REKLAMA
  1. Home -
  2. Zakupy -
  3. Rzecznik Finansowy ostrzega: nie ma co liczyć na biuro podróży
Rzecznik Finansowy ostrzega: nie ma co liczyć na biuro podróży

Kiedy ruszamy na wymarzone wakacje, myślimy o drinku z palemką, nie o rachunku za karetkę lotniczą z Bangkoku. Tymczasem to właśnie ten drugi dodatek potrafi zrujnować niejedną rodzinę - zwłaszcza jeśli wcześniej oszczędziliśmy na ubezpieczeniu podróżnym.

Eksperci z Biura Rzecznika Finansowego znów przypominają o podstawowych zasadach, które co roku - niestety - zbyt wielu Polaków lekceważy. Brak polisy lub zbyt niska suma ubezpieczenia to najkrótsza droga do dramatycznych zbiórek internetowych, organizowanych w pośpiechu przez zrozpaczone rodziny próbujące ściągnąć bliską osobę z zagranicy.

Biuro podróży? Nie licz na wiele

Najczęściej pułapka czyha już na etapie rezerwacji wyjazdu. Biura podróży - zgodnie z obowiązkiem - oferują podstawowe ubezpieczenie turystyczne. I tu słowo klucz: „podstawowe”. Niby coś mamy, ale zwykle mówimy o polisach na 40 tys. zł, które mogą nie wystarczyć nawet na kilka dni leczenia szpitalnego w krajach takich jak Stany Zjednoczone czy Japonia, nie mówiąc już o specjalistycznym transporcie medycznym.

REKLAMA

W takiej sytuacji lepiej od razu pomyśleć o rozszerzeniu zakresu ochrony, nawet jeśli trzeba za to dopłacić. Te dodatkowe pakiety są dziś oferowane przez większość ubezpieczycieli i często kosztują znacznie mniej, niż się wydaje - mówi Aleksander Daszewski, radca prawny w Biurze Rzecznika Finansowego.

Wysoka suma ubezpieczenia? To wcale nie fortuna

Wiele osób rezygnuje z lepszej ochrony w obawie o cenę. A tymczasem - jak przekonują eksperci - sześciokrotne zwiększenie sumy ubezpieczenia (np. z 100 tys. do 600 tys. zł) wcale nie oznacza sześciokrotnego wzrostu składki. Często dopłacamy dwa razy więcej, ale zyskujemy ochronę na zupełnie innym poziomie. Dla porównania: transport chorego air-ambulansem z Azji do Polski to koszt rzędu 300–400 tys. zł. A i to może nie wystarczyć przy bardziej skomplikowanych przypadkach.

Coraz więcej ubezpieczycieli wprowadza do oferty warianty bez limitu albo z ochroną sięgającą nawet 10 milionów złotych. Brzmi jak polisa dla premiera czy innego celebryty? Może. Ale kosztuje często kilkadziesiąt złotych więcej niż bieda-pakiet.

REKLAMA

EKUZ nie wszystko załatwi

Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ) daje pewien poziom ochrony w krajach UE – ale ograniczony. Obejmuje jedynie publiczne placówki i wyłącznie świadczenia, które są tam bezpłatne dla lokalnych pacjentów. Nie działa też w sektorze prywatnym ani nie zapewnia transportu do Polski. Jeśli zachorujemy w Hiszpanii i będziemy chcieli wrócić do kraju pod opieką medyczną – karta nic nam nie da. Organizacja i koszty takiego transportu będą wyłącznie po naszej stronie. Chyba że mamy właściwą polisę.

Warto sprawdzić, czy ubezpieczyciel pokrywa transport medyczny w ramach ogólnego limitu, czy jest na to osobny limit - podpowiada Eliza Gużewska z Biura RF. Jeśli koszty transportu są wliczone w ogólny limit leczenia, trzeba te kwoty odpowiednio zwiększyć.

Co robić?

Po pierwsze: nie zakładać, że nam się nic nie stanie. Po drugie: nie ufać ślepo pakietom z biura podróży. Po trzecie: porównać oferty ubezpieczycieli i dopasować polisę do miejsca wyjazdu - inne będą potrzeby przy city breaku w Berlinie, inne przy wyprawie do Kostaryki. Wakacje mają być beztroskie. Ale beztroska nie powinna dotyczyć ochrony zdrowia i życia.

REKLAMA
Dołącz do dyskusji
Najnowsze
Warte Uwagi