Polska gospodarka ciągle pędzi, choć klimat ekonomiczny na świecie staje się coraz bardziej szary. A jaki będzie PKB w Polsce 2020? mBank ma dla nas informację złą i dobrą zarazem.
Cóż, wypada zacząć od informacji złej. Otóż eksperci ekonomiczni mBanku obniżyli właśnie prognozę wzrostu PKB w Polsce 2020. Jeszcze niedawno oczekiwali, że nasza gospodarka rozwinie się o 4 proc. Teraz uważają, że jednak o 3,2 proc. Różnica może nie dramatyczna, ale jednak całkiem spora.
Czemu ekonomiści korygują prognozy? Cóż, powody zaskakujące specjalnie nie są. Wskazują między innymi na „przeciągające się oczekiwanie na poprawę globalnej koniunktury”. Do tego mówią o „spowolnieniu wkładu inwestycji publicznych” z unijnego budżetu.
PKB w Polsce 2020. Mimo wszystko, jest dobrze
Słynny termin „zielona wyspa” pojawił się dekadę temu i był niemiłosiernie wykorzystywany wówczas przez polityków rządzącej wówczas PO. Wtedy to cała Europa pogrążyła się w kryzysie. W Polsce też nie było wesoło, ale byliśmy jedynym krajem, który wtedy zachował dodatnie tempo wzrostu PKB.
Gospodarka w Europie zaczęła się odbijać na początku obecnej dekady, ale teraz zaczyna znowu hamować. Nieciekawie jest zwłaszcza w najsilniejszych państwach na kontynencie – Niemczech czy Wielkiej Brytanii. Dodatkowym czynnikiem hamulcowym będzie pewnie brexit, jeśli do niego wreszcie dojdzie. A jeśli będzie przeciągany – to niepewność też wcale gospodarce sprzyjać nie będzie.
Czy więc mamy szanse stać się znowu „zieloną wyspą”? W 2020 r. raczej jeszcze nie. Z prognoz Komisji Europejskiej wynika, że w 2020 r. każdy kraj zachowa wzrost gospodarczy. W Niemczech będzie symboliczny – 1,4 proc., ale jednak będzie. W Wielkiej Brytanii jest planowany na 1,3 proc. Cała strefa euro ma się rozwijać w tempie 1,4 proc.
Polska tymczasem w 2020 r. będzie się ciągle rozwijać całkiem nieźle. Nie będzie jednak największą ekonomiczną gwiazdą 2020 r. Jeszcze szybciej ma rozwijać się Malta – nawet w tempie 4,8 proc. Podobnie jak my mają się natomiast rozkręcać gospodarki takich krajów jak Bułgaria, Rumunia, Słowacja czy Irlandia.
Kryzys może jednak nadejść w kolejnych latach. Poza przywołanym już brexitem i ogólną szarzyzną ekonomiczną mamy jeszcze prawa ekonomii. Po tylu tłustych latach po prostu muszą pojawić się te chudsze.
Więc w 2021, 2022 czy 2023 teoretycznie sytuacja z 2008 i 2009 może się u nas powtórzyć. Z tym że raczej samotną „zieloną wyspą” nie będziemy. Będziemy raczej jedną z zielonych wysp, które będą sobie nieźle radzić na tle mizerii całego kontynentu. Jeśli wierzyć sondażom, to w tych latach rządził będzie PiS. Ciekawie, czy więc w przekazach tej partii również pojawi się termin „zielona wyspa”, który był przecież ulubionym sformułowaniem Donalda Tuska.