Niemal dokładnie rok temu, 13 stycznia około 20:00, całą Polską wstrząsnęła szokująca informacja z Gdańska. Na scenę finału WOŚP, tuż przed „światełkiem do nieba”, wtargnął mężczyzna i dźgnął nożem Pawła Adamowicza. Prezydent zmarł dzień później, a tragedią przez długie tygodnie żyła cała Polska. Dziś, w rok od zamachu na prezydenta, sprawdzamy stan postępowań, które toczą się w tej sprawie w prokuraturze.
Rok od zamachu na prezydenta – Stefan W.
Najgłośniejsze toczące się w tej sprawie śledztwo dotyczy Stefana W., człowieka który zaatakował Pawła Adamowicza. Jego wina nie budzi niczyjej wątpliwości, bo zdarzenie zostało uchwycone na co najmniej kilku kamerach. Sam sprawca zresztą tuż po zdarzeniu wygłosił krótką mowę do publiczności gdańskiego finału WOŚP, zdradzając że jego motywacja była polityczna. Tymczasem mija dwanaście miesięcy i Stefan W. wciąż nie został skazany, ani nawet oskarżony. A to dlatego, że wciąż badana jest jego poczytalność.
Stefan W. już raz został przebadany przez zespół biegłych psychiatrów. Badanie zlecono po tym, gdy wyszło na jaw że mężczyzna ma w swojej historii medycznej schizofrenię paranoidalną. Nie było jednak pewności czy – bardzo skrupulatnie zaplanowany przecież – zamach był dokonany w trakcie nawrotu choroby czy też w czasie, gdy mężczyzna był świadomy tego co robi. Sporządzona przez biegłych opinia, mówiąca o niepoczytalności Stefana W., została jednak odrzucona. Pełnomocnik rodziny Adamowiczów wskazał na liczne błędy w badaniu, z czym zgodziła się prokuratura, która powołała nowych biegłych. Ich praca jeszcze się nie zaczęła, a to oznacza że jeszcze kilka miesięcy poczekamy na ostateczną decyzję śledczych. Jeśli psychiatrzy potwierdzą niepoczytalność, kara ominie napastnika, śledztwo zostanie umorzone, a Stefan W. zostanie wysłany na leczenie. Jeśli okaże się, że 13 stycznia napastnik wiedział co robi, stanie jako oskarżony przed sądem.
Rok od zamachu na prezydenta – zabezpieczenie finału WOŚP
Już w parę dni po zamachu ruszyło kolejne śledztwo. Dotyczy one tego czy gdański finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy był odpowiednio zabezpieczony. Wątpliwości pojawiły się natychmiast, bo Stefan W. bez większych problemów wszedł na scenę w trakcie przemówienia Pawła Adamowicza. Na jaw zaczęło wychodzić kiepskie doświadczenia stewardów i niejasności wokół wysoko postawionego pracownika firmy ochroniarskiej (więcej o nim poniżej). Śledztwo początkowo prowadziła Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, kilka miesięcy temu przejęła je Prokuratura Regionalna. To postępowanie będzie bazować na opinii biegłego specjalisty od zabezpieczenia imprez. Powstaje ona już od kilku miesięcy, spodziewać się jej możemy zapewne w pierwszej połowie tego roku. Od niej zależeć będzie czy ktoś usłyszy w tej sprawie zarzuty.
Rok od zamachu na prezydenta – oskarżony ochroniarz
W chwilę po zamachu policja przekazała dziennikarzom, że Stefan W. miał przy sobie plakietkę z napisem „media”. Odbiło się to głośnym echem, zaczęto sprawdzać obecnych na miejscu reporterów, badano też sposób przyznawania akredytacji. Prawda okazała się jednak nieco inna. Informację o tym, że napastnik miał plakietkę, przekazał policji jeden z ochroniarzy, Dariusz S. Niedługo potem okazało się, że wprowadził ich w błąd, bo Stefan W. wszedł na scenę bez żadnej plakietki. Ochroniarz chciał po prostu nieco wybielić swoją firmę i stworzyć pozory, że mężczyzna miał dostęp do sceny nieco łatwiejszy niż inni widzowie. Dariusz S. wkrótce potem przyznał się do winy i został oskarżony przez prokuraturę. Przed gdańskim sądem trwa proces w jego sprawie. Odpowiada za składanie fałszywych zeznań i nakłanianie innej osoby do ich złożenia.
Rok od zamachu na prezydenta – działania policji i służby więziennej
Najmniej wiemy o śledztwie prowadzonym przez prokuraturę w Toruniu. Dotyczy one tego, co zrobiły państwowe służby, by nie doprowadzić do zamachu. Bo okazuje się, że i policja, i służba więzienna wiedziały o tym, że Stefan W. ma złe zamiary. Poinformowała je o tym jego matka, która krótko przed wyjściem swojego syna z więzienia nabrała obaw. Skończyło się jednak tylko na krótkiej rozmowie z osadzonym jeszcze wówczas mężczyzną. Gdy był na wolności, służby nie miały go na oku, mógł więc w spokoju przygotować zamach. Postępowanie jest przedłużone do lutego. Można spodziewać się, że ktoś z policji bądź służby więziennej może zostać w nim oskarżony.
Rok od zamachu na prezydenta – polityczne akty zgonu
Pawłowi Adamowiczowi akt zgonu wystawiono już na kilka miesięcy przed śmiercią. Chodziło o „akty zgonu politycznego”, opublikowane w sieci przez Młodzież Wszechpolską. Dotyczyły jedenastu prezydentów miast, którzy chcieli otworzyć się na migrantów. Kilkanaście dni przed zamachem na prezydenta Gdańska umorzono prowadzone w tej sprawie śledztwo. Ale oburzenie opinii publicznej sprawiło, że prokuratura postanowiła przyjrzeć się jej raz jeszcze. Ostatecznie, pod koniec 2019 roku, śledczy uznali że będą przed sądem bronić swojej decyzji o umorzeniu. Bo zażalenie na nią złożyli prezydenci między innymi Warszawy, Wrocławia, Bydgoszczy i Łodzi. Paweł Adamowicz nie żyje, ale w jego imieniu zażalenie złożyła też jego następczyni.
Jest jeszcze kilka mniejszych spraw, między innymi związanych z pochwalaniem tego co zrobił zamachowiec. Groźby karalne otrzymuje też regularnie następczyni Pawła Adamowicza Aleksandra Dulkiewicz. Z zarzutami pośredniego przyczynienia się do zamachu co jakiś czas spotyka się TVP, która w 2018 roku niemal codziennie publikowała negatywne materiały o prezydencie Gdańska. Ta sprawa zatem zostanie z nami jeszcze co najmniej przez cały 2020 rok.