Ekolodzy przekonują nas, że wytwarzane przez nas śmieci to jedno z największych zagrożeń dla planety. Walczyć z tym można na wiele sposobów – dość sensowne jest chociażby pobieranie kaucji za opakowania. Ale burmistrzyni jednej z dzielnic Berlina ma inny pomysł. Sugeruje, że po prostu… mamy za dużo śmietników.
Na celowniku ekologów jest już sporo rzeczy, bez których często nie wyobrażamy sobie życia: samochody, mięso, samoloty, plastik… Ale śmietniki?
Burmistrzyni Kreuzbergu (jedna z większych i modniejszych dzielnic Berlina) Clara Herrmann uważa, że pojemników na śmieci jest zwyczajnie za dużo. W rozmowie z gazetą „Tagesspiegel” ta reprezentantka Zielonych mówi, że część takich pojemników mogłaby np. zniknąć z parków w jej dzielnicy.
„Jeśli towarzyszyłaby temu odpowiednia kampania uwrażliwiającą użytkowników parku, warto byłoby zmniejszyć liczbę koszy na śmieci” – stwierdziła Clara Herrmann w wywiadzie. Skąd ten pomysł? Otóż polityczka twierdzi, że im więcej śmietników, tym więcej śmieci. Jeśliby ich nie było więc w parkach, ludzie zabierali śmieci do domu. A wtedy chętniej by poddawali recyklingowi, natomiast sam park byłby mniej zanieczyszczony – a przynajmniej taka jest logika.
Śmietniki w Niemczech będą znikać? Naprawdę?
Z polskiej perspektywy brzmi to wszystko dość dziwnie. Myślimy sobie, że gdyby u nas znikały śmieci, to pewnie po prostu odpady byłyby wyrzucane na ścieżki czy na trawę. No ale wiadomo, w Niemczech mentalność jest nieco inna. Co nie znaczy, że pomysł „zielonej” burmistrz Kreuzberga spotkał się z hurraoptymistycznym przyjęciem. Berlińskie tabloidy raczej z niego szydzą i wytykają, że to przecież nie jest tak, że jak zlikwiduje się śmietnik, to problem śmieci zniknie. Jest dużo bardziej prawdopodobne, że stanie się dokładnie odwrotnie. Ale cóż, sytuacja naszej planety jest coraz poważniejsza, więc ktoś musi w końcu testować nowe ekologiczne pomysły. Może nie jest to zatem takie złe, że będą to Niemcy? My wszak najpierw musimy wprowadzić wreszcie system kaucyjny, co przecież nie będzie takie proste. A taki system za naszą zachodnią granicą działa już od dwóch dekad.