Jeżeli zastanawiasz się, czy jakieś szkolenie rzeczywiście jest niezbędne twoim pracownikom, to istnieje spora szansa, że odpowiedź brzmi „nie”. Są takie, które są niezbędne do nabycia określonych uprawnień niezbędnych na danym stanowisku pracy. Inne trzeba przeprowadzić, bo nakazują to przepisy. Jest też motywacyjna socjotechnika i szkolenia z oczywistości. Ta ostatnia grupa to niepotrzebne szkolenia: marnowanie czasu pracowników i pieniędzy przedsiębiorstwa.
Niepotrzebne szkolenia zawsze stanowią obciążenie dla firmy: albo kosztują, albo zabierają czas pracownikom
Wydawać by się mogło, że szkolenia pracowników zawsze są czymś pozytywnym. W końcu z każdego można wynieść coś, co potencjalnie może się przydać danej osobie w pracy. Tylko czy aby na pewno tak jest w rzeczywistości? Nawet jeśli na moment przyjmiemy, że nie ma czegoś takiego, jak niepotrzebne szkolenia, to i tak w grę wchodzi jakiś koszt po stronie pracodawcy. Niekiedy będzie nim jedynie czas poświęcony przez pracowników. Innym razem w grę wchodzi zapłata dla zewnętrznej firmy, która takie szkolenie organizuje.
Wspomnianego kosztu nie można oczywiście przerzucić na pracownika. Na przeszkodzie stoi między innymi art. 94¹³ kodeksu pracy.
Jeżeli obowiązek pracodawcy przeprowadzenia szkoleń pracowników niezbędnych do wykonywania określonego rodzaju pracy lub pracy na określonym stanowisku wynika z postanowień układu zbiorowego pracy lub innego porozumienia zbiorowego, lub z regulaminu, lub przepisów prawa, lub umowy o pracę oraz w przypadku szkoleń odbywanych przez pracownika na podstawie polecenia przełożonego, szkolenia takie odbywają się na koszt pracodawcy oraz, w miarę możliwości, w godzinach pracy pracownika. Czas szkolenia odbywanego poza normalnymi godzinami pracy pracownika wlicza się do czasu pracy.
Najprościej rzecz ujmując, pracownik w trakcie dowolnego szkolenia organizowanego przez pracodawcę jest po prostu w pracy. Trzeba mu za ten czas zapłacić. Przy czym pracownik w trakcie szkolenia siłą rzeczy nie zajmuje się wykonywaniem swoich zadań. Czasami więc może się okazać, że takie szkolenie nie przynosi większych korzyści ani pracownikowi, ani firmie. Tylko jak takie niepotrzebne szkolenia rozpoznać? Zacznijmy od metody eliminacji.
Niekiedy obowiązek przeprowadzenia szkoleń wynika z przepisów prawa, innym razem ze zdrowego rozsądku
Niektóre szkolenia po prostu trzeba przeprowadzić, bo mamy akurat do czynienia z obowiązkiem wynikającym z przepisów prawa. Dobrym przykładem jest tutaj art. 237³ kodeksu pracy. Przede wszystkim, pracownik musi posiadać wymagane kwalifikacje i umiejętności, by pracodawca mógł go dopuścić do pracy. Tym samym konieczne jest przeprowadzenie szkolenia wstępnego. Może się też zdarzyć, że będziemy musieli posłać naszego pracownika na szkolenie pozwalające mu uzyskać uprawnienia do wykonywania pożądanych przez nas czynności.
Nie możemy także zapomnieć o szkoleniu BHP. Jest ono nieodłącznym elementem szkolenia wstępnego. Jakby tego było mało, mamy także obowiązek co jakiś czas przeprowadzać szkolenia okresowe. Czas ten zależy od rodzaju wykonywanej pracy. W przypadku robotników takie szkolenia wykonuje się co 3 lata, co 5 lat w przypadku przedsiębiorców, kierowników, pracowników inżynieryjno-technicznych oraz osób służby BHP, oraz co 6 lat w przypadku pracowników administracyjno-biurowych.
Takich obowiązków jest oczywiście więcej. Dobrym przykładem są praktyczne ćwiczenia przeciwpożarowe, a więc „próbna ewakuacja”. Jeżeli w danym obiekcie pracuje ponad 50 osób, to mamy obowiązek co 2 lata przeprowadzać takie ćwiczenia. Wynika on z §17 rozporządzenia w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków, innych obiektów budowlanych i terenów. Ktoś mógłby oczywiście zakwestionować sens ćwiczenia sprowadzającego się do wyjścia na komendę z budynku we względnie zorganizowany sposób. Obowiązek jednak po prostu trzeba zrealizować.
Kolejnym rodzajem absolutnie niezbędnych szkoleń są takie, które wdrażają pracowników do nowych zadań. Być może do obsługi nowego urządzenia w firmie nie są potrzebne żadne specjalne uprawnienia, ale naprawdę dobrym pomysłem byłoby przecież upewnić się, że personel będzie wiedzieć, jak go używać. W grę wchodzi też obsługa na przykład wdrażanych w firmie programów komputerowych. Być może mamy po prostu do czynienia z jakąś nową koncepcją organizacyjną i nie wystarczy jej pobieżne omówienie. Może się okazać, że trzeba pracownikom zorganizować kurs językowy.
Po co płacić zewnętrznej firmie za coś, czego i tak nie da się zmierzyć?
Są wreszcie takie szkolenia, które albo nie stanowią większej wartości dodanej dla przedsiębiorstwa, albo w najlepszym wypadku nie ma sensu angażować w nie podmiotów zewnętrznych. Chyba każdy z nas podświadomie kwestionuje celowość przeprowadzania różnego rodzaju „coachingowych” szkoleń.
Bardzo trudno zmierzyć ich rzeczywistą skuteczność. Jak bowiem mielibyśmy skwantyfikować stopień integracji zespołu, czy zdolność komunikowania się pomiędzy poszczególnymi pracownikami? Nie da się także ukryć, że wykład zewnętrznego specjalisty nie zawsze będzie przez samych pracowników odebrany z otwartym i chłonnym umysłem. Co gorsza, zdarzyć się może, że zamiast rad rzeczywiście przydatnych temu konkretnemu zespołowi w tej konkretnej firmie nasz personel usłyszy nieco komunałów i prostych sztuczek socjotechnicznych.
Niestety nawet w sektorze prywatnym trafiają się szefowie, który wpadną na pomysł szkolenia pracowników z czynności niewymagających większej wiedzy czy umiejętności. Zdarzają się także ćwiczenia z rzeczy, które pracownicy najprawdopodobniej wykonują na co dzień, często od lat. Czy jest sens szkolić z podstaw obsługi komputera firmowych programistów? Pracowników biurowych z tego, jak funkcjonuje kserokopiarka, której używają od lat? Jeśli nawet uznamy, że lepiej dmuchać na zimne, to i tak nie ma potrzeby angażowania w takie szkolenie zewnętrznej firmy.
Niepotrzebne szkolenia to takie, które nie wnoszą żadnej konkretnej wartości dodanej dla przedsiębiorstwa. Zbędne jest także płacenie zewnętrznym podmiotom za coś, co można osiągnąć dzięki wiedzy i umiejętnościom własnych pracowników. Cytując klasyka: jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać?