Testujemy SUV Peugeot 5008. Drugi samochód w rodzinie i gratka dla fanów Cyberpunka

Moto Technologie Zakupy firmowe Dołącz do dyskusji
Testujemy SUV Peugeot 5008. Drugi samochód w rodzinie i gratka dla fanów Cyberpunka

Peugeot 5008 to z pozoru samochód dla „soccer moms”, ale nie powstydziłby się go również V z Cyberpunka 2077. Motoryzacja miała wprawdzie bardziej chlubne momenty, ale ten model wspominam wyłącznie z sympatią. 

W polskich mediach dominują dwa typy publikacji motoryzacyjnych. Pierwszy to teksty tworzone przez dziennikarzy z ogromnym doświadczeniem – i bardzo dobrze, bo to właśnie one są najważniejsze i najbardziej wartościowe. Drugi typ to bezrefleksyjne przeklejanie informacji prasowych i katalogowych producenta – przez serwisy, które liczą na reklamodawców z branży automotive, ale jednocześnie nawet nie udają zainteresowania tematem.

Po bardzo dobrych wynikach oglądalności (i względnie ciepłym przyjęciu) tekstów okołotechnologicznych w naszym dziale Zakupy firmowe, od czasu do czasu będziemy bawić się także samochodami – testowanymi osobiście przez naszych redaktorów, a nie na podstawie dostarczonego gotowca. Będą to testy z perspektywy wielkomiejskich lemingów, które po prostu chcą dostać fajne, wygodne auto, mające realnie uczynić ich życie lepszym. Absolutnie nie opierajcie na tych tekstach decyzji o zakupie – sprawdźcie wcześniej, co napisał ktoś, kto się na tym zna, jak choćby Piotr Barycki, Mikołaj Adamczuk czy Zachar Off.

Tak samo jak brakuje mi w polskim internecie tekstów, w których ktoś po prostu pokazuje fajne pralki, lodówki czy płyty indukcyjne, tak samo brakuje mi spojrzenia na samochody z perspektywy kogoś, kto – tak jak ja – nie potrafi zmontować własnego auta z części znalezionych w szopie. Płacę, wymagam i chcę dostać pełnoprawny produkt, gotowy do użycia. Oczywiście fajnie, że auto ma silnik – ale to nie on będzie w naszych tekstach najważniejszy. Liczyć się będą przede wszystkim ogólne odczucia, komfort, poczucie bezpieczeństwa, jakość i wycena.

Tak się sprawy mają bez pudrowania rzeczywistości (czytaj: nasza redakcja nie zatrudnia fotografa)

Próba prestiżu i wygody

Moi koledzy-prawnicy-na-dorobku kompletnie stracili zainteresowanie, gdy dowiedzieli się, że testuję teraz Peugeota. Poprosili, żebym dał znać, gdy dostanę „coś lepszego”. Z życzliwym zainteresowaniem przyglądał się za to samochodowi mój sąsiad — użyczył mi nawet miejsca parkingowego, a później wybraliśmy się wspólnie na przejażdżkę, żeby sprawdzić, „ile fabryka dała”. Ponieważ sąsiad ma w naszym bloku jakieś 27 miejsc parkingowych, można zaryzykować stwierdzenie, że dla „old money” marka Peugeot znów jest jak najbardziej akceptowalna.

Kolegów jednak nie winię, bo im dłużej o tym myślę, tym większy mam problem z wypozycjonowaniem grupy docelowej tego modelu. To duży SUV, zdolny pomieścić nawet siedmiu pasażerów, a po złożeniu trzeciego rzędu siedzeń jego bagażnik zmienia się w prawdziwego giganta. Można w nim przewozić wielkie podobrazia, a na pikniku spokojnie przespać się całą rodziną — chociaż przy siedmioosobowej familii byłaby to już pewna brawura.

Ale dla kogo właściwie jest to auto? Bardziej Phil Dunphy, niż Clive Bixby. Pierwsze skojarzenie to jakaś amerykańska komedia z akcją osadzoną na przedmieściach, w której mama głównego bohatera transportuje go wraz z połową drużyny futbolowej. Tyle że to chyba utopia w czasach tonącej, nadwiślańskiej demografii. Na pewno to fajna opcja dla tych kilkunastu rodzin wielodzietnych w kraju — bo auto jest bardzo, bardzo ładne i nie wygląda tak, jakbyśmy stali pod szkołą z zamiarem uprowadzenia dzieci do vana.

Być może sprawdzi się też u jakiegoś majstra, który potrzebuje dużego bagażnika, ale nie ma ryzyka zniszczenia konstrukcji i wyposażenia auta, a w weekendy chce jeszcze zabrać rodzinę na Mazury? No i serio — bagażnik jest tak długi i szeroki, a fotele składają się na tyle sensownie, że w tym samochodzie można naprawdę komfortowo spać. Oczywiście, kiedy chcemy mieć dostęp do wszystkich siedzeń, wariant wakacyjny dla całej wielodzietnej rodziny odpada — bagażnik wtedy staje się bardzo skromny.

W środku naprawdę jest bardzo dużo miejsca — szczególnie na fotelach rodziców oraz tych dzieci, które kochamy trochę bardziej (czyli tych siedzących tuż za nami). W moim codziennym sedanie fotelik dziecięcy skutecznie zamienia przedni fotel pasażera w koszmar ergonomii. Peugeot 5008 śmieje się z takich problemów — spokojnie mógłbym tam przewozić tyłem do kierunku jazdy małego Shaquille’a O’Neala i nadal byłoby wygodnie.

Od kilku lat pracuję nad finalnym sformułowaniem reguły, że im drobniejsza kobieta, tym bardziej lubi wielkie samochody. Moja partnerka życiowa (1,65m) bardzo się z tym Peugeotem polubiła, bo „wreszcie czuła się na drodze bezpiecznie”, ale jednocześnie „jechała ostrożniej niż zwykle, bo z wielką mocą idzie wielka odpowiedzialność”. No była między nimi chemia i ja się nie dziwię, bo w mojej ocenie to jest bardzo kobiecy SUV.

Próba parkowania

Auto jest duże — naprawdę bardzo duże i szerokie — choć jak na swoje gabaryty zaskakująco zwrotne. Na tle sedanów i crossoverów parkowanie bywa wyzwaniem (kierowcy SUV-ów będą raczej przyzwyczajeni). Absolutnie najgorsze są parkingi podziemne, o ile ten w moim bloku jeszcze się broni, tak mam przeczucie, że na kilku podziemnych parkingach (np. w stolicy Medicover Puławska czy vis a vis GPW) miejsca parkingowe są węższe od tego samochodu. Człowiek się cieszył, że SUV to godność i przy wysiadaniu nie trzeba się zrywać z poziomu podłogi, a potem nawet nie ma jak drzwi otworzyć.

Miejsca parkingowe w tym garażu są naprawdę szerokie

Pod maską siedzi silnik 1.2, co może wydawać się zaskakująco mało jak na obsługę takiego bydlaka. Ale tak nie jest — w mieście to w zasadzie wystarcza; lekka zadyszka pojawia się dopiero poza nim. Na autostradzie nie ma już wielkiej przyjemności z jazdy. Jak to ujął sąsiad: „dopiero po przestawieniu na tryb sportowy tatuś być może znajdzie coś dla siebie”. Przy czym to „coś” to nadal jest takie niezbędne minimum, jakby producent sam chciał się upewnić, że wioząc piątkę dzieci nie przesadzimy na drodze.

Czyli dostajemy typowego miejskiego SUV-a, którym nieparadnie się parkuje (bo potrzebuje sporo przestrzeni), a manewrowanie w podziemnym garażu — z racji gabarytów — też nie należy do najprzyjemniejszych. Widzę tu konstrukcję pełną sprzeczności.

Próba statku kosmicznego

Powiem tak: gdybym miał wybierać spośród kilku ładnych aut, ostatecznie postawiłbym raczej na to najlepsze, a niekoniecznie najpiękniejsze. Ale na pewno nie chciałbym płacić równowartości 1/3 kawalerki za samochód, który mnie obrzydza.

Na szczęście Peugeot 5008 nie ma tego problemu, bo po prostu bardzo mi się podoba. W mojej ocenie to jeden z ładniejszych (większych) SUV-ów dostępnych na rynku. Szczególnie przemawia do mnie jego przód i grill — mocno trafia w mój gust. Ale także z boku i z tyłu prezentuje się całkiem nieźle. Nazwałbym to czymś w rodzaju „masywnej lekkości”. To niby amfibia (4,79 m długości i aż 1,89 m szerokości bez lusterek), ale producent bardzo sprytnie to ograł i ta amfibia nie przytłacza.

Zachwyciło mnie również wnętrze tego samochodu, bo jest mało… samochodowe. To była przygoda, jakiej dotąd nie doświadczyłem. Fotel kierowcy, bardzo wysoki środkowy podłokietnik, deska rozdzielcza, kierownica — wszystko to sprawiało, że czułem się jak w Basilisku. Nie samochodzie, ale bojowym czołgu z gry Cyberpunk 2077. Czegoś takiego jak dotąd jeszcze nie widziałem i to robi naprawdę niesamowicie fajne wrażenie. Do tego dochodzi jeszcze ogromny, podświetlany RGB-owymi kolorami panel przedni i człowiek momentami naprawdę czuje się jak w Night City.

W środku jest jeszcze bardziej futurystycznie, niż na zdjęciu (z bazy producenta samochodu)

Moja partnerka studziła ten entuzjazm, twierdząc, że taki design szybko się zestarzeje. Cóż, Cyberpunk cechował się retrofuturyzmem, więc może i tutaj jest coś na rzeczy. Tak czy inaczej, wszystko to — włącznie z materiałowymi wykończeniami — wzbudzało we mnie przyjemne poczucie obcowania z czymś nietypowym. Naprawdę dobrze się czułem w środku, trochę jak w… domu.

Bardzo podoba mi się długi, jednolity panel deski rozdzielczej, który łączy w sobie klasyczne zegary, jak i system smart. Wygląda estetycznie, podbija ten futurystyczny kształt, dodano też kilka naprawdę dobrych funkcji personalizacji zegarów, czy nawet zastąpienia ich mapą wraz z funkcją nawigacji. W internecie widzę opinie, że niektórym kierownica ten zegar zasłania – ja czegoś takiego nie zaobserwowałem, ale to oczywiście kwestia indywidualnych ustawień fotela.

Kierownica w kształcie prostokąta bardzo dobrze komponuje się z wnętrzem cyberpunkowego czołgu. Jest wygodna, jeśli lubimy prowadzić samochód „po bożemu”, a jeśli czasem zmęczeni w trasie trochę eksperymentujemy z ułożeniem rąk, to aż tak wygodnie znowu nie jest. Kierownica, pedały, chodzi to wszystko bardzo lekko, ja z kolei lubię jak samochód boli i stawia mi lekki opór.

Próba cyberpunku

Elektronika jest niestety w Pegueot 5008 średnia. Z jednej strony, funkcji jest dość sporo, wszystko jest osadzone w jakiejś spójnej konwencji estetycznej, ale chodzi to moim zdaniem ciut za wolno. Ja jestem smartfoniarzem, jak pedał gazu w silniku 1.2 potrzebuje chwili dla siebie, to mogę z tym żyć, ale nie lubię jak mi elektronika chodzi „ciut za wolno”. Jednocześnie jestem przekonany, że większość normalnych osób, a szczególnie soccer moms z grupy docelowej, nawet tego nie zauważy.

Peugeot 5008 wpisuje się niestety w nurt samochodów, w których dotyk przejmuje wiele funkcji. I o ile nie mam problemów, gdy są to wszystko kwestie załatwiane na parkingu, tak przykładowo regulowanie klimatyzacji dotykiem jest dla mnie spory minusem. To coś, co zmieniamy w czasie trasy dość regularnie i denerwuje mnie konieczność celowania w przyciski, zamiast skupiać się na drodze. <plus i minus to jedyne co widzę.mp3>. UX generalnie jest czymś, nad czym Peugeot mógłby jeszcze w swoim samochodzie popracować, bo czasem odniosłem wrażenie, że klikania jest aż za dużo.

Testowany model jest też opakowany kamerami i czujnikami parkowania. To zdecydowanie nie są moje ulubione czujniki, a raczej sposób ich prezentacji – wolałbym widzieć na ekranie w sposób bardziej czytelny i przejrzysty, w którym miejscu jestem blisko zahaczenia ściany czy pojazdu obok. Na szczęście wspomaga nas system kamer – z przodu, z tyłu, a nawet z góry.

Udostępniony mi do testów egzemplarz 5008 GT był oczywiście wyposażony we wszystkie niezbędne systemy bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy. Działają. Może w kilku innych samochodach podobały mi się odrobinę bardziej, jeżdżę teraz testową Skodą Kodiaq i tam wydawały się bardziej czułe, ale generalnie nie mam podstaw, by nie zaliczyć tej próby. Bardzo podoba mi się miejsce, w którym sygnalizowane jest, że nie możemy zmienić pasa, bo coś nadjeżdża z tyłu. Peugeot 5008 umieścił lampki ostrzegawcze w „tafli” lusterka i to miejsce jest fajne, choć być może same lampki mogłyby być trochę jaśniejsze.

Próba mamony

Testowany przeze mnie samochód to hybryda i — jak na jego gabaryty — spalanie w ogóle mnie nie przeraziło. W mieszanych warunkach jazdy utrzymywało się w granicach 7–8 litrów na 100 km, do czego zresztą jestem przyzwyczajony na co dzień.

Moja cyberpunkowa przygoda z Peugeotem 5008 trwała tydzień, więc trudno w tak krótkim czasie realnie ocenić jego awaryjność. Przez ten czas samochód nie sprawiał żadnych problemów, ale przed zakupem warto popytać o opinie osób, które użytkują ten model na stałe.

Jako że Bezprawnik to serwis głównie o pieniądzach, czuję się w obowiązku zauważyć, że cena tego auta jest mimo wszystko dość wysoka — trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu 185 000 złotych. Rozumiem, co uzasadnia tę wycenę: samochód jest naprawdę ładny, ciekawie zaprojektowany, naszpikowany systemami smart i bardzo praktyczny w ujęciu czysto transportowym (przynajmniej o ile nie transportujemy czegoś na czas). Trzeba jednak mieć świadomość, że ma również swoje ograniczenia.

Moją tygodniową przygodę z Peugeotem 5008 wspominam wyłącznie dobrze. Nieprzypadkowo używam tu słowa „przygoda”, bo to było po prostu coś innego — nie tylko motoryzacyjnie, ale również wizualnie i estetycznie. Po dłuższym zastanowieniu i próbie określenia jego miejsca, wydaje mi się, że ten samochód wręcz stworzono do roli „drugiego auta w rodzinie”. Tego do zadań specjalnych: na wakacje, do przewozu dzieci, dziadków, zakupów — do opanowania rodzinnego chaosu. Oczywiście mama też dojedzie nim do pracy, a jak ją poniesie, to może nawet wykupić pół Biedronki.