Źródłem względnej niesprawiedliwości naszego systemu podatkowego jest rozbudowany pakiet ulg i odliczeń
Nikogo chyba nie zdziwi stwierdzenie, że mamy jeden z najgorszych systemów podatkowych w Europie. Jest przekombinowany i zorientowany na drenowanie kieszeni podatników na stanowczo zbyt wiele sposobów. Czy jednak jest sprawiedliwy? Odpowiedzią na to pytanie może być stwierdzenie, że od dawna pokutuje myślenie, że mamy w Polsce regresywne podatki. Cóż to takiego? Byłby to system, w którym im więcej zarabiamy, tym mniejszy procent swojego dochodu musimy oddawać państwu.
Historycznie stosowano takie rozwiązanie w XIX i XX wieku w krajach zachodnich. Było ono podatkowym urzeczywistnieniem tzw. ekonomii skapywania. Im więcej pieniędzy zostawimy bogaczom, tym więcej zainwestują i tym lepiej będzie się żyło ich pracownikom oraz kontrahentom. Co prawda w rezultacie otrzymujemy przede wszystkim pogłębiające się rozwarstwienie dochodowe społeczeństwa, ale przecież decydenci sami zazwyczaj należą do grona zamożnych beneficjentów takiej polityki.
Regresywne podatki w Polsce nie występują. Jest wręcz przeciwnie: podatek dochodowy od osób fizycznych jak najbardziej jest podatkiem progresywnym. Mamy dwie oficjalne stawki tego podatku: 12 i 32 proc. Jest też nieoficjalna trzecia stawka zwana "daniną solidarnościową". Oczywiście ktoś mógłby w tym momencie zauważyć, że jest w tym wszystkim ważne "ale": przedsiębiorcy mogą korzystać z preferencyjnych form opodatkowania. W ten sposób poniekąd zbliżamy się do istoty problemu z rzekomą regresją podatkową w Polsce.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 19,91%
Nie da się ukryć, że istnienie podatku liniowego oraz ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych rozmywa nam nieco obraz sprawy. Stosunkowo niska stawka 19 proc. odprowadzana przez "liniowców" jest niewątpliwie bliższa pierwszemu niż drugiemu progowi podatkowemu. Ryczałt również potrafi być bardzo korzystny nawet przy osiąganiu wysokich przychodów. Warto jednak zauważyć, że liniowość nie stanowi jeszcze regresywności. Zamożni przedsiębiorcy wciąż teoretycznie odprowadzają nieco wyższy procent swoich dochodów niż na przykład osoby zarabiające w okolicach płacy minimalnej.
Zaryzykowałbym wręcz stwierdzenie, że w ostatnich latach zrobiono wiele, by poprawić sytuację gorzej zarabiających i ściągnąć więcej pieniędzy z osób zamożnych. Trzeba przyznać, że praktycznie wszystkie zawdzięczamy rządom Prawa i Sprawiedliwości.
Mityczne regresywne podatki w Polsce tak naprawdę dobiła poprzednia ekipa rządząca
Od strony czysto podatkowej nie sposób nie wspomnieć o systematycznym obniżaniu podstawowej stawki podatku PIT. W 2017 r. wynosiła nie 12, ale 18 proc. Polski Ład przy wszystkich swoich wadach rzeczywiście przyniósł nam podniesienie kwoty wolnej od podatku do poziomu 30 000 zł rocznie. Wcześniej tzw. kwota zmniejszająca podatek była tak niska, że aż śmiechu warta. Co do zasady zwolnienie z podatku PIT osób poniżej 26 roku życia też wpisuje się w ten schemat.
Nie sposób nie wspomnieć o 800 Plus, które może i stawia koncepcję redystrybucji dochodu na głowie, ale wciąż stanowi stały comiesięczny zastrzyk pieniędzy dla milionów rodzin. 800 Plus jest wyrażone kwotowo, a więc stanowi proporcjonalnie większą korzyść dla mniej zamożnych niż dla osób bogatych.
Na uwagę zasługuje także koncepcja jednolitej składki zdrowotnej, która sprowadzała się tak naprawdę do zabraniu przedsiębiorcom przywilejów składkowych i możliwości odliczenia zapłaconych składek od podatku. Wyszło tak sobie, a później wycofano się z części wprowadzonych rozwiązań, ale wciąż możemy to zaliczyć jako kroczek w stronę pogłębienia progresji podatkowej. Składki zawsze bowiem warto uwzględniać razem z podatkami. W końcu te dwa rodzaje danin nieodmiennie się ze sobą przeplatają.
W czym więc tkwi problem? Osoby zamożne mają możliwości wyciągnięcia swoich pieniędzy z systemu podatkowego z powrotem, o których biedniejsi Polacy – czytaj: pracownicy – mogą tylko pomarzyć. Nie mam na myśli wymyślnych sposobów w rodzaju spółki na Cyprze połączonej z odpowiednikiem fundacji rodzinnej w Liechtensteinie. Do szczęścia w zupełności wystarczy rozbudowany wachlarz ulg i odliczeń niedostępnych etatowcom. Możliwość rozliczania kosztów uzyskania przychodu oraz przerzucanie straty na kolejne lata to potężne narzędzia. Do tego w zupełności wystarczy skala podatkowa. Trzeba przy tym przyznać, że nawet możliwość wspólnego rozliczania się z małżonkiem bardziej się opłaca zamożnym. To znaczy: akurat w tym przypadku mechanizm jest dokładnie taki sam, ale im większa dysproporcja zarobków pomiędzy małżonkami, tym więcej zaoszczędzonych pieniędzy.
Regresja podatkowa w Polsce nie istnieje, ale systemowi wciąż daleko do efektywnej i zauważalnej na co dzień progresji. Prawdę mówiąc, nie wydaje mi się, by dało się ją szybko i łatwo osiągnąć. Po prostu im więcej mamy pieniędzy, tym więcej mamy możliwości, by wziąć się na poważnie za optymalizację podatkową. Bogatym zawsze łatwiej przychodzi niepłacenie podatków w sposób zgodny z prawem. Nie da się jednak ukryć, że pewne kroki w stronę przywrócenia sprawiedliwości społecznej zostały już wykonane.