Rower Metropolitalny Mevo w Gdańsku w mniej niż 24 godziny pokazał, jak krótkowzroczna jest polityka władz miasta i deweloperów. Na każdym kroku powstają kolejne biurowce, do których mieszkańcy nie mają jak dojechać. W ciągu dnia w całym mieście zabrakło rowerów. Te setkami były do wzięcia pod gdańskimi biurowcami.
Nie minęły jeszcze 24 godziny od startu gdańskiego roweru miejskiego MEVO, a już wiadomo, kto został największym beneficjentem tej usługi. Są nimi pracownicy firm, które znajdują się na terenie największego skupiska biurowców w mieście. To doskonale pokazuje, jak wielkim brakiem wyobraźni cechują się projektanci nowoczesnych inwestycji oraz miejscy włodarze. Okazuje się, że mieszkańcy bardzo chętnie pozostawią samochody na rzecz komunikacji miejskiej. Oczywiście pod warunkiem, że ta jest sensownie rozplanowana.
Myślę, że wydarzeniem sezonu w Trójmieście bez wątpienia zostanie uruchomienie długo wyczekiwanego Roweru Metropolitarnego MEVO. Ten, po miesiącach opóźnień w końcu wystartował 26 marca. Co prawda jeszcze nie na pełny gwizdek, bo na ulice trafiło jak dotąd zaledwie 30% z przewidzianych 4 tysięcy jednośladów. Pomimo mało sprzyjającej aury, setki gdańszczan postanowiło dziś udać się do pracy wspomaganym elektrycznie rowerem miejskim. Efekt? Wiele stacji świeciło pustkami. Wyjątkiem były te, które znajdowały się w pobliżu największego skupiska biurowców w Gdańsku. Gdańszczanie donosili, że na tamtejszych stacjach pozostawiono dziesiątki, jeśli nawet nie ponad setkę rowerów.
Rower miejski MEVO w Gdańsku
Moim zdaniem to doskonale obrazuje problem współczesnego projektowania biurowców, chociaż nie tylko. Deweloperzy prześcigają się w budowaniu kolejnych inwestycji i kreowaniu ich wymyślnych nazw. Jednocześnie pod budynkiem, w którym każdego dnia przebywać mają tysiące pracowników, miejsc parkingowych powstaje raptem kilkanaście. W większości i tak zarezerwowanych dla kadry kierowniczej lub do wynajęcia za równowartość połowy pensji. Z drugiej strony władze miasta także nie przejawiają zainteresowania do zbudowania sprawnie działającej komunikacji miejskiej. Takiej, która o poranku pracownika spod domu przetransportuje do pracy, a po pracy do domu. Takiej, która jest wygodna, nie wymaga dziesięciu przesiadek i kombinowania z biletami różnych przewoźników. Na samym końcu takiego pasażera bardzo często czeka jeszcze daleki spacer z przystanku do celu swojej podróży. Swoje dokładają również miesięczne koszty biletów na komunikacje, które niemal każdego roku drożeją. Do tego istną zmorą Trójmiasta jest brak jednolitego systemu komunikacji miejskiej.
To wszystko zniechęca mieszkańców do korzystania z publicznych środków transportu. Postawa władz miejskich jest o tyle dziwna, że w obecnej na każdym kroku narracji o potrzebie odkorkowania miasta i ekologicznego stylu życia zachęca mieszkańców do pozostawiania samochodu na parkingu pod domem. Okazuje się, a start gdańskiego roweru MEVO jest tego najlepszym przykładem, że ponad puste deklaracje mieszkańcy przekładają sobie najzwyczajniejszą w świecie wygodę.