Polski system podatkowy wciąż robi wiele, by aż się chciało od niego uciec
O naszym systemie podatkowym można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest on przyjazny. W corocznym rankingu International Tax Competitiveness praktycznie zawsze Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc. W 2024 r. nieco się pod tym względem poprawiło i jesteśmy jedynie ósmym państwem od końca na 38 uwzględnionych w zestawieniu. Są także pewne kwestie, których raporty nie uwzględniają. Przykładem może być stosunek organów podatkowych do podatnika.
W tej sytuacji naturalnym wydaje się, że wielu przedsiębiorców przynajmniej rozważa przeniesienie firmy za granicę. Większość z nich ostatecznie się na to nie decyduje. Nie każdy w końcu jest gotowy do wzięcia na siebie niemałego logistycznego wyzwania. Warto jednak zauważyć, że przeniesienie firmy to nie to samo, co transfer całej działalności do innego kraju. Najczęściej mamy do czynienia z działaniem czysto formalnym, które służy uzyskaniu określonym korzyściom dla przedsiębiorstwa albo samego przedsiębiorcy. Jak się łatwo domyślić, chodzi o podatki – we wszystkich możliwych ich aspektach.
Z pewnością każdy z nas słyszał o transferowaniu zysków za granicę w obrębie spółek kapitałowych. Wcale nie trzeba być globalnym gigantem technologicznym, by móc przeprowadzić taką operację. Potrzebna nam będzie spółka kapitałowa albo fundacja rodzinna w dowolnie wybranym kraju, która stanie się właścicielem polskiego przedsiębiorstwa. Do tego będziemy musieli dysponować dobrze skonstruowanym schematem optymalizacyjnym pozwalającym nam zgodnie z prawem przenosić wypracowane w Polsce zyski za granicę. Nie da się ukryć, że nie jest to proste przedsięwzięcie. Istnieje jednak całkiem sporo wyspecjalizowanych kancelarii, które oferują doradztwo w tym zakresie.
Podstawowe pytanie brzmi: dlaczego dokładnie mielibyśmy się zdecydować na przeniesienie firmy za granicę? Przede wszystkim wybór kraju docelowego będzie zależeć od tego, co właściwe chcemy osiągnąć. Wbrew pozorom, obniżenie zobowiązania podatkowego wcale nie jest jedyną korzyścią, jaką moglibyśmy uzyskać w ten sposób. Nie da się jednak ukryć, że równocześnie jest tą najbardziej oczywistą.
Przeniesienie firmy za granicę kojarzy się nam zwykle z rajami podatkowymi i słusznie
Jeżeli chcemy płacić możliwie niskie podatki i nie ma w nas nawet krzty patriotyzmu, to naturalnym rozwiązaniem będzie dla nas przeniesienie firmy do któregoś z rajów podatkowych. Potrzebujemy państwa, które oferuje możliwie niskie stawki podatku, maksymalną prostotę procedur oraz rozbudowaną sieć umów o unikaniu podwójnego opodatkowania. Siłą rzeczy interesuje nas kraj z dostępem do unijnego wspólnego rynku.
Tak się składa, że w Europie mamy kilka rajów podatkowych. Komisja Europejska określiła mianem "wewnętrznych" sześć państw: Cypr, Maltę, Luksemburg, Irlandię oraz... Belgię i Holandię. Pierwsze cztery państwa są wręcz słynne ze szczególnie korzystnego opodatkowania spółek. Wskazanie dwóch ostatnich może dziwić. Obydwa słyną nie tylko z surowego opodatkowania dochodu osób fizycznych. Podstawowa stawka CIT wynosi w Belgii 25 proc. Obniżona stawka 20 proc. obejmuje firmy osiągające przychody do 100 tysięcy euro. W Holandii jest podobnie: podstawowa stawka CIT wynosi 25,8 proc. Szału nie ma.
Belgię i Holandię zakwalifikowano jako raje podatkowe głównie dlatego, że tamtejsze prawodawstwo sprzyja transferowaniu pieniędzy dalej – do państw położonych poza Europą, które oferują już naprawdę symboliczne opodatkowanie. To kolejna ważna korzyść, jaką może przynieść przeniesienie firmy za granicę. Nie trzeba być rajem podatkowym w ścisłym tego słowa rozumieniu, by znaleźć ważne miejsce w transgranicznym schemacie optymalizacyjnym. Dobrym przykładem może być Liechtenstein.
Bardzo często nie chodzi o stawki podatkowe, ale o subtelne korzyści, które państwa oferują swoim podatnikom
Małe alpejskie państwo stosuje stawkę podatku CIT typową dla "prawdziwych" europejskich rajów podatkowych wynoszącą 12,5 proc. Równocześnie jednak oferuje swoim podatnikom bardzo liberalne przepisy dotyczące tworzenia statutów fundacji rodzinnych. Założyciel może sobie zagwarantować określone przywileje i zapewnić sobie kontrolę nad fundacją. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to staje się ona niemalże przedłużeniem prywatnego majątku przedsiębiorcy. Warto dodać: korzystniej opodatkowanym niż dochody osoby fizycznej z prowadzenia działalności gospodarczej.
Fundacje rodzinne w Liechtensteinie mogą skorzystać z ulg i zwolnień. Na przykład dywidendy i zyski kapitałowe nie są opodatkowane w ogóle. Podobnie wygląda sprawa dochodów z nieruchomości oraz zagranicznych zakładów. Prawdę mówiąc, fundacje rodzinne w Liechtensteinie mają wszystko to, co nasze Ministerstwo Finansów uznało za przesadę i potencjalne nadużycie. Patrząc na problem w tym kontekście, nie ma się co dziwić, że krajowi przedsiębiorcy poczuli się oszukani planowanymi w Polsce korektami przepisów. Wydaje się wręcz, że pierwotna wersja fundacji rodzinnych była mocno wzorowana na rozwiązaniach funkcjonujących w Liechtensteinie.
Przeniesienie firmy za granicę może nam także dać korzyści dużo bardziej niematerialne, choć wciąż dotyczące podatków. Być może część naszych czytelników pamięta hasło przenoszenia działalności do Czech. Była to odpowiedź na coraz mocniejszą opresję podatkową ze strony krajowego Fiskusa. Warto dodać, że spopularyzowało się jeszcze przed uchwaleniem ustaw Polskiego Ładu.
Statki podatkowe naszych południowych sąsiadów nie różnią się jakoś bardzo od naszych. Różnica tkwi w podejściu do podatnika. O ile w Polsce jest ono często jawnie wrogie, o tyle Czesi starają się pomagać przedsiębiorcom w wywiązaniu się ze zobowiązań podatkowych. To miło choć raz nie być traktowanym jak jeszcze niezłapany złodziej. Trzeba jednak wspomnieć, że ucieczka do Czech przed Polskim Ładem nie miała charakteru masowego. Decydowały się na nią głównie małe i średnie polskie firmy. Te większe już dawno ulokowały się na Cyprze albo w Liechtensteinie.