Przypinki dla zaszczepionych, tak, by na pierwszy rzut oka odróżniali się od niezaszczepionych, to dosyć kontrowersyjny pomysł. Jest on jednak całkiem realny, choć jedynie pilotażowo — w jednym z niemieckich miast.
Przypinki dla zaszczepionych
Jak pisze „Bild”, pojawił się pomysł, by wdrożyć specjalne przypinki dla zaszczepionych. Pomysł wyszedł od władz niemieckiego miasta Moers, które leży w Nadrenii Północnej-Westfalii. W tym landzie liczba wykorzystanych szczepionek to około 25 milionów, co przy ludności wynoszącej ok. 18 mln oznacza, że wyszczepialność, tj. osoby, które przyjęły jedną lub więcej dawek, jest nadzwyczajnie duża.
Władze stwierdziły, że dobrym pomysłem będzie wprowadzenie obowiązku, by osoby zaszczepione miały specjalne przypinki. Byłaby ona jasnożółta, przypinana do klapy na kurtce i zawierałaby napis, który można przetłumaczyć jako:
Szczepić się? Tak, proszę! Jestem zaszczepiony.
Pomysł został skrytykowany, a niektórzy porównali go wręcz do żółtych „żydowskich gwiazd” obecnych w III Rzeszy i służących do realizacji obrzydliwych praktyk opartych o dyskryminację rasową. Co warto dodać, na niektórych manifestacjach osoby przeciwne szczepieniom przypinały sobie tego rodzaju oznaczenia, na których pisali, że nie są oni zaszczepieni — niejako na przekór.
Sami pomysłodawcy projektu tłumaczą „Bildowi”, że:
Nie chcieliśmy nikogo dyskryminować ani wykluczać, ale motywować ludzi do szczepień w pozytywny sposób. Jeśli ktoś poczuje się urażony, jesteśmy gotowi to rozmowy.
Czy faktycznie jest to dobry pomysł, ale jedynie źle zrealizowany?
Edukacja jest trudna, a przymus szczepień — niemożliwy
Osoby przeciwne szczepieniom, a tym bardziej negujące pandemię, mają pewien zestaw oczywistych zarzutów i fraz, którymi się posługują. Tak też bardzo często pojawia się „nowy porządek świata”, „koncerny farmaceutyczne” czy właśnie przyrównanie działań władz publicznych do nieludzkich praktyk stosowanych przez m.in. nazistów.
Bardzo często powtarzaną przez niektórych przeciwników szczepień wizją, która miałaby się rzekomo ziścić, jest wprowadzenie prawnej dyskryminacji osób niezaszczepionych. Spotkałem się z teoriami, jakoby powstać miały specjalne restauracje, autobusy czy szkoły jedynie dla osób niezaszczepionych, jako wyraz nadchodzącego zniewolenia.
W związku z powyższym pojawiała się teoria, jakoby osoby niezaszczepione były wprost oznaczane — na przykład za pomocą opasek czy przypinek. Nie dziwię się zatem, że w sytuacji, gdy grono antyszczepionkówców niemalże zacierając ręce, czeka na zapowiedzi projektów, które zbieżne są z forsowanymi przez nich wizjami, odzew jest jednoznaczny. Przypinki będą przyrównywane do „żółtych gwiazd”, a efekt zachęcający do szczepień nie zaistnieje.
Mimo że przypinki miałyby określać osoby zaszczepione, to faktycznie per analogiam, brak opaski oznacza, że zasadniczo mowa jest o osobie niezaszczepionej. O ile tego rodzaju rozróżnienia, przy niezaprzeczalnym fakcie skuteczności szczepień i zagrożeń, które niesie za sobą COVID-19, mają pewne podstawy, o tyle wprowadzanie tego rodzaju „zachęt” do szczepień w sposób oczywisty spotka się z negatywnym odzewem.
Warto więc przyglądać się temu, co „druga strona” głosi. Jeżeli władze Moers chcą zachęcać do szczepień, to nie powinny stosować rozwiązań, które obecne są w niemalże co drugiej wizji zniewolenia ludzkości głoszonej przez koronasceptyków. Nie ma to żadnego sensu, a jedynie podburza i rodzi kontrowersje.