Powódź 2024 to kolejna powódź tysiąclecia (mówi się o skali zniszczeń większej niż w 1997). Wielka woda w tym przypadku to dziesiątki tysięcy ludzkich tragedii i miliony złotych, które poszły w błoto. I to dosłownie. Miliony (a nawet miliardy) będą potrzebne na odbudowę zniszczonych budynków. Sporo pieniędzy potrzeba również na odbudowę zniszczonej infrastruktury.
Pomoc dla powodzian, obawy w samorządzie
Powódź 2024 z pewnością przejdzie do historii. Przez Polskę dosłownie przepłynęły miliardy złotych, które spoczęły obecnie na dnie Bałtyku. I nie mamy szansy ich wykopać, pieniądze trzeba więc pozyskać z innych źródeł. Konkretnie chodzi o skalę zniszczeń. Premier informował już o zabezpieczeniu miliarda złotych w budżecie na pomoc dla powodzian. Prawdopodobnie tych środków zabraknie. A pomoc osobom, które straciły dorobek życia, to dopiero wierzchołek góry lodowej.
W tragicznej sytuacji znalazło się również wielu przedsiębiorców. Oczywiście większość firm jest ubezpieczona, jednak nie wiadomo, kiedy (i czy w ogóle) będą oni mogli wznowić swoje działania i wrócić na rynek. A dłuższa nieobecność w biznesie może wiązać się ze stratą klientów i z zaczynaniem wszystkiego od początku. Ten problem dotyczy głównie zakładów produkcyjnych, w których zniszczone zostały maszyny.
Problemy zgłaszają również samorządy, które już łapią się za głowę i zastanawiają, skąd wziąć pieniądze na konieczne naprawy. A napraw będzie sporo. Nie chodzi tylko o spektakularne klęski, takie jak zniszczenia mostów, czy całych budynkach, które zostały zmiecione z powierzchni ziemi. W rzeczywistości ucierpiały parki, skwerki, przestrzenie użyteczności publicznej i co najważniejsze – drogi.
Powódź 2024 zachwiała budżetami samorządów
O ile na pomoc dla ludzi, którzy stracili w wyniku powodzi wszystko, rząd już zapowiedział pomoc finansową, to samorządy mogą zostać z problemami same. I nie chodzi tutaj o miejscowości najbardziej dotknięte żywiołem, takie jak Lądek-Zdrój, Kłodzko, czy Stronie Śląskie, ale o gminy, w których wodach zebrała swoje żniwo, ale nie w tak spektakularny sposób.
Tysiące miejscowości w Polsce zostało zniszczonych. Starty są naprawdę ogromne, chociaż ciężko znaleźć gdziekolwiek dokładne liczby. Zresztą, obecnie wielu zniszczeń nie da się oszacować, w niektórych miejscowościach strażacy wciąż walczą z wodą, a zniszczenia będą ujawniać się w miarę upływu czasu.
Największym wyzwaniem dla samorządów jest doprowadzenie do odpowiedniego stanu dróg. W wielu miejscach woda podmyła drogi, wypłukała fragmenty ulic, czy podziurawiła dojazdy. W opłakanym stanie są drogi gruntowe, a asfalt w wielu miejscach przypomina ser szwajcarski. Ucierpiały również konstrukcje mostów. Włodarze miast już zastanawiają się, skąd wezmą pieniądze na potrzebne naprawy.
Polska potrzebuje miliardów, żeby się odbudować
Oczywiście zaspokojenie podstawowych potrzeb osób, które w wyniku powodzi straciły dorobek życia, jest najważniejsze. Pomoc wszystkim, którzy w wyniku niszczycielskiego żywiołu ucierpieli, jest priorytetem. Jednak część środowisk samorządowych poważnie obawia się, że gdy te skutki klęski żywiołowej zostaną już zapomniane, o reszcie zwyczajnie się zapomni.
Problemem w tym wszystkim jest brak spektakularnych zdarzeń. O ile pomoc rodzinie, która straciła wszystko, budzi olbrzymie emocje, to wsparcie dla gmin, które muszą nagle znaleźć kilkadziesiąt milionów na naprawę infrastruktury, już niekoniecznie. Problem pojawia się również w przypadku dróg dojazdowych. Wiele osób (zwłaszcza na wsiach), aby dojechać do drogi gminnej, musi pokonać spory odcinek drogi prywatnej. Te trakty komunikacyjne również zostały zniszczone, a doprowadzenie ich do ładu wymaga sporych środków finansowych i ogromu pracy. Obecnie brak informacji, czy w takich przypadkach również będzie można liczyć na jakiekolwiek rządowe (lub europejskie wsparcie).
Unijne pieniądze na odbudowę Polski
Minister Funduszy i Polityki Regionalnej zapowiedziała, że rząd przekieruje 1,5 miliarda złotych z funduszy europejskich na odbudowę po powodzi. Zgodnie z zapowiedziami te pieniądze mają być przeznaczone na remonty i odbudowy domów mieszkalnych, naprawę infrastruktury energetycznej, a także sieci wodnych i kanalizacyjnych w miejscowościach dotkniętych przez powódź. Kolejne 3,5 miliarda złotych ma pozwolić na budowę i umacnianie wałów przeciwpowodziowych.
To ogromne kwoty, które jednak w dalszym ciągu nie obrazują skali zniszczeń. Samorządy potrzebują miliardów na odbudowę zniszczonej infrastruktury. Pierwsze gminy już sygnalizują konieczność zdobycia kamienia na doraźną naprawę zniszczeń. Inne zastanawiają się, ile zniszczonych odcinków dróg są w stanie naprawić z przyszłorocznego budżetu. Inwestycje drogowe to olbrzymie koszty, nie wiadomo skąd uda się zdobyć pieniądze. Może zdarzyć się tak, że na część napraw (innych niż doraźne) pozostanie nam długo poczekać.