Po raz pierwszy od dawna polski rząd wymyślił nowe świadczenie, które nie służy rzucaniu pieniędzmi w elektorat

Państwo Rodzina Dołącz do dyskusji
Po raz pierwszy od dawna polski rząd wymyślił nowe świadczenie, które nie służy rzucaniu pieniędzmi w elektorat

Nie wierzę, że to piszę, ale „babciowe” mi się spodobało. Zaprezentowane niedawno założenia „Aktywnego rodzica” wydają się bardzo sensowne. To w końcu pierwszy od dawna program socjalny, czy jak kto woli: program wsparcia, który rzeczywiście służy rozwiązaniu konkretnego problemu w konkretny sposób. 

„Babciowe” pokazuje, jak się powinno tworzyć programy państwowego wsparcia

Nie jest żadną tajemnicą, że nie jestem entuzjastą „polskiego państwa dobrobytu”, które próbowała nam w Polsce zmajstrować Zjednoczona Prawica. Uważam, że dziesiątki miliardów złotych wydawane każdego roku na 800 Plus to marnowanie potencjału rozwojowego naszego kraju. Nie twierdzę oczywiście, że świadczenia te nie przyniosły nic dobrego, my zaś nich naprawdę powinniśmy zbudować zamiast nich piramidę albo kilka. Po prostu jestem zdania, że korzyści uzyskiwane przez polskie rodziny to jedynie skutek uboczny. Deklarowany na początku cel demograficzny nie został w końcu osiągnięty w nawet najmniejszym stopniu.

Wspominam o tym dlatego, że zadeklarowana przez Koalicję Obywatelską przed wyborami parlamentarnymi chęć stworzenia kolejnego świadczenia prorodzinnego wzbudziła we mnie autentyczną podejrzliwość. W końcu „babciowe” Donalda Tuska to już kolejny program polegający na przekazywaniu rodzicom co miesiąc niemałych kwot. W tym przypadku miałoby to być 1500 zł. Ktoś mógłby stwierdzić, że przemawia przeze mnie zawiść. Wszak w Polsce PiS osoba bezdzietna, która już dawno skończyła 26 lat, może liczyć głównie na konieczność sfinansowania tych ekstrawagancji ze swoich podatków.

Piekło jednak najwyraźniej zamarzło, bo założenia programu „Aktywny rodzic”, o których informował niedawno Dziennik Gazeta Prawna, budzą we mnie pewne pokłady optymizmu. Powiedziałbym wręcz, że w końcu mamy jakiś sensowny program socjalny.

Skąd ten entuzjazm z mojej strony? Przypomnijmy: okazuje się, że rządzący przewidzieli trzy różne warianty wsparcia. Świadczenie w maksymalnej wysokości 1500 zł otrzymywałaby dwójka pracujących rodziców. Musieliby jednak zawrzeć umowę z nianią albo członkiem bliskiej rodziny, którzy opiekowaliby się dzieckiem.

Drugą możliwością jest opieka nad dzieckiem w żłobku. Dzisiaj można na ten cel otrzymać 400 zł. Przygotowywany projekt ustawy zakładałby wzrost tej kwoty do nawet 1500 zł. Jeżeli rodzic sam zamierza zajmować się dzieckiem w domu, to otrzymywałby 500 zł w ramach Rodzinnego Kapitału Opiekuńczego. Nie będzie przy tym miała znaczenia liczba dzieci.

Gdybyśmy mieli więcej takich programów socjalnych jak „Aktywny rodzic”, to może bym tak na nie nie narzekał

Co w tym takiego wspaniałego? „Babciowe” oferuje konkretne rozwiązania problemu, z którym często borykają się świeżo upieczeni rodzice w Polsce. Powrót do aktywności zawodowej wymaga zapewnienia dziecku jakiejś formy opieki. To kosztuje: albo pieniądze, albo czas któregoś członka rodziny. Rozsądnym jest więc przynajmniej częściowa partycypacja w tych kosztach ze strony państwa, któremu z wielu różnych powodów zależy na powrocie młodych rodziców do pracy.

„Babciowe” nie jest jednak gwarantowanym dochodem podstawowym, ale tylko dla osób niepełnoletnich wypłacanym ich rodzicom. W przeciwieństwie do 800 Plus, które śmiało możemy w ten właśnie sposób określić. Szacowany koszt wprowadzenia programu „Aktywny rodzic” ma wynosić 1,3 mld zł. To względnie niewiele w porównaniu do wydatków socjalnych kreowanych przez poprzedników.

Jest z nim tylko jeden mały problem, przynajmniej z punktu widzenia takich malkontentów jak ja. „Babciowe” niestety nie pojawia się w próżni. Budżet trzeszczy pod ciężarem „polskiego państwa dobrobytu” i podatnicy będą musieli ponieść tego koszt. Rezygnacja z zerowego VAT na żywność i zapewne zamrożenia cen energii, to jeden z elementów ceny za jego utrzymanie. Podobnie jest zresztą z każdym przypadkiem „przycinania” przedwyborczych obietnic nowego rządu tam, gdzie trzeba by wydawać pieniądze. Coś za coś.

Gdybyśmy od początku kreowali programy wsparcia w przemyślany sposób, to być może teraz nie musieli wybierać. Trzeba się jednak cieszyć, że polityka rzucania pieniędzmi w wyborców tuż przed wyborami mimo wszystko się skończyła. Wsparcie konstruowane z głową stanowi pozytywną zmianę. Wielka szkoda, że z przyczyn politycznych nie możemy w tym duchu zracjonalizować 800 Plus, trzynastej i czternastej emerytury oraz innych świadczeń wykreowanych za PiS.