Janusz Korwin-Mikke, który wczoraj w TVP Info kolejny raz przypominał, że nie ma dowodu, by Hitler wiedział o holokauście, ma taką błyskotliwą teorię, że „kobieta przejmuje poglądy swojego partnera przez łóżko”.
Dariusz Szczotkowski poglądy od Janusza Korwin-Mikkego przejmował z kolei przez udział w programie „Młodzież kontra”. Wówczas walczył z najbardziej kontrowersyjną twarzą polskiej prawicy z ramienia młodych przedstawicieli lewicy, by po latach przyznać, że ideologicznie zbliżył się do swojego dawnego oponenta. Wspomniany pojedynek obrósł drobną legendą w przestrzeni internetowej, stamtąd też wzięły się powtarzane później cytaty o rurkowcach żyjących na dnie oceanu.
Dziś Dariusz Szczotkowski jest osobą o poglądach zdecydowanie mniej lewicowych, a bardziej liberalnych. Na politycznej mapie Polski nie ma ugruntowanej pozycji, jednak jako postać medialna dorobił się blisko 10 000 obserwujących na Facebooku. I dziś przebił się do publicznego mainstreamu twierdząc, że małe ptaszki z otoczenia PiS powiedziały mu o przymiarkach rządu do podniesienia podatku VAT do 26%.
VAT 26% – aż tak nieprawdopodobny?
Na ile wiarygodne są rewelacje pana Szczotkowskiego – nie wiem. Tylko w tym roku widziałem już setki „przecieków”, które nie znajdowały oparcia w faktach, bo ich autor chciał zabłysnąć chwilową sławą w mediach społecznościowych.
Biorąc jednak pod uwagę rozdmuchany aparat świadczeń socjalnych, który niebawem zacznie się jeszcze bardziej powiększać – rząd musi szukać pieniędzy. Gospodarka na szczęście jest w dobrym stanie, ale budżet nie jest z gumy. W dużej mierze z tego powodu od kilku miesięcy do dymisji usiłuje się podać Teresa Czerwińska, minister finansów, która odpowiada nie tylko przed prezesem, ale też Bogiem i historią i w przypływie szczerości wyznała, że Polski na to wszystko po prostu nie stać.
Czekają nas na przykład emerytury dla matek, czyli mama 4 plus. Od lipca wchodzi w życie 500 plus na pierwsze dziecko. Na horyzoncie jest jeszcze 500 plus dla niepełnosprawnych, a dziś rano minister Rafalska przebąkiwała, że płaca minimalna od 2020 roku wyniesie 2450 złotych brutto (choć tu akurat koszt poniosą pracodawcy).
Państwo nie ma swoich pieniędzy
To nie jest tak, że Mateusz Morawiecki dosypuje do budżetu państwa swoje prywatne oszczędności. Władza musi pobierać je w podatkach, a te są aktualnie za niskie, jeżeli chce się utrzymać to tempo przyznawania nowych świadczeń społecznych. Oczywiście można by było zrezygnować np. z inwestycji w wojsko czy infrastrukturę, ale wtedy już wprost przejadalibyśmy programem 500 plus (od którego nie rodzi się więcej dzieci).
Moim zdaniem wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego dał władzy bardzo czytelny sygnał: jest silny mandat dla polityków, którzy dają pieniądze, niezależnie od tego jakie procesy prawne, ekonomiczne i polityczne zachodzą w tle. Wyborca tym się nie interesuje, albo nie ma to dla niego aż takiego znaczenia w obliczu żywej gotówki.
Jeżeli więc pojawi się komunikat o podniesieniu VAT do 26%, jest szansa, że spora część wyborców zareaguje wzruszeniem ramion, ponieważ nie jest świadoma tego, że to właśnie oni – nikt inny – jest głównymi płatnikami tego podatku. Jest on uwzględniony w cenie końcowej towarów spożywczych, chemii, gadżetów. Prawie wszystkiego. Co więcej, ceny nie wzrosną tylko o 3 punkty procentowe po podwyżce VAT z 23 do 26%, ponieważ w rezultacie zdrożeje też koszt wytworzenia takich rzeczy, transportu, marketingu itd. Ceny wzrosną bardzo znacząco, to gigantyczna podwyżka podatku.
Dodajmy też, że orbanowskie Węgry od jakiegoś czasu operują 27-procentowym podatkiem VAT.
500 plus, od którego zbiednieli wszyscy
W rezultacie stanie się to, o czym mówię od dawna, a mianowicie świadczenie 500 plus tak naprawdę nie wyrównuje nierówności społecznych poprzez czynienie części Polaków bogatszymi. Ono jedynie refinansuje posiadającym dzieci Polakom koszty podwyżek cen mediów, żywności, a teraz również – teoretycznie – podatku VAT. Natomiast cała reszta nieobjętego świadczeniami narodu biednieje. W taki też sposób argumentowałem dlaczego dochodzi do strajku np. nauczycieli, którzy poczuli się wykluczeni na tle bogacących się dzieci i ich rodziców.
26-procentowy VAT może się okazać jedną terapią dla budżetu kurczącego się pod ciężarem kolejnych obietnic i świadczeń socjalnych. PiS obiecuje, moim zdaniem niesprawiedliwie i niesłusznie, złote góry pieniędzy dla ludzi, którzy nie wykonali absolutnie żadnej pracy, by sobie na nie zasłużyć (sytuacja, w której państwo płaci za posiadanie dzieci to już krótka droga do kieszonkowego za oddychanie i poranne wstawanie z łóżka).
Czy pan Szczotkowski powiedział prawdę, czy powtórzył głupią plotkę – nie ma to znaczenia. Jestem przekonany, że rząd rozważa, bo nie ma innego wyjścia, podwyżkę VAT-u. Oby do tego nie doszło, bo podatek odprowadzi do US przedsiębiorca, ale zbiedniejemy wszyscy.