Unia Metropolii Polskich postuluje uregulowanie najmu krótkoterminowego przez ustawodawcę. W grę wchodziłaby jego obowiązkowa rejestracja oraz skrupulatne egzekwowanie od pseudohotelarzy opłaty miejscowej, którą zresztą uwolniono by od ograniczeń obowiązujących przepisów. Prawdę mówiąc, nie obraziłbym się, gdyby wprowadzono dużo surowsze regulacje. Zorganizowane biznesy kwitnące dzięki portalom typu Airbnb i Booking przynoszą społeczeństwu więcej szkód niż pożytku.
Działalność pseudohotelarska szkodzi miastom i ich mieszkańcom, służy zaś głównie sporemu biznesowi
Fundacja zrzeszająca 12 największych miast w Polsce ma ciekawy pomysł na uregulowanie najmu krótkoterminowego. Chciałaby obowiązkowej rejestracji tego typu działalności i przy okazji wymusić na przedsiębiorcach działających w tej branży lepszą współpracę z samorządami. Czemu akurat najem krótkoterminowy uznano za problem? Nie jest tajemnicą, że korzystanie z portalów w rodzaju Airbnb i Booking w ostatnich latach ewoluowało w dość niepokojącym kierunku.
Zapewne część z nas pamięta czasy, gdy wspomniane serwisy miały być platformą dla zwykłych osób fizycznych. Ot, chodziło o niewinne podnajmowanie miejsca do spania innym osobom na niewielką skalę. W końcu nie każdy miał ochotę wydawać duże pieniądze na pobyt w hotelu albo nieco mniejsze w przypadku wyspecjalizowanego pensjonatu. Mieszkania prywatne stanowiły tańszą i bardziej nowoczesną alternatywę.
Niestety, jak to zwykle w takich przypadkach bywa, wielki biznes zwietrzył wielkie pieniądze. Profesjonalizacja rynku sama w sobie zaowocowała powstaniem branży pseudohotelarskiej, która do poprawnego funkcjonowania potrzebuje ogromnych ilości mieszkań w atrakcyjnych turystycznie miejscowościach. Z pewnością samo słowo „mieszkania” podpowiada, z czym mamy do czynienia.
Najem krótkoterminowy to kolejny konkurent młodych Polaków szukających na rynku dachu nad głową. Jakby tego było mało, drobni inwestorzy również chcą zarabiać na podnajmowaniu swoich dodatkowych mieszkań. W tym celu muszą je najpierw kupić. Tym samym aktywnie pomagają nakręcać spiralę cen na rynku nieruchomości.
Z punktu widzenia samorządów w grę wchodzi także istna dewastacja tkanki miejskiej. Wykupywanie lokali przez pseudohotelarzy i inwestorów w skrajnych przypadkach jest w stanie wyczyścić całe dzielnice z faktycznych mieszkańców danego miasta. W ich pobliżu powstaje infrastruktura dla turystów, znika zaś ta przewidziana dla „tubylców”. Nie bez powodu całkiem sporo europejskich miast ma serdecznie dosyć tego rodzaju masowej turystyki. Ponoszą koszty społeczne i całkiem realne, a przy tym uzyskują znikome korzyści z tego tytułu.
Uregulowanie najmu krótkoterminowego to jakiś start. Wolałbym jednak jego opodatkowanie
Ktoś z pewnością mógłby stwierdzić, że pseudohotelarze płacą przecież podatki. Rzeczywiście w polskich realiach chociażby lokale wykorzystywane w działalności gospodarczej obłożone są wyższą stawką podatku od nieruchomości. Problem w tym, że taki domorosły rekin biznesu musiałby najpierw rzeczywiście zarejestrować działalność. W przypadku drobnych inwestorów granica pomiędzy prywatnym podnajmem a zorganizowanym sposobem zarobkowania jest w końcu dość płynna. Stąd potrzeba rejestracji prowadzonego najmu krótkoterminowego.
Unia Metropolii Polskich zwraca uwagę na rozwiązania obowiązujące w innych miastach naszego kontynentu. Trzeba przyznać, że niektóre z nich są dość drastyczne.
Ograniczenia dotyczące udostępniania mieszkań turystom obowiązują w większości europejskich miast. Ograniczenie liczby dni najmu na doby, konieczność rejestracji, kontrole podatkowe i wysokie kary za niestosowanie obostrzeń – to najczęstsze narzędzia stosowane przez władze lokalne i centralne w walce z rosnącym zjawiskiem masowego najmu lokali turystom. Regulacje służą również ochronie osób korzystających z najmu krótkoterminowego, pozwalają miastom i gminom skutecznie walczyć ze zjawiskami patologicznymi m.in. oszustwami polegającymi na udostępnianiu w najmie krótkoterminowym nieistniejących lokali lub takich, których rzeczywisty standard zdecydowanie odbiega od oferowanego.
Warto jednak wspomnieć, że organizacja w tej kwestii stawia propozycje bardzo łagodne. Można by wręcz pomyśleć, że samorządowcy nie chcą przestraszyć posłów jakimś radykalizmem.
Przepisy powinny dawać miastom i gminom możliwość wydawania lokalnego prawa regulującego rynek najmu krótkoterminowego np. ilość udostępnianych mieszkań. Regulacje prawne powinny również zobowiązywać platformy, pośredniczące w najmie krótkoterminowym do współpracy z władzami lokalnymi miast i gmin, w zakresie danych i informacji o oferujących najem krótkoterminowy.
Co więcej, organizacja wystosowała także drugi apel, w którym domagać się swoistej deregulacji opłaty miejscowej. Mam na myśli rezygnację z ograniczeń w stosowaniu opłaty miejscowej. Każda gmina miałaby uzyskać prawo do ustanowienia takowej na swoim terenie w stawce podstawowej. Obecnie wymagane są „korzystne właściwości klimatyczne, walory krajobrazowe oraz warunki umożliwiające pobyt osób w tych celach”. Przy czym należy pamiętać, że stawka podstawowa to maksymalnie 3,22 zł dziennie.
Czy powyższe rozwiązania na coś się zdadzą? Całkiem możliwe, że samo ograniczenia liczby udostępnianych mieszkań przyniosłyby jakąś poprawę. Być może warto byłoby pomyśleć o nałożeniu specjalnej opłaty dla pseudohotelarzy. Trzeba jednak pamiętać, że kilka złotych za dobę w tym biznesie nikogo nie zaboli.