Umowa o kredyt konsumencki musi spełniać ściśle określone wymogi, w tym informować o terminie na odstąpienie od niej. Nie wystarczy jednak odesłanie do przepisów krajowych. Konieczne jest, by sposób obliczania terminu wynikał w sposób jasny i zwięzły z samej umowy.
Umowa o kredyt konsumencki regulowana jest już na poziomie unijnym
Postrzeganie konsumenta jako słabszej i mniej poinformowanej strony sprawia, że wprowadzanych jest wiele przepisów czy mechanizmów mających zmniejszyć dysproporcje między nim a przedsiębiorcą. Tego rodzaju regulacje obowiązują nie tylko w przepisach krajowych, ale także wprowadzane są na szerszą skalę – w ramach Unii Europejskiej.
Duże znaczenie w tej kwestii ma chociażby Dyrektywa o Umowach Kredytowych dla Konsumentów (2008/48/WE). Głównym jej założeniem jest dążenie do przekazywania konsumentowi pełnej i zrozumiałej informacji z odpowiednim wyprzedzeniem przed podpisaniem umowy kredytowej. Każdy kredytodawca oferujący kredyt konsumencki w Kraju Członkowskim musi przekazać informacje w standardowym europejskim arkuszu informacyjnym (Standard European Consumer Credit Information). Umożliwia to konsumentowi uzyskanie zrozumiałej informacji i łatwiejsze porównanie poszczególnych ofert.
Dyrektywa przewiduje także informowanie konsumentów o wysokości rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania, a także przyznaje im dwa prawa. Pierwszym z nich jest możliwość wcześniejszej spłaty kredytu (w takim przypadku kredytodawca może jednak wystąpić o stosowną rekompensatę). Drugie zapewnia natomiast możliwość odstąpienia od umowy kredytowej w ciągu 14 dni od jej podpisania i bez konieczności podawania przyczyny.
Kiedy konsument jest poinformowany prawidłowo?
Można jednak zastanawiać się, na czym dokładnie miałby polegać obowiązek informowania konsumenta o prawie odstąpienia od umowy. Z punktu widzenia przedsiębiorcy znacznie korzystne niż informowanie o tym prawie wprost byłoby wprowadzenie w umowie takich zapisów, które z jednej strony będą stanowić realizację tego obowiązku, z drugiej mogą sprawić, że mniej świadomy konsument nie będzie wiedział, że od umowy rzeczywiście ma prawo odstąpić.
W ubiegłym tygodniu TSUE rozstrzygał, kiedy można uznać, że obowiązek informacyjny został spełniony. Sprawa swój początek miała już 8 lat temu, bo w 2012 roku. Wtedy to konsument zawarł z instytucją kredytową Kreissparkasse Saarlouis umowę kredytu zabezpieczoną prawem rzeczowym na nieruchomości.
Umowa ta przewidywała, że kredytobiorca będzie mieć 14 dni na odstąpienie od niej. Bieg terminu miał rozpoczynać się jednak nie sztywno od momentu zawarcia umowy, ale nie wcześniej niż przed otrzymaniem przez kredytobiorcę wszystkich informacji obowiązkowych wskazanych w przepisach niemieckiego kodeksu cywilnego.
Bez wykształcenia prawniczego terminu policzyć się nie dało
Taka regulacja sprawiła, że konsument nie był tak naprawdę świadomy, od kiedy bieg terminu powinien być liczony. W umowie nie wskazano bowiem, które informacje należy przekazać konsumentowi, by termin 14 dni zaczął płynąć. Przepisy niemieckiego BGB (kodeksu cywilnego) mające w tej sytuacji zastosowanie nie zostały zresztą wyraźnie wskazane w umowie. Artykuły z BGB odsyłały natomiast do kolejnej ustawy – EGBGB, który z kolei znów kazał sięgnąć do innych przepisów BGB.
Kiedy w 2016 roku konsument postanowił odstąpić od umowy kredytowej, Kreissparkasse uznała, że nie jest to możliwe. Jej zdaniem niezbędne informacje już dawno zostały udzielone, a termin 14 dni upłynął. Sprawa ostatecznie trafiła więc do sądu, który z kolei skierował sprawę do Trybunału Sprawiedliwości.
Dobrowolne stosowanie dyrektywy nakłada konkretne obowiązki
Co ciekawe, zwykle w takiej sytuacji przepisy unijne nie miałyby zastosowania. Wspomniana już dyrektywa w artykule 2. ust. 2. wskazuje bowiem pewne wyłączenia. Nie stosuje się jej więc między innymi do umów o kredyt, który zabezpieczony jest prawem rzeczowym na nieruchomości. Jednocześnie jednak dyrektywa dopuszcza możliwość jej stosowania w rozszerzonym zakresie, tj. w sprawach, w których normalnie nie obowiązuje. Z tej możliwości skorzystał właśnie niemiecki ustawodawca.
Podjęcie decyzji o stosowaniu dyrektywy nakłada jednak tym samym na kredytodawcę wymienione już wyżej obowiązki. Wśród nich najważniejszym jest udzielenie konsumentowi zrozumiałych informacji. Trudno natomiast mówić o przejrzystych informacjach, gdy umowa o kredyt konsumencki odsyłała do przepisów prawa krajowego, a BGB do jeszcze kolejnych przepisów. Konsument bez prawniczego wykształcenia nie był wiec w stanie ocenić zakresu swoich praw i obowiązków, a tym bardziej skontrolować jakie informacje powinny być mu udzielone. Bez tej wiedzy nie miał też świadomości, od kiedy liczyć 14-dniowy termin.