąd. Decyzję Prezesa UOKiK firma musi opublikować także na swoich stronach – http://www.t-mobile.pl oraz http://www.heyah.pl.
Drogi panie Prezesie, czapki z głów. Miejmy nadzieję, że ta decyzja ukręci łeb podobnym praktykom w przyszłości, a inni operatorzy dwa razy się zastanowią, zanim wystawią ofertę „bez limitu, ale…” (gdyż jak wiadomo, to, co znajduje się przed „ale”, nie ma znaczenia).