Ostatnio w Polsce rozkręca się wiele sieci handlowych. Rzucają się w oczy kolejne punkty Dealz czy Action, o Biedronce czy Dino nawet nie wspominając. Jedna niemiecka sieć rozkręca się natomiast bardzo szybko, ale też bardzo po cichu.
Chodzi nam o sklepy KiK. Sieć wywodzi się z Niemiec i powstała w latach 90. Nie jest może powszechnie znana, ale sklepy otwierają się jeden za drugim. Niedawno w listopadzie jednego dnia otwarto aż pięć salonów. Łącznie jest już ich w naszym kraju niemal 500, więc możemy mówić o naprawdę poważnym graczu.
Dla porównania – taki Dealz ma w Polsce raptem ok. 200 sklepów. Ale Dealz to – jak się wydaje – dużo bardziej znana sieć niż KiK. A pewnie KiK ma więcej sensu niż Dealz czy Pepco.
Sklepy KiK kładą nacisk na jeden produkt
Można powiedzieć, że sklepy KiK trochę przypominają Dealz czy Action. Ale skupiają się jednak przede wszystkim na ubraniach. Choć można też tam dostać zabawki, a także dodatki do domu czy drobne AGD. Można powiedzieć, że to trochę konkurencja dla Pepco. Tylko ta ostatnia sieć szturmem podbija Polskę, KiK działa raczej ostrożnie. Jest już u nas ponad dekadę, ale raczej unika np. wielkich kampanii reklamowych.
Sama sieć podkreśla, że promuje się hasłem „cena mówi sama za siebie”, więc może uznaje, że marketingowy szum nie jest jej aż tak potrzebny. Natomiast firma zaznacza, że zamierza się „ekspansywnie” rozwijać w naszym kraju, w czym pomóc ma nowe centrum dystrybucyjne, które niebawem zostanie otwarte pod Poznaniem.
Widać, niemiecka firma poczuła, że nasz rynek tanich sklepów z ubraniami wciąż jest chłonny, powstaje coraz więcej takich punktów i są kolejne debiuty. Więc postanowiła sama też przyspieszyć. Cóż, młode rodziny mogą się cieszyć – podstawowe ubrania i gadżety AGD będą przez wojnę sieci pewnie w jeszcze bardziej atrakcyjnych cenach.
Sklep sieci KiK
Swoją drogą, sieć rozkręca się nie tylko w Polsce, ma sklepy też m.in. w Austrii, na Węgrzech, w Chorwacji, Bułgarii, Rumunii czy Holandii. Najwięcej punktów ma natomiast w rodzinnych Niemczech – ponad 2,5 tys. I na tym rynku kojarzy się przede wszystkim z tanimi ubraniami. A skąd się wzięła nazwa? To skrót od niemieckiego „Kunde ist König”. Czyli po prostu: klient jest królem. Może nie poczujemy się w tym sklepie królewsko, bo asortyment luksusowy nie jest. Ale sklepy pod tą marką mają ręce i nogi. Co nie zawsze można przecież powiedzieć o konkurencji.