Pomoc dla powodzian to ostatnio w Polsce temat numer jeden. Zapowiedzi rządu są, do Gminnych i Miejskich Ośrodków Pomocy Społecznej wpływają już pierwsze wnioski o udzielenie wsparcia. Niestety, nie do końca wiadomo, kto dokładnie na tę pomoc finansową może liczyć – gminy same są w kropce, ponieważ obecnie brak odgórnych wytycznych dotyczących ewentualnego szacowania szkód i zasadności udzielania pomocy finansowej.
Rząd obiecuje, gminy płacą
Pomoc dla powodzian została zapowiedziana przez Donalda Tuska. Na początek mowa o 10 tysiącach złotych „na już” i nawet 100 tysiącach na remont zalanego domu, czy 200 tysiącach na odbudowę zniszczonego przez wodę budynku. W sytuacjach kryzysowych jednak najważniejsze jest zaspokojenie podstawowych potrzeb, tak więc poszkodowani najbardziej interesują się pierwszą z wymienionych kwot.
Takie wsparcie to nic nowego. Wspomniane przez Premiera Tuska 10 tysięcy złotych to suma dwóch różnych form wsparcia. Pierwsza z nich to kwota 2 tysięcy złotych, przewidziana przez ustawę o szczególnych rozwiązaniach związanych z usuwaniem skutków powodzi z 2011 roku. Druga, czyli 8 tysięcy złotych to pieniądze pochodzące z zasiłku celowego przyznawanego w przypadku klęsk i zdarzeń lodowych, wynikający z art. 40 ustawy o pomocy społecznej. W tym przypadku jednak kwota wsparcia została podniesiona z 6 tysięcy na wspomniane 8.
W obu przypadkach pieniądze są wypłacane przez gminy, a zatem wnioski o wsparcie należy kierować do Miejskich i Gminnych Ośrodków Pomocy Społecznej. Oczywiście gminy nie mają na ten cel środków zabezpieczonych w budżecie (zresztą w niektórych miejscowościach straty przewyższają roczny budżet samorządów), więc pieniądze mają zostać gminom przekazane.
Pomoc dla powodzian ma być, jednak nie wiadomo, kto ją dostanie
Gminy stoją w obliczu sporego wyzwania i wcale nie chodzi o kwestie finansowe. Pieniądze dla powodzian mają być, jednak nie do końca wiadomo, komu mają być przyznawane. To olbrzymi problem prawny, ponieważ pojawia się pytanie, w jakim przypadku przyznanie pomocy jest zasadne, a w jakim należałoby odmówić.
Stoimy w obliczu kryzysu interpretacyjnego. Chociaż oczywiście wypowiedzi premiera lub ministrów nie są źródłem prawa, w przestrzeni publicznej wciąż mówi się o „pomocy dla powodzian”. I tutaj pojawia się pytanie: gdzie jest granica przyznawania tej pomocy? Oczywiście, w idealnym systemie, pieniądze powinien dostać każdy poszkodowany, jednak w praktyce może to wyglądać całkiem inaczej.
W przypadku większości zasiłków istnieją pewne „widełki”. Przykładowo, zasiłek stały można otrzymać w sytuacji, gdy w rodzinie dochód nie przekracza 600 złotych na osobę. W przypadku obecnej sytuacji i problemów powodzian takich „widełek” brak. Gminy zgłaszają więc problemy związane z określaniem zasadności przyznawania pomocy. Oczywiście w przypadkach, gdy zniszczony został cały dom, problem nie występuje. Jednak już w momencie, gdy zalana została tylko piwnica, pracownicy odpowiadający za przyznawanie pomocy powodzianom mają wątpliwości.
Zalany piec czy zamrażarka może nie być podstawą do wypłaty zasiłku
Pieniądze z zasiłków mają zostać przeznaczone na zaspokojenie doraźnych potrzeb, związanych z wystąpieniem powodzi i przyznawane będą osobom, które w wyniku tej klęski żywiołowej ucierpiały. W przypadku dużych zniszczeń (zalane całe domy, budynki zburzone przez falę powodziową itp.) sprawa nie podlega żadnej dyskusji.
Dyskusja może jednak pojawić się w momencie, gdy zalana została sama piwnica. Przykładowo, jeżeli w takiej piwnicy znajdowała się zamrażarka, pralka i lodówka, może pojawić się problem z uzyskaniem wsparcia. Dlaczego? Ponieważ zasadniczo rodzina nie straciła dobytku życia. Co oczywiście nie oznacza, że nie znalazła się w trudnej sytuacji – sporo osób nie ma na tyle dobrej sytuacji materialnej, żeby dysponować oszczędnościami pozwalającymi na natychmiastowe odkupienie zalanych sprzętów. O zniszczonych w powodzi samochodach już nie wspominając.
Kolejny problem interpretacyjny, zgłaszany przez gminy, to kwestie zalania pieców węglowych. Sporo gospodarstw domowych (zwłaszcza prowadzonych przez osoby samotne czy starsze) wciąż korzysta ze starych pieców węglowych, które nie spełniają obecnych norm. Piece takie, zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie powinny być wykorzystywane. Ciężko jednak mieć pretensje do osoby, której nie stać na leki, że nie zainwestowała w nowe źródło ogrzewania. W tym przypadku może jednak być problem, ponieważ skoro piec nie powinien być wykorzystywany, to przy szacowaniu strat nie powinien być brany pod uwagę. Brak pieniędzy z zasiłku powodziowego w tej sytuacji może oznaczać brak źródła ogrzewania w zimie dla danego domu.
To tylko kilka wyzwań, przed którymi stoją obecnie gminy. Oczywiście w obliczu klęski żywiołowej pracownicy Ośrodków Pomocy Społecznej będą zapewne starać się przyznać tak dużo zasiłków, jak to tylko możliwe. Problemem jednak są przepisy (czy może raczej w tym przypadku ich brak). Gminy zadają pytania i póki co nie uzyskują na nie odpowiedzi. Cały system pomocy jest w organizacji, zatem pozostaje czekać na wypracowanie odpowiednich rozwiązań.