Coraz mniej osób twierdzi, że tatuaże są oznaką choroby psychicznej i formą samo-okaleczania. Również coraz mniej Polaków kojarzy fakt posiadania tatuaży z odbytym wyrokiem lub – w najbardziej optymistycznym przypadku – pracą na morzu. Czy w obecnych czasach osoba wytatuowana może obawiać się, że nie zrobi przez ten fakt wymarzonej kariery? Tatuaże a praca.
Już we wstępie zaznaczę, że w przypadku niektórych zawodów, fakt posiadania tatuaży może zamknąć drogę do dalszej albo nawet jakiejkolwiek kariery.
Tatuaże a służba wojskowa
Wiele osób zetknęło się z plotkami na temat komisji wojskowej. Jak powszechnie wiadomo, wszyscy mężczyźni (i część kobiet) powinni, w odpowiednim terminie i po osiągnięciu pewnego wieku, stawić się w konkretnym dniu, przed komisją wojskową. Powołany zespół ma za zadanie – zgodnie z odpowiednim rozporządzeniem – zbadać kandydata do służby, czy to celem nadania mu odpowiedniej kwalifikacji, czy też w celu rekrutacji do konkretnej formacji lub na studia wojskowe.
Ów rozporządzenie zawiera bardzo ciekawą treść. Opisuje ono – w odpowiedniej części – różnorakie anomalie wszelkich części ciała człowieka, które mogą mieć wpływ na zakwalifikowanie, bądź niezakwalifikowanie kandydata do służby. Jedną z takich „anomalii” są – w rozumieniu rozporządzenia – tatuaże.
Ponadto jeden z przepisów stanowi tak
Osoby z rozległymi szpecącymi tatuażami należy kierować do PZP (w ramach badań komisyjnych).
Skrót PZP, w tym przypadku, oznacza Poradnię Zdrowia Psychicznego. Warto zauważyć, że stwierdzenie „rozległe” i „szpecące” są wyrażeniami ocennymi i nie ma nigdzie precyzyjnej definicji takowych. O ile, według powyższej tabeli, tatuaże nieszpecące jedynie mogą być przyczyną odrzucenia kandydata, to tatuaże szpecące są przesłanką, aby nieprzyjęcie – do większości prestiżowych formacji – danej osoby było obligatoryjne.
Oczywiście tak wyśrubowane zasady mają znaczenie głównie w kwestii konkretnych jednostek i formacji, ale warto mieć na względzie, że tatuaż może nas zdyskwalifikować. Co prawda, co słyszy się z różnych źródeł, rzeczywistość jest bywa nieco inna. Jednak, jak głosi najpopularniejsza prawnicza paremia, dura lex sed lex.
„Wydziarany” policjant?
Ciekawe jest jedno z orzeczeń WSA. Pewien funkcjonariusz został odrzucony w procesie rekrutacji, gdyż na ciele miał „rozległe” i „szpecące” tatuaże. Komisja lekarska odrzuciła kandydata, jednak Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie w orzeczeniu z dn. 24.02.2015 r. (III SA/Kr 1316/14) stwierdził jak poniżej
W przypadku funkcjonariusza w służbie czynnej posiadanie tatuażu nigdy nie może stanowić podstawy do orzeczenia niezdolności do służby
Prawnik z „rękawem”?
Kodeksy etyki zawodów prawniczych nie regulują kwestii tatuaży. Niektórzy wskazują, że – w przypadku sędziów czy prokuratorów – tatuaż w widocznym miejscu może nieść za sobą ujmę dla urzędu. Jest to jednak punkt wyjścia do szerszej dyskusji, bo wszelkie zmiany obyczajowe i światopoglądowe zawsze spierają się z prawniczym konserwatyzmem. Nie oceniam czy to dobrze, czy źle. Tak po prostu jest.
Coraz więcej osób, które pracują w różnorakich zawodach, przestają wstydzić się tatuaży. Jest to widoczne, a osoby, dla których jest to widok odrażający, powinny zrozumieć, że taki rodzaj sztuki staje się po prostu coraz bardziej popularny. I nikt tego nie zatrzyma.