Rafał Gikiewicz wyciągnie konsekwencje wobec hejterów, którzy posunęli się wczoraj zdecydowanie zbyt daleko. Czego mogą spodziewać się pozornie anonimowi internauci?
Rafał Gikiewicz wyciągnie konsekwencje
Nie ma chyba w Polsce osoby, która nie dowiedziałaby się o tym, że Robert Lewandowski pobił rekord Gerda Muellera, zdobywając 41 bramkę w sezonie rozgrywek Bundesligi – w ostatnim meczu sezonu i w jego ostatniej minucie.
Wczorajszy mecz Bayernu Monachium z FC Augsburgiem, jeżeli chodzi o popisy naszych rodaków, to nie jednak tylko Robert Lewandowski, ale stojący w bramce Augsburga Rafał Gikiewicz.
Lewandowski pobić rekord mógł bowiem dużo wcześniej i to nie tylko o jedną bramkę, bo okazji do zdobycia gola miał kilka – za każdym razem Rafał Gikiewicz robił co mógł, wzbijając się na wyżyny swoich bramkarskich umiejętności.
Nie podobało się to internautom, którzy „Gikiemu” odbierali obywatelstwo, określali go „antypolakiem”, a także konstruowali czasem bardzo wymyślne groźby.
Nie obyło się oczywiście bez mniej lub bardziej śmiesznych memów, ale to nie o nich jest tutaj mowa. Wspomnianych gróźb było bowiem dosyć dużo i nie dotyczyły one samego Gikiewicza, ale także jego najbliższych.
Gikiewicz zapowiedział reakcję
Jak opisuje „Interia”, przywołując wywiad Rafała Gikiewicza w „Prawdzie Futbolu”, polski bramkarz odniósł się w sposób jednoznaczny w stosunku do hejtu, który na niego spadł.
Jak powiedział:
Mało mnie bawią te wszystkie komentarze, jechanie po mnie i mojej rodzinie. Przestaje mnie to bawić, każda wiadomość, która mnie obraża i moją rodzinę, będą z niej wyciągnięte konsekwencje
Co może grozić internetowym hejterom? Tutaj płaszczyzn ewentualnej odpowiedzialności jest wiele. Naruszanie dobrego imienia może wyrażać się w naruszeniu dóbr osobistych, wobec czego osoba, której dobra zostały naruszone, może od osoby naruszającej je żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny.
Za obrazę na Twitterze – do więzienia?
Dużo poważniejszym (dla „sprawcy”) źródłem odpowiedzialności jest prawo karne. Obrażanie drugiego człowieka – nawet nazywając do „debilem” – stanowi przestępstwo znieważenia, które zagrożone jest – gdy popełnia się je przez internet – karą do roku więzienia.
Ponadto, w wypadku osoby działającej w szeroko pojętej sferze publicznej, także może w pewnym zakresie (konkretnych inwektyw) stanowić popełnienie przestępstwa zniesławienia.
Czy internetowi „żartownisie” mogą spodziewać się, że znajdą w swoich skrzynkach stosowne wezwania (czy to do zaprzestania naruszania dóbr osobistych, czy też związane z postępowaniem karnym)?
Pamiętajmy o pewnej faktyczności – jakkolwiek anonimowość w internecie nie istnieje, tak platformy społecznościowe nie są skore do współpracy w „błahych” sprawach. Warto też pamiętać, że wielu użytkowników występuje na Twitterze pod pseudonimem, co znacząco uniemożliwia samodzielne ustalenie personaliów domniemanego sprawcy.