Psychika mordercy – dlaczego strzelający celują do dzieci?

Prawo Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (138)
Psychika mordercy – dlaczego strzelający celują do dzieci?

Są nazwy, które już na zawsze będą kojarzyć się z tragedią. Jedną z nich jest Utoya, norweska wyspa, na której Anders Behring Breivik dokonał makabrycznego mordu na młodzieżówce lewicowej partii. Ale nie był pierwszym i ostatnim, który wybrał na swój cel osoby niepełnoletnie, choć jak sam twierdził, wolał strzelać do dorosłych. Co dzieje się w głowie tego, który zabija?  

Kiedy dochodzi do strzelaniny, ludzie zadają sobie najczęściej pytanie: dlaczego? Jak można było temu zapobiec? Co sprowokowało mordercę do dokonania rzezi? Psychologowie już od dawna głowią się, tworząc w miarę uniwersalną sylwetkę człowieka, który dopuścił się wielokrotnego zabójstwa, a którego ofiarą – najczęściej – padają dzieci.

Psychika mordercy: projekcja lęków i urojeń

Aby zrozumieć, co sprawia, że morderca celuje prosto w dziecko, trzeba najpierw spróbować zarysować sobie jego własny portret. Jeden z lekarzy psychiatrów z USA, dr James Knoll pokusił się o następujący rys psychologiczny: zabójcą jest zwykle młody mężczyzna, którego pasjonują militaria i który czuje się odrzucony przez społeczeństwo. Zazwyczaj postrzegają oni społeczeństwo jako grupę osób, która jest od nich lepiej sytuowana, szczęśliwa, zadowolona z życia. Przyszły morderca tkwi więc w poczuciu zazdrości, dodatkowo wspomaganym przez urojenia, jakoby był on traktowany z góry przez pozostałych ludzi. To sprawia, że zaczyna traktować ich jako wrogów, czasem nawet potencjalne zagrożenie (patrz: Breivik). Pogłębia się jego paranoja, wzrasta chęć odwetu za wyimaginowane krzywdy.

Psycholog Katherine Ramsland, autorka książki „Inside the Minds of Mass Murderers. Why They Kill” zauważa, że podobne urojenia biorą się z niejednokrotnie koszmarnego dzieciństwa. Mordercy też byli kiedyś dziećmi – upokarzanymi, zawstydzanymi, bitymi i maltretowanymi. To w konsekwencji prowadzi do tego, że w dorosłym życiu nie radzą sobie oni z nieprzepracowaną traumą, która przeradza się we frustrację. Frustrację, która znajduje upust dopiero w momencie, w którym pociągną za spust.

Dużą rolę gra tu wstyd. Dziennikarz Jon Ronson, który pracował nad zagadnieniem internetowego linczu zauważył, że osadzeni w zakładach karnych często są w dzieciństwie ofiarami upokorzenia. To sprawia, że martwieją od środka. Wstyd porównany jest tu do uczucia zimna, tak dotkliwego, że doprowadzającego do emocjonalnego skostnienia. Niektórzy skazani przyznawali mu się potem, że dokonywali przestępstw (zwłaszcza tych związanych z krzywdzeniem innych osób – morderstw, gwałtów, pobić) dlatego, żeby wreszcie coś poczuć.

Pragnienie władzy

Pielęgnujący urojone krzywdy i urazy morderca powoli wzrasta w poczuciu, że „należy im wszystkim pokazać”. Robi, to co robi dla sławy, żeby cały świat usłyszał jego wołanie. Ponieważ czuje się ignorowany, pragnie wzmocnić przekaz o makabryczną otoczkę. Dr James Knoll porównuje – paradoksalnie – strzelającego do dziecka, które wywraca do góry nogami planszę gry, kiedy ta nie idzie po jego myśli. Ramsland zauważa z kolei, że morderca szuka zemsty i pragnie poczucia chwilowej kontroli nad sytuacją. Tę kontrolę ma mu dać broń palna, władza nad życiem i śmiercią. Morderca tworzy w głowie swoisty scenariusz, fantazjuje nad tym, jak odegra się na społeczeństwie, które wreszcie go zauważy i będzie się z nim liczyło.

Co ważne, Knoll dodaje, że strzelający zazwyczaj sam pragnie umrzeć, toteż, jeśli nie zabije go policja, popełnia on samobójstwo.

Szkrab na celowniku

Anders Breivik przyznawał potem, że nie celował do osób, które jego zdaniem wyglądały na niepełnoletnie. Nie zmienia to faktu, że wśród zabitych na Utoyi byli i piętnasto- i szesnastolatkowie. Inaczej ma się jednak niedawna sprawa z Southerland Springs, gdzie najmłodsza ofiara miała lat pięć. Z kolei w Newton dwudziestoletni Adam Lanza pozbawił życia aż dwadzieścioro dzieci, które nie ukończyły nawet siódmego roku życia. Kevin Janson Neal zastrzelił swoją żonę, zaatakował sąsiadów, a następnie oddał kilka salw w stronę szkoły podstawowej. W wyniku jego ataku zginęła dwójka maluchów.

Reid Meloy, psycholog pracujący z FBI dodaje, że dziecko trafia na celownik ze względu na to, iż w umyśle mordercy tworzy się paranoiczny obraz wielkiej konspiracji, w której udział biorą nawet najmłodsi. Z tego powodu stają się oni celem, jako potencjalni wrogowie zabójcy. Profesor psychologii, Arie Kruglanski dodaje, że jest to również sposób na pokazanie swojej dominacji. Co może skrzywdzić bardziej dorosłych, niż zamordowanie im dziecka?

Zabójca często wystawia sobie również, że jego życie jest pozbawione sensu (zabójca z Isla Vista, Elliot Rodger publikował nawet na YouTube filmiki, w których opowiadał o uczuciu pustki, jaka mu towarzyszy). Kontrastuje to z dziecięcą beztroską oraz szczęśliwością, toteż strzelający chce natychmiast przerwać to pasmo radości. Ma ku temu środki – broń palną – toteż poniekąd usiłuje bawić się w mściwe bóstwo, które tworzy nowe Niobe na masową skalę.

Sprzeczne wnioski

Z takim profilem mordercy nie zgadza się psycholog Richard Cooter. Jak sam twierdzi, jest wiele osób, które doskonale pasują do profilu potencjalnego mordercy – samotni, smutni, rozżaleni – którzy w życiu nie skrzywdziliby nawet muchy. Uważa on również, że dzieci stają się celem przypadkowym, zaś skanalizowana złość strzelającego zwyczajnie nie wybiera pomiędzy pełnoletnimi i niepełnoletnimi.

Meloy wysuwa też inne wnioski – jego zdaniem nie da się zapobiec wszystkim morderstwom, ponieważ, jak twierdzi, paranoję można leczyć za sprawą farmakoterapii, ale problem występuje z osobami, które cierpią na osobowość paranoiczną. Jest to jednakowoż błędny wniosek, gdyż i oni mogą – za sprawą psychoterapii i leków – przezwyciężyć swoje urojenia. Prawdziwym wyzwaniem są psychopaci, tych bowiem faktycznie nie można wyleczyć.

Czy prawo do posiadania broni w Polsce uratuje nas przed terroryzmem?

W Polsce nie mamy jeszcze, na szczęście, do czynienia z tak okrutnymi i masowymi morderstwami. Nie znaczy to jednak, że nie otaczają nas osoby, które byłyby do tego zdolne. Przed społeczeństwem długa droga, musi ono sobie bowiem uświadomić, jak poważnym problemem są zaburzenia psychiczne.