Kiedyś prowadzenie dużego biznesu było proste – trzeba było po prostu sprzedawać produkty, które klienci chcieli kupować. Dzisiaj korporacje muszą nie tylko dbać o linie produktowe, ale też o linię światopoglądową. Tu triumfy długo święciła progresywna lewica. Ale teraz zmienia się polityka Harley-Davidson. I to spore zwycięstwo „nowej prawicy”.
Wojna kulturowa dawno wyszła już z mediów i ze świata polityki – i weszła do korporacji. Większość dużych zachodnich koncernów inwestowała ostatnio gigantyczne środki w inicjatywy znane jako DEI, czyli diversity, equity and inclusion (a zatem różnorodność, równość i inkluzywność). Popularność inicjatyw DEI to rzecz jasna zwycięstwo lewicy, czy jak kto woli – progresywnej lewicy. Ale teraz prawica – czy może „nowa prawica” – kontratakuje.
Nowa polityka Harley-Davidson to koniec z DEI
Słynny producent kultowych w wielu kręgach motocykli ogłosił właśnie zakończenie podobnych inicjatyw w firmie. Co to oznacza? Nie ma już np. pułapów w firmie, które muszą zostać wypełnione przedstawicielami mniejszości etnicznych czy seksualnych. Koncern nie będzie już też prawdopodobnie sponsorował wydarzeń i parad środowiska LGBTQ+ – chce się natomiast skupić na promowaniu sportów motocyklowych.
Motocyklowy gigant daje jednak do zrozumienia, że ta decyzja nie przyszła mu lekko.
„Jesteśmy zasmuceni negatywnym odbiorem w mediach społecznościowych w ciągu ostatnich kilku tygodni, mającym na celu podzielenie społeczności Harley-Davidson” – napisała firma w oświadczeniu na portalu X.
O co chodzi? Ostatnio firma była pod ostrzałem wielu prawicowych aktywistów, między innymi popularnego w USA Robby’ego Starbucka. Walczą oni z „ruchem DEI” i z pomysłami progresywnej lewicy. Widać, czasem skutecznie.
Nie jest to zresztą pierwsze tego typu zwycięstwo. Wcześniej z polityki DEI zrezygnował m.in. znany producent traktorów John Deere.
Zarówno Harley-Davidson, jak i John Deere to firmy, które mają dosyć specyficzne grupy docelowe – wśród których, przynajmniej w USA, dominują raczej biali mężczyźni (choć np. Victoria’s Secret też niedawno zmieniła politykę). Raczej trudno sobie wyobrazić natomiast, by z polityki DEI rezygnowały duże firmy IT czy też np. sieci modnych kawiarni. Czy to znaczy, że niebawem będziemy mieli firmy „lewicowe” i „prawicowe”? Chyba do tego to wszystko dąży. Czasy „stabilnego centrum” w świecie polityki się już dawno temu skończyły. I w wielkim biznesie najwyraźniej też się kończą.