Szczepienia przeciwko wściekliźnie są obowiązkowe w przypadku psów. I zasadniczo tylko psów – właściciele kotów, fretek, królików, czy szczurów nie muszą przejmować się obowiązkiem szczepień. I o ile w większości przypadków jest to zrozumiałe to fakt, że obowiązkowymi szczepieniami nie są objęte koty, jest zastanawiający.
Szczepienia przeciwko wściekliźnie mają chronić ludzi
Wścieklizna to jedna z najgroźniejszych chorób odzwierzęcych. Powoduje ją wirus, który z łatwością może przenieść się na człowieka. Najczęściej przenoszona jest przez kontakt śliny zakażonego zwierzęcia z uszkodzoną skórą lub błoną śluzową innego ssaka (tak, wścieklizna atakuje tylko ssaki, więc właściciele ptaków, płazów i gadów mogą spać spokojnie). Najczęściej więc do zakażenia dochodzi w wyniku pogryzienia.
Choroba jest o tyle niebezpieczna, że w momencie, gdy u zakażonego wystąpią objawy, najczęściej nie ma już ratunku. Dlatego właśnie, w przypadku pogryzienia przez zwierzę, które mogło być zakażone, pacjentowi od razu podaje się szczepionkę. Jest to praktycznie jedyna szansa na ratunek, ponieważ gdy wystąpią objawy, możliwe jest już tylko leczenie paliatywne. Oczywiście historia zna przypadki osób, które wściekliznę przeżyły dzięki lekom przeciwwirusowym, jednak jest to zjawisko tak rzadkie, że zwykle wystąpienie objawów tej choroby u człowieka, jest równoznaczne z wyrokiem śmierci.
Wścieklizna w Polsce rzadka, jednak obecna
Najwięcej zachorowań na wściekliznę obserwuje się w Afryce. W Polsce są to przypadki jednostkowe (głównie dzięki cyklicznym akcjom szczepienia lisów). Przykładowo, w 2022 roku w Polsce wykryto 36 przypadków wścieklizny. 32 przypadki dotyczyły zwierząt leśnych (w większości były to lisy, czasem borsuki), a 4 zwierząt domowych. Zakażone zwierzęta domowe to zarówno psy, jak i koty.
I tutaj właśnie pojawia się problem. W sytuacji, gdy właściciel psa lub kota zostaje ugryziony przez własnego czworonoga (nawet nie złośliwie — każdy, kto ma kota, zna chyba manifestację przyjemności, polegającą na przygryzaniu ręki podczas głaskania, czasem jednak zwierzak się zagalopuje i skóra zostaje przecięta), raczej nie wpada w panikę. Zresztą, nie musi nawet dojść do pogryzienia. Czasem wystarczy, że zwierzak poliże rękę właściciela (w akcie bezwzględnej miłości), która wcześniej została zraniona. I już może dojść do zakażenia. Człowiek w tym przypadku nie pójdzie do lekarza, zignoruje problem, bo zwyczajnie nie spodziewa się zagrożenia. Jedynym ratunkiem może być wystąpienie objawów u zwierzaka i szybka diagnostyka. W momencie kiedy do tego nie dojdzie, może pojawić się spory (śmiertelny) problem. I nie chodzi tutaj o wpadanie w panikę, ale o uświadomienie sobie powagi sytuacji.
Jeżeli przeciwko wściekliźnie szczepimy psy, powinniśmy zaszczepić również koty
Szczepienia przeciwko wściekliźnie są obowiązkowe w przypadku psów. Zgodnie z prawem, posiadacze psów są zobowiązani do zaszczepienia swojego czworonoga w terminie 30 dni od ukończenia przez niego 3. miesiąca życia, a następnie nie rzadziej niż co 12 miesięcy od dnia ostatniego szczepienia. Oczywiście nie wszyscy właściciele wywiązują się z tego obowiązku, jednak jest to odpowiednio uregulowane.
Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku kotów. Tutaj szczepienia są nieobowiązkowe, z niewielkimi wyjątkami. Ten wyjątek to sytuacja, gdy wojewoda wyda odpowiednie rozporządzenie, w związku z sytuacją kryzysową. Tak było na przykład końcem 2021 roku, kiedy Wojewoda Mazowiecki rozporządzeniem nakazał właścicielom kotów na terenie zagrożonym wystąpieniem wścieklizny, zaszczepić czworonogi. Taki nakaz miał związek z wystąpieniem kilkunastu przypadków wścieklizny wśród tamtejszych lisów.
Co do zasady, kotów jednak szczepić nie trzeba. A to duży błąd, bo statystycznie, obecnie to psy są mniej narażone na zakażenie wścieklizną niż koty. Pies najczęściej nie pokona ogrodzenia, a psy biegające po ulicach luzem są obecnie rzadkością. Co innego w przypadku kotów wychodzących, które wszelkie próby ograniczenia ich terytorium mają za nic. Psa łatwiej upilnować i utrzymać w ryzach, kot na wszelkie ograniczenia odpowiada ironicznym prychnięciem.
Teoretycznie to więc koty są bardziej narażone na szalone eskapady, zakończone bliskim spotkaniem z chorym na wściekliznę zwierzęciem. Oczywiście widząc kota, nie boimy się raczej ugryzienia. Psy wzbudzają w nas większy respekt. Jednak zwierzę chore na wściekliznę może być agresywnie, niezależnie od gatunku, czy rasy. Być może nie trzeba ogólnej zmiany przepisów, a jedynie uświadomienia właściciela kotów wychodzących (zwłaszcza zamieszkujących okolice lasów i zagajników), że wścieklizna wciąż jest zagrożeniem i być może warto pomyśleć o podaniu pupilowi szczepionki.