Friz i Ekipa wezwani na dywanik polskiego urzędu. Chodzi o nielegalne reklamy

Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (34)
Friz i Ekipa wezwani na dywanik polskiego urzędu. Chodzi o nielegalne reklamy

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta postanowił rozwiązać problem kryptoreklamy w social media. To bardzo słuszne posunięcie. Problem w tym, że UOKiK walczy z influencerami mogącymi potencjalnie dopuszczać się takich praktyk w sposób dość nieporadny. Wezwanie do przesłania wszystkich umów zawartych w 2021 r. ma dostać między innymi założyciel Ekipy – Friz.

Przedstawiciele branży reklamowej nie uważają, że UOKiK walczy z influencerami. Stratni mogą być za to mniejsi twórcy

Portal Press informuje o działaniach UOKiK w ramach walki z kryptoreklamą w social media. Problem jest dość poważny, bo influencerzy od dawna zarabiają w dużej mierze na reklamowaniu danych produktów bez informowania swoich odbiorców, że mają do czynienia z reklamą. Takie działanie jest sprzeczne z prawem i zasadami uczciwej konkurencji. Mowa o wprowadzeniu konsumenta w błąd poprzez udawanie „szczerego spontanicznego polecenia” danego produktu, za pieniądze jego producenta lub dystrybutora.

Nie powinno więc nikogo dziwić, że UOKiK postanowił zacząć od przyjrzenia się zasadom współpracy poszczególnych internetowych osobowości i reklamodawców. Od 29 września delegatura urzędu w Bydgoszczy zaczęła wysyłać listy z prośbą o przesłanie wszystkich umów zawartych w 2021 r. Odbiorcami są m.in. agencje Tears of Joy, BBDO, GetHero i Szeri by DDOB. Taki list ma otrzymać także założyciel Ekipy – Friz.

Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że UOKiK walczy z influencerami, to przedstawiciele branży nie wydają się wrogo nastawieni do działań organu. Przekonują, że mądrze przeprowadzona standaryzacja zasad współpracy z reklamodawcami może przynieść im więcej pożytku niż strat.

Stratni na kontrolach mogą być oczywiście nieuczciwi twórcy. W szczególności dotyczy to mniejszych podmiotów, a zwłaszcza  tiktokerów. Wszystko przez algorytmy portalu, które dość nieprzychylnie traktują treści reklamowe, którym ucinają zasięgi. Bardziej profesjonalni influencerzy z pewnością dostrzegają korzyści, jakie niesie transparentność swojej działalności.

W tym momencie UOKiK bardziej stara się zbadać samo zjawisko, niż nakładać na kogokolwiek kary

Z drugiej strony niektórzy argumentują, że UOKiK sam nie bardzo wie czego od nich oczekuje. Nieporadność ze strony UOKiK objawia się właśnie w dość chaotycznych prośbach. Urząd oczekuje od agencji i influencerów wszystkich zawartych w zeszłym roku umów. Najwyraźniej nie chodzi wyłącznie o takie związane z potencjalnym albo oficjalnym reklamowaniem jakiegoś produktu.

Co więcej, dokumenty mają zostać przesłane UOKiK na… płytach CD. Ten nośnik stanowi dzisiaj taki sam archaizm, jak dyskietki dziesięć lat temu. Współczesne komputery często nawet nie są już wyposażane w napędy umożliwiające ich odczyt. Problem jest o tyle poważny, że za nieudzielenie informacji, o jakie prosi UOKiL, grozi surowa kara finansowa. Ta może wynieść nawet 50 milionów euro.

A jednak w takim podejściu może tkwić całkiem przemyślana strategia. Celem działań UOKiK w tym momencie nie wydaje się nakładanie żadnych kar na poszczególnych influencerów czy agencje. W tym momencie chodzi bardziej o zbadanie samego zjawiska, jego skali i znalezienie adekwatnego rozwiązania problemu.

Wypracowanie określonych standardów etycznej reklamy w social media wymaga najpierw dogłębnego przeanalizowania istniejących praktyk rynkowych. Ewentualne nowe regulacje powinny być przy tym odporne na sprytne wybiegi mające zamaskować przed konsumentami i samym urzędem treści reklamowe. Przykładem takiej praktyki mogą być chociażby darmowe produkty dla influencerów w zamian za przychylną recenzję.

Większe zdumienie, także wśród przedstawicieli branży reklamowej, budzi to, że dopiero teraz UOKiK walczy z influencerami stosującymi nieuczciwe praktyki. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że odbiorcami tego typu treści w dużej mierze są osoby młode – szczególnie podatne na sugestie ze strony swoich idoli. Do tej pory kwestia prawidłowego oznaczania przez influencerów treści sponsorowanych nie podlegała realnej kontroli ze strony organów państwa.