Jak sygnalizowaliśmy na Bezprawniku, w listach od ZUS przyszli emeryci otrzymują prognozy świadczeń niższych niż w ubiegłych latach. Za sytuację odpowiada głównie obniżenie wieku emerytalnego. Okazuje się jednak, że prognozowana emerytura w rzeczywistości może być wyższa nawet o kilkaset złotych. Kalkulatory ZUS są bowiem bardzo nieprecyzyjne.
Prognozowana emerytura – nie taka głodowa?
Niedawno większość ubezpieczonych po 35. roku życia dowiedziała się, że emerytura maleje – list ZUS nie pozostawił złudzeń. Rozgoryczenie przyszłych świadczeniobiorców stawało się tym większe, im bliżej byli przejścia na emeryturę. Jak się okazuje, prognozy zawarte w tegorocznych listach od ZUS są niemiarodajne i wprowadzają ubezpieczonych w błąd. Przekonali się o tym sami zainteresowani, którzy po wizycie u doradcy ZUS dowiedzieli się, że prognozy nie uwzględniły waloryzacji składek w b.r. To, z kolei, miało znaczący wpływ na wysokość przewidywanego świadczenia emerytalnego. Jak donosi czytelniczka Gazety Pomorskiej, w jej przypadku różnica była zasadnicza. Wynosiła ona bowiem blisko 800 zł miesięcznie.
Czego dowiemy się od doradcy emerytalnego?
Przede wszystkim jest on w stanie przeprowadzić indywidualną symulację wysokości świadczenia dla poszczególnych miesięcy odejścia na emeryturę. Wspominaliśmy już, że przejście na emeryturę w czerwcu, ze względu na waloryzację, jest niekorzystne dla kieszeni przyszłego świadczeniobiorcy. O tym fakcie również powinien informować rzetelny doradca emerytalny. W przypadku zmiany pracy i zarobków, doradca emerytalny sprawdzi, jak na chwilę obecną przedstawia się prognozowana emerytura.
Z czego wynikają rozbieżności w prognozach?
Według Krystyny Michałek, rzecznika regionalnego ZUS w Bydgoszczy:
„W Informacji o Stanie Konta Ubezpieczonego (IOSKU) hipotetyczną wysokość przyszłej emerytury po osiągnięciu wieku emerytalnego obliczyliśmy na podstawie stanu konta ubezpieczonego na 31 grudnia minionego roku, na podstawie składek, które nasz klient już zebrał i które mógłby zebrać, gdyby od 2018 r. do ukończenia wieku emerytalnego pracował.”
Prognoza jest więc pozbawiona waloryzacji kapitału i składek, które wpłynęły od początku bieżącego roku. W konsekwencji, prognozowana emerytura wyliczona jest w oparciu o niepełne dane i szacowana jest w przybliżeniu. Ich szacunek opiera się na średniej składek dotychczasowych i nie uwzględnia wielu istotnych zmiennych. Należą do nich np. wspomniana roczna waloryzacja składek, ale również wzrost zarobków w wyniku podwyższenia kwalifikacji, awansu itp.
Po co wprowadzać ubezpieczonych w błąd?
Jak tłumaczy Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, Elżbieta Bojanowska:
„Pokazanie hipotetycznej wysokości świadczenia w warunkach bieżącego roku pozwala na orientację, co do jego wartości realnej.”
Oznacza to, że nawet gdyby prognozowana emerytura miała uwzględniać waloryzację składek, to mimo tego i tak byłaby ona niedoszacowana. Szacunki nie obejmą bowiem np. wzrostu cen, czyli faktycznego odniesienia świadczenia do kosztów życia. Przewidywana w ten sposób emerytura, a co za tym idzie, wyższa kwota świadczenia, obrazowałaby więc relację niezgodną z rzeczywistością.
Temat przyszłych świadczeń emerytalnych poruszaliśmy na Bezprawniku niejednokrotnie. Najniższa emerytura w Polsce i emerytura 20-latka wzbudzały duże kontrowersje i trudno się temu dziwić. Przyszli emeryci mają bowiem świadomość, że – gdyby liczyć tylko na świadczenie emerytalne – przyjdzie im biedować. Tymczasem fakt, że emeryt pracował uczciwie całe życie nie daje mu gwarancji na godną i „spokojną starość”.