Jeżeli przyjąć za dobrą monetę popularne diagnozy problemów polskiego rynku nieruchomości, to ich rozwiązanie nasuwa się samo. Wprowadźmy podatek katastralny od drugiego mieszkania. W ten sposób absolutnie nikt nie wykupi młodym Polakom upragnionej nieruchomości sprzed nosa. Konsekwencje oczywiście będą katastrofalne, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami, prawda?
Utarło się, że główną bolączką rynku nieruchomości jest to, że młodym na dorobku mieszkania wykupują bogaci spekulanci
Podatek katastralny to nasza ulubiona danina, która nigdy nie zostanie wprowadzona w Polsce. Wielokrotnie wspominaliśmy na łamach Bezprawnika, że można ją bez trudu skonstruować w taki sposób, aby funkcjonowała całkiem dobrze. Problem tkwi w tym, że Polacy są na tyle rozsądni, by pod żadnym pozorem nie ufać politykom. Doświadczenie podpowiada, że tylko jedna nowelizacja dzieli rozsądnie skonstruowany podatek od koszmaru obywatela. Tym razem jednak nie chodzi nam o mądry podatek katastralny, lecz o rozwiązanie prawie tak szkodliwe, jak powszechnie obowiązująca danina majątkowa.
To właśnie podatek katastralny od drugiego mieszkania stanowi wręcz idealne rozwiązanie problemów polskiego rynku nieruchomości. Oczywiście pod warunkiem, że rozumiemy te problemy w tak uproszczony sposób, jak to robią politycy. Ci stawiają prostą diagnozę. Młodych Polaków na dorobku nie stać na zakup własnego lokum, bo co rusz jakiś bogatszy podmiot wykupuje im je sprzed nosa.
Demonizowane są przede wszystkim zagraniczne fundusze inwestycyjne i uczciwi fliperzy. Rzeczywistymi winowajcami będą raczej podmioty szukające mieszkań do najmu krótkoterminowego w stylu Airbnb oraz jedna grupa niemal całkowicie pomijana w debacie publicznej. Chodzi o drobnych ciułaczy, którzy poprzez posiadanie dodatkowego mieszkania starają się sobie zapewnić słynny pasywny dochód z najmu, lub po prostu bezpieczną lokatę kapitału.
Każda wymieniona grupa dysponuje większymi kwotami niż typowa młoda para, która chce zamieszkać na swoim. Dlatego właśnie rządzący wymyślili sobie, że użyją instrumentów podatkowych, by utrudnić życie wszelkiej maści „spekulantom”. Parę dni temu mogliśmy się dowiedzieć, że wyższa stawka podatku od czynności cywilnoprawnych obejmie osoby, które mają pięć mieszkań lub 315 mkw. powierzchni mieszkalnej.
Podatek katastralny od drugiego mieszkania proponuje partia Razem
Pomijając wszelkiej maści zarzuty o niekonstytucyjność i kolizję z prawem UE, można śmiało postawić tezę, że to kiepski pomysł. Być może uda się wyrugować z Polski fundusze inwestujące w nieruchomości i powstrzymać cywilizowanie się rynku najmu jako takiego. Być może nawet uda się skomplikować życie firmom działającym w sektorze najmu krótkoterminowego. Flipperzy jakoś sobie poradzą. Typowych drobnych inwestorów proponowane zmiany nie obejmą. Pod warunkiem oczywiście, że taka osoba nie ma już zbyt dużego domu.
Rządzącym trzeba przy tym oddać, że są bardzo ostrożni. Już zapowiadając zmiany, zarzekali się, że nawet im do głowy nie przyszło wprowadzać podatek katastralny. Prawdę mówiąc, myślałem, że nie ma w Polsce partii gotowej otwarcie postulować wprowadzenie takiej daniny. To w końcu cały czas polityczne samobójstwo. Okazuje się jednak, że podatek katastralny od drugiego mieszkania chciałaby wprowadzić partia Razem. Taki postulat znajdziemy w jej deklaracji programowej. Mowa o punkcie 13) części zatytułowanej „Państwo, które buduje mieszkania”.
Dążąc do równomiernego rozwoju infrastruktury społecznej oraz ograniczenia spekulacji wprowadzimy progresywny podatek od wartości nieruchomości. Podatek od pierwszej posiadanej nieruchomości pozostanie bez zmian.
Owszem, deklaracja programowa partii Razem jest w kwestiach mieszkaniowych bardziej rozbudowana. Znajdziemy w niej w dużej mierze rozwiązania, które Prawo i Sprawiedliwość już wprowadziło, lub które deklaruje, że wprowadzi. Dotyczy to także populistycznych haseł w rodzaju walki z zagranicznymi funduszami inwestycyjnymi i spekulantami. Docenić należy również to, że Razem sprytnie ukryło podatek katastralny od drugiego mieszkania bez mówienia tego wprost.
Tym niemniej, skoro to poważna propozycja, to powinniśmy się poważnie zastanowić nad konsekwencjami jej wejścia w życie. Zalety są dość oczywiste. Osoby posiadające już jakąś nieruchomość w praktyce nie będą mogły kupić następnej. To znaczy: będą mogły, ale będą cyklicznie oddawać państwu część jej wartości. To mało opłacalne, więc w teorii mieszkania powinni kupować ci, którzy ich nie mają.
Jeżeli chcesz pozbawić Polaków nieruchomości, to podatek katastralny jest doskonałym rozwiązaniem
Podatek katastralny od drugiego mieszkania sprawiłby, że na rynku nieruchomości pozostaną przede wszystkim młodzi Polacy na dorobku. Młode małżeństwa szukające mieszkań w okolicy nie będą agentami firm świadczących biedahotelarskie usługi czy paskudnymi spekulantami. Równocześnie większości Polaków problem nie dotyczy w takim stopniu, by byli gotowi sięgnąć po widły i pochodnie.
Wydawać by się mogło, że taka danina to rozwiązanie wręcz idealne, przynajmniej jeśli chodzi o wyeliminowanie zamożniejszych kupujących z rynku. Gdzie w takim razie tkwią wady? Podatek katastralny od drugiego mieszkania objąłby każde drugie mieszkanie. Odziedziczyłeś nieruchomość po zmarłym członku najbliższej rodziny? Płać. Chcesz kupić mieszkanie w innym mieście dla studiującego dziecka? Płać. Chcesz się przeprowadzić, ale jeszcze nie zdążyłeś sprzedać poprzedniego lokum? Nie licz, że państwo ci odpuści.
Możemy właściwie postawić sprawę jasno. Typowy podatek katastralny od drugiego mieszkania służyłby temu, by obywatele nie mieli więcej niż jednej nieruchomości. Prawidłowość ta jest zachowana także wtedy, gdy próg ustawimy nieco wyżej. Dlatego cały czas pozostają aktualne słowa naszego redaktora naczelnego:
Pomysł karania za drugie mieszkanie jest idiotyczny, niesprawiedliwy i niemoralny. Mógł powstać tylko w głowach nizin intelektualnych i przede wszystkim moralnych, dla których 7000 zł brutto miesięcznie to niewyobrażalne bogactwo, a dwa mieszkania to już magnat nieruchomości
Od siebie dodałbym jeszcze, że przy podatkach stanowiących procent wartości jakiegoś składniku majątku nawet powszechnie znienawidzony abonament RTV wydaje się całkiem uczciwym rozwiązaniem.