Przywrócenie poboru do wojska marzyło się części społeczeństwa jeszcze przed rosyjską inwazją na Ukrainę
Polska graniczy z jawnie wrogim państwem, które dopuszcza się przeciwko nam nie tylko prowokacji, ale także aktów sabotażu. Rosja razem ze swoją białoruską marionetką wywołała nawet kryzys migracyjny na naszej wschodniej granicy. Już samo to stanowi wystarczający powód do realnych obaw o bezpieczeństwo naszego kraju. Równocześnie jednak Kreml wywołał największą wojnę w Europie od zakończenia II wojny światowej, będąc w niej agresorem żądnym podboju. Nie ma się co dziwić, że coraz częściej słyszymy nawoływania, by przywrócić pobór do wojska.
Prawdę mówiąc, tego typu postulaty stawiano w debacie publicznej jeszcze zanim Putin uznał, że czas podbić Ukrainę. Niektórzy są po prostu szczerze przekonani, że obowiązkowa służba wojskowa robi z chłopców prawdziwych mężczyzn. Poza tym, za ich czasów pobór był, więc niech obecne młode pokolenia też się z nim męczą.
Temat podchwyciły także media. W ostatnich dniach pojawiło się całkiem sporo rozważań dotyczących możliwości przywrócenia poboru do wojska. Pretekstem jest badanie United Surveys dla Wirtualnej Polski, w którym okazało się, że 50,5 proc. respondentów jest zwolennikami takiego rozwiązania. Przeciwko opowiedziało się 40,6 proc. badanych. Reszta nie ma zdania. Niestety nie wiemy, jak rozkładały się odpowiedzi według płci i wieku. Mogłoby się przecież okazać, że największymi zwolennikami poboru są emeryci oraz kobiety, którym ten przecież nie zagrozi.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Warto sobie zadać także pytanie, czy Polska byłaby gotowa, jeśli politycy jakimś cudem zdecydowaliby się na przywrócenie poboru do wojska. W końcu mielibyśmy do czynienia z bardzo trudną i kosztowną operacją.
Przypomnijmy: obowiązkowy pobór zawieszono w naszym kraju w 2008 r. Uznano, że należy skupić wysiłki i zasoby na profesjonalizacji wojska. Równocześnie wiele innych państw naszego regionu również rezygnowały z poboru. Armia przymusowo wcielanych do wojska mężczyzn okazała się zbędna w czasach trwałego pokoju.
Od tego czasu minęło 17 lat. Rezygnacja z poboru oznaczała także demontaż procedur z nim związanych, likwidację całej niezbędnej logistyki oraz reorganizację armii do nowego modelu. Żeby pobór znowu mógł spełniać swoje zadania, musielibyśmy to wszystko teraz odkręcić.
Obowiązkowa służba wojskowa wymagałaby odtworzenia całego systemu, który zlikwidowaliśmy po 2008 roku
Przywrócenie poboru do wojska to dużo więcej niż tylko podjęcie decyzji politycznej. Trzeba przy tym brać pod uwagę, że już ten etap sam w sobie mógłby stanowić przeszkodę nie do przeskoczenia. Nie da się ukryć, że taka decyzja byłaby szalenie niepopularna wśród młodych mężczyzn w wieku poborowym. Tymczasem mówimy o grupie, która okazała się kluczowa z punktu widzenia wyborczej demografii w trakcie ostatnich wyborów prezydenckich.
Załóżmy jednak, że rząd nie przejmowałby się swoją polityczną przyszłością. Stoimy przed wyzwaniem przeprowadzenia poboru ok. 50 tys. młodych mężczyzn każdego roku. Opcjonalnie moglibyśmy wcielać do wojska także kobiety, ale równość wobec prawa nigdy nie była mocną stroną naszego państwa. Rekrutów trzeba gdzieś ulokować, zapewnić im względnie cywilizowane warunki bytowe, wyżywić, ubrać, uzbroić. To wszystko kosztuje. Jak dużo? Nie ulega wątpliwości, że koszty szłyby w miliardy złotych rocznie. Trudno jednak precyzyjnie określić ich wysokość. Być może byłoby to kilka miliardów, być może kilkanaście. Możliwe, że jeszcze więcej.
Na pierwszy rzut oka to nie tak wiele. W końcu mamy wydawać na obronność 5 proc. PKB, co w 2026 r. przełoży się na rekordowe 201 mld zł i jakieś 20 proc. (!) budżetu państwa. Przy czym trzeba pamiętać, że kwota ta nie uwzględnia przywracania obowiązkowej służby wojskowej. Pieniądze trzeba by przesunąć z innych zaplanowanych wydatków albo po prostu gdzieś znaleźć. W pierwszym przypadku spowolnimy zbrojenia, w drugim najprawdopodobniej sprawimy sobie wszyscy jakiś nowy podatek.
Samo znalezienie środków na przywrócenie poboru to dopiero początek problemów. Posiadanie pieniędzy nie wyczaruje nam przecież jednostek wojskowych, poligonów i sprzętu – wliczając w to zapasy broni i amunicji. Rekrutom musimy przecież znaleźć także zajęcie przez cały czas trwania ich służby. Nie wystarczy zresztą kazać im ćwiczyć musztrę, biegać po lesie w pełnym wyposażeniu i kazać zamiatać koszary. Celem obowiązkowej służby wojskowej jest odbudowanie rezerwy, która byłaby faktycznie użyteczna na współczesnym polu walki.
Poborowych nie ulokujemy w namiotach i nie każemy im biegać po lesie z patykami udającymi karabiny
Do skutecznej realizacji zadania potrzeba nam także instruktorów, którzy wiedzą, co robią. Mowa o zawodowych wojskowych, którzy do tej pory zajmowali się innymi zadaniami. Teoretycznie moglibyśmy za jednym zamachem odchudzić wojskową administrację, w której według niektórych ekspertów znajdziemy stanowczo zbyt dużo oficerów o wątpliwej przydatności bojowej. Problem w tym, że takie osoby wiele poborowych nie nauczą. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że instruktorów należałoby najpierw pozyskać, a później odpowiednio przeszkolić.
Pozostaje też kwestia stypendium dla poborowych odbywających służbę wojskową. Dawno minęły czasy, gdy można było wypłacać rekrutom parędziesiąt złotych kieszonkowego. Warto przypomnieć, że wezwany do odbycia ćwiczeń rezerwista otrzymuje rekompensatę za utracone zarobki w wysokości zbliżonej do wynagrodzenia minimalnego. Przywrócenie modelu nieodpłatnej i zarazem przymusowej służby na rzecz państwa skutkowałoby wybuchem społecznego niezadowolenia.
Jeżeli ktoś uważa, że mimo wszystko dalibyśmy radę bez większego problemu przywrócić pobór do wojska, to mam do takiej osoby pytanie. Dlaczego w takim razie każdego roku wojsko nie wykorzystuje nawet ułamka limitu maksymalnej liczby rezerwistów wzywanych na ćwiczenia? Już teraz mogę śmiało stwierdzić, że wojsko wcale nie powoła w tym roku 200 tys. rezerwistów.
Nie twierdzę, że przywrócenie poboru do wojska jest całkowicie niemożliwe. Proces ten wymagałby jednak czasu liczonego w latach. Tyle czasu na zwiększenie zdolności obronnych Polski prawdopodobnie nie mamy. W tym momencie lepiej byłoby skupić się na rezultatach, które możemy osiągnąć szybko.