Szczecińska elektrociepłownia "Pomorzany" zaczęła mieć problemy w poniedziałek 8 lutego. Kilkadziesiąt tys. mieszkańców miasta miało zimne grzejniki - w momencie największych mrozów od lat.
Właściciel elektrowni, państwowa Polska Grupa Energetyczna, nie mogła sobie poradzić z awarią przez kilka dni. Dopiero po sześciu ogłosiła, że kryzys udało się opanować. Choć niektóre lokalne media twierdzą, że nie do końca, a problemy wcale się jeszcze nie skończyły.
Awaria to awaria, taki mamy klimat - można stwierdzić. Kłopot w tym, że elektrociepłownia była niedawno remontowana za grube dziesiątki milionów. Nie powinna się więc tak łatwo zepsuć, nawet gdy aura nie sprzyja. Poza tym PGE niespecjalnie tłumaczyła się z przyczyn awarii. Wolała w swoich komunikatach mówić o miejskiej polityce energetycznej Szczecina.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Kto właściwie zarządza elektrociepłownią ze Szczecina? Skoro to państwowe przedsiębiorstwo, można zgadywać, że polityk związany z PiS bez większego doświadczenia. I faktycznie - elektrowni szefuje niejaki Sylwester Chruszcz, polityk kojarzony ze skrajną prawicą, o nieznanych kompetencjach w dziedzinie ciepłownictwa.
Chruszcz niegdyś zastąpił samego Romana Giertycha na stanowisku prezesa Ligi Polskich Rodzin (choć będąc precyzyjnym, był tylko p.o. prezesa). Jego kariera polityczna była wyboista - raz się związał z Kukizem i został posłem. W 2019 związał się z PiS, ale do Sejmu się już nie dostał. Dostał jednak "nagrodę pocieszenia" - został dyrektorem zespołu elektrowni w Szczecinie i okolicach.
Polska elektrownia atomowa? Na pewno będzie bezpieczna?
Mówimy cały czas o regionalnej elektrowni, której nie powinno się nic stać. A nawet jeśli, to awaria powinna być szybko naprawiona. A teraz wyobraźmy sobie projekt "Polska elektrownia atomowa".
Zaawansowane plany już zresztą są - pierwszy blok elektrowni jądrowej w Polsce ma zostać otwarty w 2033 roku. Rząd twierdzi, że to zdrowa, zielona alternatywa. Że musimy iść w atom.
Oczywiście pojawiają się argumenty typu "Czarnobyl" i "Fukushima". I rząd, i eksperci przekonują jednak, że to będzie inna technologia, że ryzyko jest minimalne i że w ogóle wszystko będzie super bezpieczne.
Może i kupiłbym te argumenty. Jednak mam 100-procentową pewność, że w gronie zarządzających znajdą się politycy. Że będzie to taki sam "polityczny łup", jak szczecińskie elektrownie. A co się dzieje, jak elektrownia pada "łupem" polityków? Możemy spojrzeć na Szczecin. Ale możemy też spojrzeć na Czarnobyl - tam też i elektrownią, i kryzysem wokół niej, zarządzali politycy. Z wiadomym skutkiem.
Więc po prostu nie wierzę, że to będzie bezpieczne. Nie wierzę, że polska elektrownia atomowa będzie "apolityczna".
Ktoś powie - do 2033 r. nie będzie rządził PiS. Może tak będzie, może nie. Ale ma to przecież mniejsze znaczenie - ważniejsze jest to, że będą to pewnie politycy, a nie fachowcy. Jak już mają zarządzać elektrowniami, to wolę, by zarządzali tymi tradycyjnymi. Bo jednak wolę, by część Szczecina marzła, niż żebyśmy mieli nieporównywalnie większe kłopoty.