Pomysły MFW wbrew pozorom są całkiem rozsądne. Po prostu trafiają się wśród nich takie, których Polacy nie zaakceptują
Nasz kraj ma poważny problem z deficytem budżetowym. Wydatki państwa są na tyle duże, że wpływy nie wystarczają na ich pokrycie. Różnica w przyszłym roku ma wynieść 271,7 mld zł. Teoretycznie deficyt sam w sobie nie jest jeszcze powodem do dramatyzowania. Radykalnym fiskalizmem i polityką ciągłego zaciskania pasa nie da się na przykład sfinansować kluczowych inwestycji, które są potrzebne do podtrzymania wzrostu gospodarczego.
Niestety żyjemy w czasach globalnej niestabilności, które wymuszają na Polsce między innymi szybkie zbrojenia. Do tego nie ma się co oszukiwać: wiara w to, że politycy wydają pieniądze pozyskane od obywateli w sposób racjonalny i celowy, wydaje się w najlepszym przypadku naiwnością.
Jak wybrnąć z tej sytuacji? Polski rząd, podobnie jak inne państwa, regularnie otrzymuje zalecenia od Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Nie są one oczywiście wiążące. Prawdę mówiąc, zdecydowana większość zaleceń z ostatniej serii brzmi rozsądnie. Rządzący powinni spróbować ograniczyć zgubne skutki uzależnienia Polaków od inwestowania w nieruchomości, na przykład za pomocą instrumentów podatkowych. Zaleca też stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego, położenie większego nacisku na pozyskanie pracowników z zagranicy, którzy są w stanie dobrze się ingerować ze społeczeństwem, a nawet ułatwienie pracy w niepełnym wymiarze. W rekomendacjach znalazło się nawet miejsce na wdrożenie systemu ETS2, ale w produktywny sposób.
Nawet jeśli się zgadzam z większością tych postulatów, to i tak zdaję sobie sprawę z tego, że w polskich warunkach są praktycznie nierealne. Wszyscy sobie zdajemy. Opór społeczeństwa byłby na tyle duży, że politykom nawet by nie przyszło do głowy realizowanie takich zaleceń na poważnie. Na przeszkodzie stoi też prezydenckie weto. Pewne rozwiązania po prostu w Polsce nie przejdą. Dobrym przykładem może być powszechny podatek katastralny proponowany przez MFW poprzednim razem.
Jest jednak jedna sugestia, nad którą warto się dłużej zastanowić. MFW proponuje bowiem, by podnieść podatek dochodowy od osób fizycznych. Ma to więcej sensu, niż by się wydawało na pierwszy rzut oka.
Podniesienie podatku dochodowego to nawet niezły pomysł, ale nie do końca z powodu łatania dziury budżetowej
MFW argumentuje, że podatek PIT jest w Polsce po prostu mało efektywny, a jeśli nasze państwo nie chce ciąć wydatków, to musi skądś znaleźć dodatkowe pieniądze. Nasz PIT wyróżnia się tymczasem na tle innych państw Unii Europejskiej.
Jeśli obecne poziomy wydatków na świadczenia społeczne, obronność i płace publiczne mają zostać zachowane, przy jednoczesnym uwzględnieniu przyszłych presji związanych ze starzeniem się społeczeństwa i klimatem, dochody będą musiały wzrosnąć. W tym kontekście w polskim systemie podatkowym wyróżnia się podatek dochodowy od osób fizycznych (PIT), który generuje o 5 proc. PKB mniej dochodów w porównaniu do średniej UE.
Nie może być inaczej. Poprzedni rząd drastycznie obniżył zobowiązania podatkowe tej uboższej części społeczeństwa. Obniżono pierwszy próg podatkowy z 19 do najpierw 18 a później 12 proc. Podniesiono w końcu kwotę wolną od podatku do 30 tys. zł. Należy przy tym wspomnieć, że przez "uboższą część społeczeństwa" mam na myśli nawet 92 proc. Polaków, którzy rozliczają się na skali podatkowej.
Teoretycznie moglibyśmy odwrócić przynajmniej obniżenie podstawowej stawki podatku PIT z powrotem do 19 proc. Wcale jednak tego nie postuluję. Prawdę mówiąc, nie jestem też jakoś bardzo przekonany o kluczowym znaczeniu opodatkowania dochodu zwykłych obywateli.
Podniesienie podatku dochodowego powinno służyć nie tylko pozyskaniu paru dodatkowych miliardów złotych dla Fiskusa. Jeżeli rozważać takie posunięcie, to przede wszystkim w kierunku ograniczania rozwarstwienia społecznego, które niestety systematycznie w Polsce rośnie. Innymi słowy: zamiast myśleć o dolnej stawce, powinniśmy się zastanowić, czy nie przydałby się nam pełnoprawny trzeci próg podatkowy zamiast jego protezy w postaci daniny solidarnościowej.
Ktoś mógłby teraz powiedzieć, że jeśli opodatkujemy dochód osób zamożnych, to te przeniosą się do innego państwa. Być może tak by było, ale doświadczenia całego świata zachodnie podpowiadają, że bogacze nie uciekają tak po prostu do krajów, w których podatki są niższe. Liczy się całokształt, a Polska przez ostatnie 20 lat stała się naprawdę niezłym miejscem do życia.
Równocześnie trzeba wziąć poprawkę na to, że będąc osobą zamożną, można obecnie znaleźć całkiem sporo sposobów na ograniczenie opodatkowania swojego dochodu. Możliwości są szerokie: ulgi, rozliczanie się z małżonkiem, odliczenia. Przedsiębiorcy mogą nawet wybrać sobie formę opodatkowania. Warto więc pomyśleć także nad rozwiązaniem tego samego problemu, co w przypadku podatku VAT.