Opłata cukrowa, chyba lepiej znana jako „podatek od coli”, przyniosła państwowej kasie przez rok niecałe 1,5 mld zł. Sporo? Rząd początkowo myślał, że będzie dwa razy więcej. A może właśnie paradoksalnie to wszystko oznacza, że… rząd odniósł sukces?
Jak czytamy w „Dzienniku Gazecie Prawnej” opłata cukrowa przyniesie w całym 2021 r. budżetowi około 1,46 mld zł.
A to stosunkowo niewiele – pierwsze szacunki jeszcze przed wprowadzeniem podatku mówiły nawet o 3 mld zł. Później oceniano wpływy na skromniejsze 2 mld. Jak widać, te wliczenia też były zdecydowanie zbyt optymistyczne.
Jest podatek od coli, więc coli pijemy mniej
Przypomnijmy, opłata cukrowa weszła w życie wraz z początkiem 2021 r. Nowa danina, jak większość innych opłat autorstwa rządu, jest dość skomplikowana. Podzielono ją na dwie części – stałą i zmienną. Pierwsza wynosi 50 gr za każdy litr napoju słodzonego oraz dodatkowo 10 gr za każdy litr napoju z dodatkiem tauryny bądź kofeiny. Część zmienna to 5 gr za każdy gram cukru w napoju powyżej 5 gramów na 100 ml napoju.
Po debiucie podatku rzecz jasna szybko podrożały słodzone napoje z colą na czele. Rząd potrzebował pieniędzy i myślał, jak tu wprowadzić kolejne daniny, które można nazywać „opłatami prozdrowotnymi”, a nie kolejnymi podatkami.
Bo opłata cukrowa miała sprawić, że będziemy spożywali mniej cukru (choć podatek od cukru nie objął… cukierków czy czekolady). Jeśli więc wierzyć rządowi, że taki był naprawdę cel nowych regulacji, to… trzeba to nazwać sukcesem. Faktycznie – słodkich napojów pijemy coraz mniej.
Jak wylicza „DGP” od listopada 2019 do października 2020 r. sprzedano w Polsce 7,5 mld litrów napojów bezalkoholowych. W analogicznym okresie od 2020 do 2021 (czyli gdy większość czasu podatek już obowiązywał), było to już tylko 7,1 mld litrów. Spadek jest więc ogromny.
Jednocześnie za słodkie napoje płacimy zdecydowanie więcej. W okresie XI 2019 do X 2020 wydaliśmy na nie 16,4 mld zł, a od IX 2020 do X 2021 – aż 17,7 mld zł.
Niezdrowych napojów pijemy więc zdecydowanie mniej, więc trudno zrozumieć, czemu premier Mateusz Morawiecki tym sukcesem się jakoś nie chwali. No, chyba że jednak wpływy z opłaty cukrowej są dla niego prawdziwym rozczarowaniem. W takim wypadku trzeba będzie chyba jakoś tę „cukrową dziurę” załatać. No to może czas jednak rozszerzyć podatek od coli na czekoladę i cukierki?
Fot.: Karolina Grabowska/Pexels