W ostatnich dniach świat przypomniał sobie o tegorocznym zestawieniu Global Firepower, które w założeniu ma odzwierciedlać zdolności poszczególnych państw do prowadzenia wojny. Siła Wojska Polskiego cieszy się najwyraźniej coraz większym uznaniem, bo zajęliśmy 20 pozycję i wyprzedziliśmy między innymi Niemcy. Tylko co z tego, skoro cały ten ranking jest w gruncie rzeczy niewiele wart?
Siła Wojska Polskiego systematycznie rośnie. Z takim sąsiedztwem nie mamy innego wyjścia
Z takimi sąsiadami jak Rosja i jej białoruska satrapia Polska nie ma innego wyjścia jak tylko rozwijać swoje zdolności obronne. Obecny rząd ma różne pomysły na osiągnięcie tego celu. Teraz kupujemy nowoczesny sprzęt wojskowy na potęgę, przede wszystkim w Korei Południowej i w Stanach Zjednoczonych. Polska zaopatruje się w nowoczesne czołgi Abrams oraz K2, artylerię samobieżną, zestawy rakietowe HIMARS i K239 Chunmu. Do tego dochodzą śmigłowce i śmigłowce.
Wydatki na zbrojenia systematycznie rosną. Na obronność mamy w tym roku wydać 3-4 proc. PKB. Rządzący chcą także zbudować wielką armię, która ma liczyć nawet 300 tysięcy żołnierzy. We wcześniejszych latach jednym ze sposobów na wzmocnienie naszego potencjału obronnego było stworzenie Wojsk Obrony Terytorialnej. Niektóre posunięcia rządu, zwłaszcza z okresów ministrowania Antoniego Macierewicza, były dość kontrowersyjne. Ogólnie jednak siła Wojska Polskiego systematycznie rośnie. Jak to się jednak ma do innych państw świata? Teoretycznie istnieje narzędzie pozwalające dokonać takiego porównania.
Niedawno świat przypomniał sobie o zestawieniu Global Firepower za 2023 r. Chodzi o ranking zdolności poszczególnych państw świata do ewentualnego prowadzenia wojny. Jego autorzy zachwalają swoją formułę, która ma uwzględniać całość konwencjonalnego potencjału wojskowego danego kraju. Słowo „konwencjonalne” jest bardzo istotne, bo podpowiada, że ranking nie bierze pod uwagę broni masowego rażenia, w tym przede wszystkim arsenału jądrowego kluczowych światowych potęg.
Jak wypadła siła Wojska Polskiego? Całkiem nieźle. Zajmujemy 20 miejsce. Nie jest to może jakaś oszałamiająco dobra pozycja, ale w 2022 r. byliśmy na 24 pozycji. Co jeszcze ważniejsze: przeskoczyliśmy Niemcy, które wylądowały w tym roku na 26 miejscu. Z pewnością wielu mieszkańców naszego kraju szczególnie się ucieszy właśnie z tego powodu. Jest tylko jeden problem: pozycja w tego typu rankingach ma mniej-więcej takie znaczenie jak ta na Eurowizji albo w dowolnym konkursie piękności.
Jeżeli ktoś uważa, że Rosja naprawdę dysponuje drugą armią świata, to chyba powinien skonsultować się z okulistą
Nie trzeba być wybitnym znawcą kwestii wojskowości, by dostrzec, że z rankingiem Global Firepower coś jest mocno nie tak. Wystarczy pojrzeć na sam szczyt zestawienia. Na pierwszym miejscu oczywiście znajdziemy Stany Zjednoczone. To rzeczywiście największe militarne supermocarstwo planety, więc wszystko się zgadza. Problemy zaczynają się zaraz niżej, bo autorzy rankingu postanowili ulokować tam Rosję. Na trzecim miejscu znajdziemy Chiny i to tutaj jest najważniejszy problem.
Rosyjska armia od rozpoczęcia inwazji na Ukrainę w lutym zeszłego roku jest przedmiotem zasłużonych kpin w świecie zachodnim. Nic dziwnego: trzydniowa „specjalna operacja wojskowa” przerodziła się w ciągnący się już ponad 500 dni konflikt, w którym Rosja nie jest w stanie złamać woli walki teoretycznie dużo słabszych Ukraińców. Wojna miała kosztować Kreml już ponad 200 tysięcy żołnierzy, tysiące sztuk ciężkiego sprzętu, godność, wartość rubla i stabilność wewnętrzną.
Złośliwcy twierdzą, że Rosja jest obecnie drugą siłą zbrojną w Ukrainie, Ci szczególnie wredni uważają wręcz, że armia Władimira Putina może się poszczycić co najwyżej mianem drugiej potęgi wojskowej w Rosji. Tezę tą uprawdopodobnił nieudany pucz Jewgienija Prigożyna, którego fiasko wynika raczej z głupoty swojego przywódcy niż ze skutecznego oporu kremlowskich lojalistów.
Chiny tymczasem na papierze górują nad swoim sąsiadem pod każdym względem. Nawet uwzględniając mobilizację na potrzeby napadania na Ukrainę, ponad dwumilionowa Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńca ma dwa razy więcej żołnierzy od Rosji. Pekin ma więcej czołgów, transporterów opancerzonych, zestawów artyleryjskich. Całkiem możliwe, że mają już więcej samolotów i śmigłowców.
Także na morzach Pekin ma się czym pochwalić, bo dysponuje prawdziwą pełnomorską armadą z trzema lotniskowcami. To za mało by zagrozić hegemonii USA, ale w zupełności wystarczy, by wygrać prężenie muskułów z Moskwą, która lotniskowiec ma tylko jeden, do tego przestarzały i wiecznie zepsuty. Przewaga Chin w kwestii technologii wręcz bije po oczach. Porównanie liczby ludności i potencjału gospodarczego obydwu państw to wręcz kopalnie leżącego.
Siła Wojska Polskiego w porównaniu do Bundeswehry wcale nie wygląda tak fenomenalnie
Ktoś mógłby powiedzieć, że to tylko jeden przykład, który może i jest dość jaskrawy, ale nie powinien przekreślać całego rankingu. Wątpliwości jest jednak więcej. Dziwić może na przykład stosunkowo niska pozycja Francji, która jest jedyną realną potęgą wojskową Unii Europejskiej, której dość często zdarza się operować w innych państwach. Paryż zajął zaledwie 9 miejsce. Zdziwienie jest tym większe, że autorzy zestawienia za słabość francuskich sił zbrojnych uznali przede wszystkim jej siły lądowe. Co ciekawe, za nieco mocniejszą w tej kategorii uznano Wielką Brytanię, miejsce numer 5.
Zdumienie może budzić względnie niska pozycja Izraela, czy nawet raptem 15 pozycja Ukrainy, która jednak całkiem nieźle sobie radzi z rzekomą „drugą armią świata”. Wydaje się także, że siła Wojska Polskiego została nieco przeceniona, przynajmniej względem przywoływanych już Niemiec. Nie da się ukryć, że Bundeswehra boryka się z całym mnóstwem problemów.
Skoro już uwzględniamy liczbę ludności i zaplecze finansowe danego państwa, to nasi zachodni sąsiedzi wciąż mają nad nami przewagę. Do tego na papierze niemieckie siły zbrojne wziąć są liczniejsze. Berlin może się także pochwalić marynarką wojenną w stanie niehomeopatycznym oraz dużo bardziej rozbudowanym lotnictwem.
Na koniec wytykania błędów można się zastanowić nad brakiem uwzględnienia w zestawieniu… Korei Północnej. Skoro przestarzała, zdemoralizowana i stosująca archaiczną taktykę Rosja jest tak wysoko, to czemu nie państwo Kim Dzong Una? Doświadczenia wojny w Ukrainie pokazują, że zmasowany ostrzał artyleryjski połączony z wysyłaniem mas żołnierzy na śmierć w roli żywych celowników wciąż może przynieść niezłe rezultaty.
Jeżeli chcemy zachwalać naszą armię, to nie używajmy do tego rankingu Global Firepower
Dlaczego w ogóle zaprzątać sobie głowę takim rankingiem, skoro tak bardzo mi się nie podoba? Odpowiedź jest bardzo prosta. Skoro w debacie publicznej znowu się przewinął Global Firepower 2023, to prawdopodobnie niedługo jakiś polityk zdecyduje się użyć zestawienia. Działo się to już na początku tego roku, kiedy siła Wojska Polskiego była zachwalana między innymi przez TVP Info wraz z innymi prorządowymi mediami.
Warto w tym momencie przypomnieć propagandzistom, że za czasów rządów PO-PSL w 2014 r. Polska zajmowała w tym samym zestawieniu jeszcze lepszą, 18 pozycję. Nie twierdzę oczywiście, że siła Wojska Polskiego nie rośnie albo że należy ją deprecjonować. Sugeruję jedynie, że tego typu rankingi to naprawdę kiepskie narzędzie do jej podkreślania.