Tak zwana opłata cukrowa skutkuje drastycznym wzrostem cen słodzonych napojów. Skoro nie można Polaków zmusić do zmiany przyzwyczajeń, to zawsze można ich spróbować do tego zmusić. Być może czas pójść tym tropem dalej i wyeliminować realne zagrożenie dla zdrowia i środowiska poprzez nowym podatek od kopciuchów.
W Polsce cały czas mamy przeszło 3 miliony starych pieców. Może więc czas wprowadzić podatek od kopciuchów?
Wystarczył jeden dzień niesprzyjającej aury, by smog w Polsce objął cały kraj. Wiele polskich miast miało w poniedziałek i wtorek najbardziej zanieczyszczone powietrze na świecie. Warto dodać, że nie jest to sytuacja ani w jakiś sposób wyjątkowa, ani tym bardziej niespodziewana.
Fatalna jakość polskiego powietrza wynika przede wszystkim z tolerowania ogrzewania kopciuchami – przestarzałymi piecami węglowymi. Nie wspominając już o tym, czym Polacy właściwie w swoich piecach palą. Wszyscy w końcu chyba znamy dowcip o segregacji po polsku, na śmieci do lasu i śmieci do pieca.
Pomimo wszelkiej maści zachęt i programów modernizacyjnych, jak chociażby program Czyste Powietrze, w Polsce wciąż znajdziemy około trzech milionów kopciuchów. Prośby, apele i uchwały antysmogowe nie są tak skuteczne, jak byśmy tego chcieli. Może więc czas sięgnąć po środki dużo bardziej drastyczne?
Żyjemy w czasach, gdy rząd zamyka sporą część gospodarki „na wszelki wypadek”, w oparciu o nieprecyzyjne i niejasne reguły – których zresztą i tak nieszczególnie się trzyma. Pamięta ktoś jeszcze strefy żółte i czerwone? Jakby tego było mało, w życie wszedł podatek cukrowy, z punktu widzenia przepisów ordynacji podatkowej: opłata. Rząd nałożył na napoje słodzone drakońską wręcz daninę. Wszystko po to, by Polacy zrezygnowali z niezdrowych nawyków żywieniowych. Podatek od kopciuchów brzmi jak logiczny następny krok.
Podatek od kopciuchów nie byłby niczym specjalnie unikalnym w polskim systemie podatkowym
Nie da się ukryć, że nawet zapijając alkohol w „małpce” wyjątkowo niezdrowym słodzonym napojem szkodzimy wyłącznie samym sobie. Owszem, państwo hipotetycznie może potem płacić za nasze leczenie, w ramach systemu ubezpieczeń społecznych i bezpłatnej opieki zdrowotnej. Większość Polaków końcu dostęp do ubezpieczenia zdrowotnego posiada. W przypadku kopciuchów trujemy nie tylko siebie, ale przede wszystkim sąsiadów, otoczenie i środowisko. Emisja zanieczyszczeń z pieca to zjawisko ewidentnie dużo bardziej szkodliwe.
Dlaczego więc nie obłożyć samego faktu posiadania kopciucha „opłatą” w wysokości 500 złotych miesięcznie? Uzyskane w ten sposób środki moglibyśmy przeznaczyć na leczenie chorób układu oddechowego, onkologię, finansowanie programów w rodzaju „Czystego Powietrza” i może nawet podreperować nieco budżet państwa. Wcale-nie-podatki od posiadania jakiegoś składniku majątku to też żadna nowość w polskim systemie prawnym. Abonament RTV jest w końcu kolejną „opłatą” za posiadanie radia lub telewizora.
Kwota 500 złotych ma znaczenie raczej symboliczne. Ważne jednak, żeby – idąc za przykładem opłaty cukrowej – była dostatecznie dolegliwa. Podatek od kopciuchów stanowiłby kolejny przejaw funkcji stymulacyjnej podatków jako takich. Chcemy w końcu stymulować obywateli, żeby raczyli w końcu kupić takie ogrzewanie, które nie będzie zatruwało otoczenia. Nic przecież tak nie zachęca do poważnej zmiany w życiu, jak poważne straty finansowe.
Jeżeli państwo może podwyższać ceny słodzonych napojów, to czemu miałoby nie walczyć podatkami z zanieczyszczeniem powietrza?
Oczywiście, podatek od kopciuchów wcale nie jest poważną propozycją zwiększenia państwowej opresji podatkowej. Co jak co, ale tego mamy w Polsce już teraz stanowczo zbyt dużo. Nie wspominając nawet o sposobie egzekwowania istniejących restrykcji, ograniczeń i poszczególnych „opłat” oraz „prawdziwych” podatków.
Nie zmienia to jednak faktu, że z jakością powietrza mamy w Polsce bardzo poważny problem, wymagający pilnego rozwiązania. Takie sytuacje sprzyjają refleksji nad sposobem funkcjonowania państwa, w szczególności tego na ile mogą sobie pozwolić rządzący dla dobra obywateli.
Jeżeli więc, uważamy, że cel uświęca środki, to podatek od kopciuchów rzeczywiście staje się całkiem rozsądnym posunięciem. Podobnie jak w przypadku, gdy jesteśmy zwolennikami 500 Plus, trzynastej i czternastej emerytury, opłaty cukrowej, kolejnych lockdownów, zamykania stoków, restauracji i zakazu antyrządowych protestów. Czym te wszystkie posunięcia różnią się od próby dosłownego oczyszczenia atmosfery w Polsce za pomocą karnej daniny? Zapewne i tak koszty poniesie ktoś inny, więc w czym problem?
Czysto hipotetyczny nowy podatek od kopciuchów dla zwolenników jak najbardziej wolnego rynku i jak najniższych danin na rzecz państwa – analogicznie – z definicji będzie stanowił kompletny absurd. Nie pierwszy, warto dodać. Bardzo prawdopodobne, że nie ostatni. Ten rok upłynie nam w końcu pod znakiem wzmożonej fiskalnej opresji. Nowe podatki i opłaty w 2021 r. to coś, do czego chyba będziemy musieli się przyzwyczaić.
Jeśli jednak ktoś popiera z całego serca dotychczasowe próby przesuwania granicy przez państwo i jednocześnie uważa podatek od kopciuchów za przejaw szaleństwa autora niniejszego felietonu, to nie pozostaje nic innego jak postawić jedno pytanie. Czy naprawdę istnieje jakaś istotna różnica?