Pandemia koronawirusa spowodowała trzęsienie ziemi w wielu branżach – lotnictwie, turystyce, tradycyjnym handlu czy motoryzacji. Jednak nie wszyscy cierpią. Podwyżka w czasach koronawirusa? Mogą na nią liczyć chociażby programiści. Ale nie tylko. Sporo branż okazało się odpornych na epidemię.
Branży IT epidemia właściwie nie dotyka – wynika z badania firm Devire oraz Kodilla.com. Średni wzrost wynagrodzeń od marca wyniósł tam ok. 10 proc.
Od momentu wybuchu pandemii aż 80 proc. pracowników IT utrzymało pensje lub dostało podwyżki. A jak to przekuwa się na konkretne pensje? „Na przykład architekt IT na umowie o pracę, przed wybuchem pandemii zarabiał 15-16 tys. zł brutto, teraz to jest 17-18 tys. zł – mówi Agata Miller z Devire.
Programiści mogą więc ciągle stawiać warunki pracodawcom. Jednak jak wynika z badania, zmniejszyła się nieco ich gotowość do podjęcia innej pracy. Jak mają dobre stanowisko, wolą przeczekać czasy niepewności – i po prostu zobaczyć, co przyniesie przyszłość.
Nie wszyscy są rzecz jasna w tak komfortowych warunkach. Są jednak inne branże, w których ostatnio podwyżki nie były czymś nadzwyczajnym. Ba, podwyżki są tam nawet wyższe niż w IT. O 15 proc. wzrosły na przykład płace w e-commerce oraz w marketingu. To zresztą jakoś specjalnie nie dziwi. Z powodu załamania tradycyjnego handlu, firmy musiały się szybko przestawić na handel w sieci. I dobrzy specjaliści byli tu wyjątkowo poszukiwani.
Podwyżka w czasach koronawirusa? Tu są radykalne cięcia wynagrodzeń
Więcej jest jednak oczywiście sektorów, w których wynagrodzenia topniały w ostatnich miesiącach. Gdzie najbardziej? Według Devire o ok. 20 procent w dół poszły pensje w handlu tradycyjnym, produkcji, motoryzacji i lotnictwie, ale też w usługach dla biznesu.
Te branże odnotowały w pierwszym półroczu gigantyczne straty – i pracownicy musieli zaciskać pasa. Na przykład jeśli chodzi o handel, to obniżono pensje aż 44 proc. pracowników.
Czy ich pensje wrócą do poziomów „przedcovidowych”? Pewnie nie wszyscy mogą na to liczyć. Bo chociażby wiele firm handlowych przerzuciło budżety obszarów „tradycyjnych” na obszary „internetowe”. I trudno się spodziewać, by ktokolwiek planował takie działania odwracać.