"Potrzebne informacje"
Irytujące komunikaty nie są aż tak bardzo irytujące, jeśli nie jesteśmy nimi aż tak bardzo bombardowani. Tymczasem "potrzebne informacje" słyszymy dziesiątki razy, gdy chcemy zapłacić za swoje zakupy w Biedronce. Jeśli kogoś to nie irytuje, to pewnie ma spore doświadczenie w medytacjach. I jeszcze jedno - irytujący komunikat nie byłby aż taki głośny. Mamy nadzieję, że Biedronka o tym pomyśli.
Problemy z kasami samoobsługowymi. Obsługa jest na miejscu akurat wtedy, gdy nie jest potrzebna
To chyba jakieś nowe Prawo Murphy'ego. Przy maszynach stoi zwykle ktoś z obsługi, pilnuje - i jest gotowy nam pomóc. Ale dzieje się to akurat wtedy, gdy maszyna ma swój dobry dzień. Jeśli z automatem jest problem, zazwyczaj nikogo wokół nie ma. Trzeba więc wołać, krzyczeć i denerwować się - aż wreszcie ktoś się pojawi. Oczywiście nie byłby to tak wielki problem, gdyby automaty kasowe działały sprawniej, ale...
No właśnie. Problemów jest mnóstwo
Technologia wykorzystywana w samoobsługowych kasach nie jest już taką wielką nowością. Ciągle jednak ma się poczucie, że nie jest ona specjalnie dopracowana. Liczba bugów jest duża i ciągle wcale nie tak łatwo zrobić bezproblemowo zakupy. No chyba że to nie są bugi.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Bug to czy feature? W kasach samoobsługowych pewności nie ma
Podam przykład. Niedawno byłem w Biedronce i chciałem schować dwa różne wypieki (a ściślej mówiąc - dwa różne croissanty) do jednego papierowego woreczka. Chciałem być oszczędny i ekologiczny - po co marnować dwa woreczki na dwa croissanty? Ale system zwariował. Nie chciał przyjąć, że dwa różne croissanty mogą być w jednym worku. Jako że nikogo nie było w pobliżu (patrz punkt drugi), musiałem wracać się na stoisko z wypiekami, wziąć drugi woreczek - i jeszcze raz czekać w kolejce.
A jeśli przy kolejkach jesteśmy...
Kasy samoobsługowe były nam sprzedawane jako remedium na kolejki przy kasach. Tylko trudno mieć wrażenie, by kolejki jakoś się przez to zmniejszały. Z tym że zamiast do tradycyjnych kas, ludzie teraz stoją i czekają, aż zwolnią się stanowiska przy kasach samoobsługowych. Może to wina tego, że kas jest za mało i zbyt często się one psują. A może jeszcze nie nauczyliśmy się z nich szybko korzystać. Fakt pozostaje faktem - wiele czasu dzięki nim nie zyskujemy.
Korzystanie z "taśm" jest po prostu wygodniejsze
Wyciągamy towary z wózka, ładujemy je na "taśmę", kasujemy - i potem zabieramy. Komu to przeszkadzało? Korzystanie z kas samoobsługowych jest po prostu mniej wygodne dla ludzi młodszych. A dla starszych może być problemem. Bo miejsca pakowania są zainstalowane nisko i trzeba się mocno schylać.
Problemy z kasami samoobsługowymi. Musisz pamiętać o paragonie, bo utkniesz w sklepie na dobre
To akurat dotyczy Lidla. Warunkiem tego, by otworzyła się bramka, jest zeskanowanie paragonu. A przecież niektórzy mają tendencję do wyrzucania paragonów po zakupach, a niektórzy wrzucają je gdzieś głęboko do toreb. Oni wszyscy muszą zmienić przyzwyczajenia. Bez paragonu bowiem mogą utknąć w sklepie na dobre.
Przy kasach się zastanawiamy, jak długo jeszcze będziemy potrzebni
Zawsze postęp technologiczny jest trochę szansą, a trochę zagrożeniem. Ale w którym miejscu nas on postawi? Chyba każdy miał choć raz podobną refleksję podczas korzystania z samoobsługowej kasy. Jeśli bowiem kasjer nie jest już niezbędny, to czy ja nie mogę zostać zastąpiony przez maszynę? Kto wie zresztą, czy lepszy felieton o kasach samoobsługowych nie wyszedłby spod pióra Chatu GPT.
A same zakupy się "odhumanizowały"
Rzadko kiedy traktujemy wizytę w dyskoncie w kategoriach towarzyskich. Choć w czasach lockdownów nierzadko była to jedna z niewielu okazji, by zamienić z kimś parę słów "na żywo". Nawet w bardziej "normalnych" czasach miło po prostu zamienić kilka słów w czasie zakupów. Teraz zakupy stają się kolejną "odhumanizowaną" czynnością, w której nie musimy wchodzić z nikim w interakcje.
A jako że nie ma człowieka, to jeszcze łatwiej nam się wciska karty lojalnościowe
W większości kas przed płatnością trzeba przejść przez etap zapytania o to, czy mamy kartę lojalnościową. To wydłuża cały proces i dodatkowo nas irytuje. Bo choć kasjerzy i kasjerki też nierzadko nam "wciskają" karty, ale wychodzi do dużo bardziej naturalnie. No i jak kasjerka nas zna, to już dobrze wie, czy mamy kartę, czy nie - i może omijać to pytanie. Automatyczna kasa raczej się nas nie "nauczy" w ten sposób. A pewnie i nie bardzo by chciała - bo przecież jej zadaniem jest to, by wciskać karty lojalnościowe wszystkim opornym.
Z niektórymi problemami z kasami samoobsługowymi sieci sobie pewnie poradzą, z innymi nie. Do samych automatów powinniśmy się jednak przyzwyczajać - automatyzacja w sklepach (i w innych dziedzinach życia) raczej nie wyhamuje, a zapewne tylko będzie przyspieszać.