Salony fryzjerskie mogą być znowu otwarte. To wielka ulga dla zarośniętych Polaków, którzy tygodniami nie korzystali z takich usług? Niekoniecznie. Z badania wynika, że fryzjerskie podziemie zyskało u nas gigantyczną popularność.
Aż 49 proc. Polaków przynajmniej raz skorzystało z usług fryzjerskich w czasie trwania pandemii koronawirusa – wynika z badania firmy UCE Research.
Co więcej, aż 23 proc. ankietowanych nie chciało odpowiedzieć na takie pytanie. Być może więc część z nich skorzystała z usług „fryzjerskiego podziemia”, ale zwyczajnie nie chce się przyznać.
Tylko 28 proc. zdecydowanie natomiast powiedziało, że ani nie poszło do fryzjera, ani nie przyjęło go u siebie w domu.
Salony fryzjerskie otwarte. Wcześniej działały w „podziemiu”
W jaki sposób Polacy korzystali z fryzjerów w czasach pandemii? Z badania UCE wynika, że prawie 60 proc. przyjmowała ich w domach. 34 proc. specjalnie jeździła do fryzjera.
Jednak były „podziemne salony” – a odwiedziło je 7 proc. z tych, którzy korzystali z usług fryzjerskich.
Wynik może zaskakiwać – tym bardziej że Polacy wydawali się jednak dość zdyscyplinowani, jeśli chodzi o przestrzeganie zakazów. Widocznie jednak uznali, że czasem trzeba zaryzykować i skrócić włosy czy zarost. I najwyraźniej połowa mieszkańców naszego kraju wolała zaryzykować wizytę niż zaryzykować własną fryzurą. Na przykład prosząc o pomoc któregoś z członków rodziny.
Jeśli zaufać badaniu, fryzjerskie podziemie było dużo większe, niż komukolwiek się chyba wydawało. To z kolei oznacza, że sytuacja w branży wcale nie jest taka tragiczna. Mimo tego, po „legalnym” otwarciu salonów 18 maja, znalezienie wolnego terminu graniczy z cudem. Może to sugerować, że nawet jeśli Polacy odwiedzali fryzjerów „nielegalnie”, to i tak robili to znacznie rzadziej niż w czasach sprzed epidemii.
Są jednak usługi, które ciągle czekają na otwarcie. Rząd na przykład ciągle nie pozwolił na wznowienie działalności tatuażystów. Co ciekawe, i tu jest jednak spore podziemie. A można się o tym przekonać, odwiedzając dowolny serwis z ogłoszeniami. Artyści od tatuaży mogą dojechać, mogą przyjąć, a mogą nawet otworzyć dla jednego klienta swoje studio. Czyli podziemie tatuażystów działa bardzo podobnie do tego, jak działało podziemie fryzjerskie.