Nie ulega wątpliwości, że polska gospodarka potrzebuje imigrantów. W obecnej, tragicznej sytuacji demograficznej jest to jeden z kluczowych sposobów, aby utrzymać naszą ekonomię i system emerytalny przy życiu. Jednak coraz więcej ekspertów zauważa, że imigracja to nie tylko szanse i plusy dla Polski, ale także wyzwania. Najnowszy raport Fundacji Centrum Myśli Gospodarczej każe nam spojrzeć na imigrację w sposób bardziej sceptyczny.
Przyjazd imigrantów jest dotkliwy dla portfeli mieszkańców. Szczególnie tych, którzy wykonują proste, ale niezbędne prace
Raport mówi nam o skutkach przyjazdu imigrantów, którzy przyczyniają się do spadku wynagrodzeń osób nisko wykwalifikowanych. Eksperci wyliczają, że siła tego efektu może wahać się od 1 do nawet 20 proc. Jako przykład negatywnego wpływu imigracji na płace, eksperci Fundacji Centrum Myśli Gospodarczej podają sytuację Wielkiej Brytanii, gdzie przyjazd imigrantów spowodował wzrost nierówności dochodowych. W przypadku UK imigracja zmniejszała dochody osób, które zarabiały najmniej, ale wpływała pozytywnie na płace pracowników, którzy zarabiali co najmniej medianę wynagrodzeń.
Co więcej, przyjazd imigrantów ma wpływ także na konsumentów. Rosną przede wszystkim ceny mieszkań – procentowy wzrost populacji w wieku produkcyjnym przekładał się w stosunku 1:1 na procentowy wzrost cen mieszkań. Twórcy raportu powołują się na dane z Hiszpanii, gdzie przyjazd imigrantów w liczbie 10 proc. miejscowej populacji, powodował wzrost cen mieszkań również o 10 proc. Także w Polsce mieliśmy do czynienia ze wzrostem cen najmu i spadkiem liczby ofert mieszkań po przyjeździe uchodźców z Ukrainy.
Eksperci zwracają uwagę także na kulturowe koszty integracji imigrantów, ale także inne problemy
Twórcy raportu kładą nacisk na problemy z integracją imigrantów, o których nie mówi się zbyt często. Integracja przybyszów z innych krajów jest praktycznie zawsze procesem długotrwałym. Przykładem jest tutaj zjawisko występowania różnic kulturowych nawet w czwartym pokoleniu. Imigranci nadwyraz często dokonują przeszczepiania wzorców kulturowych, wywodzących się z krajów swojego pochodzenia, co wpływa nie tylko na społeczeństwo, ale także na politykę kraju przyjmującego.
Eksperci zwracają także uwagę na fakt, że widoczne na pierwszy rzut oka pozytywne aspekty imigracji (takie jak wtapianie się imigrantów w społeczeństwo i uczenie się przez nich języka), są często tylko powierzchowne. Kiedy różnice w sposobie bycia są widoczne także po kilku pokoleniach, tak jak w niektórych krajach zachodu, integracja nie może być okrzyknięta pełną i udaną.
Autorzy opracowania uświadamiają także czytelników o skutkach procesu erozji kapitału społecznego, który często (choć nie zawsze) ulega rozmontowywaniu przez niekontrolowaną i niezaplanowaną imigrację. Taką tezę wygłasza przywoływany w raporcie amerykański socjolog Robert Putnam. Mówi on głośno o tym, że w dzielnicach wielokulturowych duża część ludzi ma tendencję do zamykania się w gronie najbliższej rodziny. To powoduje spadek zainteresowania losami lokalnej wspólnoty, a także mniejsza skłonność do altruizmu i nawiązywania przyjaźni.
Te problemy sprawiają, że rośnie liczba osób, które sprzeciwiają się polityce całkowitego otwarcia granic
Raport zwraca także uwagę na zmianę postrzegania osób, które z nieufnością patrzą na niekontrolowany napływ uchodźców do krajów Wspólnoty. Jeszcze do niedawna byli oni marginalizowani i diabolizowani, a dzisiaj na stałe wpisali się w krajobraz polityczny wielu krajów UE. Do partii, które głoszą jawnie antyimigranckie hasła, należy np. Alternatywa Dla Niemiec, holenderska Partia Wolności, Wolnościowa Partia Austrii, Bracia Włosi, Zjednoczenie Narodowe we Francji, a w Polsce oczywiście Konfederacja, a w ostatnim czasie także Prawo i Sprawiedliwość.